Sierpień 2019 r.
Następna lekcja polowania odbyła się już kolejnego dnia w południe. Walcząc z zakwasami po zbyt intensywnym pływaniu w stawie, zwlokłam się z legowiska. Taty już nie było. Najwyraźniej poszedł na swoją zmianę. Musiałam iść na zajęcia sama. Miałam nadzieję na wyjątkowo słoneczny dzień, bym nie musiała błądzić po Zielonym Lesie, sądząc, że każde zamazane drzewo jest tym samym, co poprzednio. Podobno od zbyt długiego przebywania w półmroku robiłam zeza. Przynajmniej tak mówił tata. Jakby zobaczył to któryś ze szczeniaków, byłabym skończona.
Szłam na polanę zbiórek na podstawie własnej pamięci. Wielokrotnie potykałam się o wystające korzenie, których nie mogłam dostrzec. Zdarzało mi się czasem nawet upaść, więc moje futerko już nie było całkiem czyste. Musiałam mieć jeszcze kilka otarć, jednak całkowicie niegroźnych. Tylko trochę szczypały. Tylko z jednego popłynęła odrobina krwi. Nie zamierzałam się wracać z tak głupiego powodu. Chciałam pokazać tej zarozumiałej Yuki, na co mnie stać.
Kiedy stanęłam na zbiórce, aż uniosła brwi na mój widok.
- Taka jesteś zdeterminowana? - mruknęła wyzywająco. Nawet nie mrugnęłam. Odpowiedź była przecież oczywista. Gdybym nie była, nie przyszłabym do niej. Jeśli sądzi, że to dlatego, że ją polubiłam, to jest w wielkim błędzie.
- Dziś będziemy polować na zające. Dzieciaczki, które się za bardzo boją, mogą uciec do domu, żeby później nie było płaczu, że coś nie wychodzi. Nie mam zamiaru tracić nerwów na uspakajanie jakichś beks. Czy to jest jasne? Oczywiście. W takim razie proszę się rozejść - syknęła, jednak nikt ani nie drgnął. Utkwiła swoje spojrzenie zielonych ślepi we mnie, jednakże ja odpowiedziałam dokładnie tym samym. Nawet to mnie nie porażało. Wiedziałam, że jeśli nie spróbuję, to nigdy się nie dowiem, czy coś umiem, czy nie. Nawet jeśli okaże się, że nie, to zawsze mogę się tego nauczyć. Uciekanie przed swoimi słabościami nie miało sensu. Trzeba albo nauczyć się z nimi żyć, albo je zniwelować. Najgorsze były takie wilki, jak Yuki. Wmawiające, że coś nie wyjdzie, nawet jeśli okaże się, że jest kompletnie na odwrót.
- Rozumiem, później będę musiała wysłuchiwać waszych jęków i płaczami nad skręconymi łapkami lub nieudanym polowaniem. Cudownie - westchnęła zniesmaczona - Za mną.
Idąc, myślałam nad tym, że miałam wielką nadzieję, że pozostali nauczyciele nie byli tak... wredni, jak ona. Nie była zbyt zachęcającą osobą. Jako, że była pierwszym nauczycielem, z którym zajęcia mieć mogliśmy, mogła skutecznie zniechęcić do jakiejkolwiek nauki. Kiedy będę starsza, chyba poproszę Alfy o zamienienie ją na kogoś innego. Jak chce sobie uczyć, to ewentualnie później i to jeszcze czegoś innego. Można być wymagającym, ale nie tak, jak ona. Była straszna. Posłałam jej nienawistne spojrzenie.
Myślami byłam już na lekcji kreatywności, na którą miałam się udać za kilka dni. Nie była ona obowiązkowa, więc możliwe, że będę jedyną osobą, którą na nią przybędzie, ale może nauczyciel będzie bardziej wyrozumiały i wszystko wytłumaczy od początku. Mogłam działać, ale tylko mając odpowiednie podstawy, których jednak mi nie dawała Yuki. Miałam w planach szybko zakończyć naukę, osiągając naprawdę dobre efekty, by mieć to z głowy i nie męczyć się z tym do końca mojej edukacji, ale jak to się skończy - zobaczymy. Po lekcji chciałam poprosić tatę, aby nauczył mnie paru podstawowych rzeczy o polowaniu, żebym nie była w tyle w stosunku do starszych kolegów i koleżanek.
Zatrzymaliśmy się na jednej z łączek w środku Zielonego Lasu. Była porośnięta wysoką trawą, od pyłków której trochę mnie zakręciło w nosie. Gdzieniegdzie wychylały się kolorowe kwiatki. Yuki dała nam znak, abyśmy się ukryli. Podczas gdy lustrowała spojrzeniem łąkę, my czekaliśmy na znak. Szeptem Aoki, Moone i Shen krótko mi wyjaśnili, co powinnam zrobić, aby nie zepsuć akcji i jak wykonać odpowiedni skok. Po tych radach kazali mi patrzeć na nauczycielkę, która wyda nam znak do startu. Chociaż na coś się przydali. Może mają szczyptę szans na moją przyjaźń. O ile mają coś wartościowego do przekazania, przyjmę ich obecność bez oporów. Jeżeli jednak będą próbowali rozmawiać o bzdurach, mogą się spotkać z ignorancją. Ot, taki sobie plan ubzdurałam. Jak to się skończy - zobaczymy.
Yuko machnęła łapą, więc ruszyliśmy na oślep. Kątem oczu obserwowałam pozostałe szczeniaki, orientowałam się, w którym kierunku biegną, oszacowałam odległość. Nie chciałam na nie wpaść. Nagle wyczułam soczysty aromat zajęczego mięsa. Jest niedaleko. Przyspieszyłam. Nawet nie wiedząc kiedy znacznie wyprzedziłam rówieśników i jako pierwsza dopadłam nic nie przeczuwającego gryzonia. Zrobiłam to na tyle szybko, że nie tylko chwyciłam jego miękki grzbiet w szczęki, ale również potykając się o niezauważony przeze mnie kamyk, przekoziołkowałam kilka razy, nieświadomie przy tym miotając zającem. Musiał uderzyć głową o jakiś kamyk, bo gdy podniosłam się ze kotłowanej trawy, wisiał z mojego pyska całkowicie nieruchomy i wykrzywiony pod dziwnym kątem. Miałam zbyt małą szczękę, by go dalej utrzymać, więc zwyczajnie mi wypadł z zębów. Kręciło mi się przy tym w głowie, więc usiadłam.
Szczeniaki zorientowawszy się zapewne, że coś jest nie tak, kiedy do mnie dotarły, już wcale nie biegły. Był to raczej trucht. Potrzebowały dobrej chwili, by zorientować się, co się stało. Martwy zając leżący przed moimi łapkami mówił najwyraźniej sam za siebie, bo Shen zagwizdał przez zęby.
- Nieźle - skomentował. Za chwilę zza trawy wyłoniła się Yuki. Musiała się domyślić, co zaszło, bo była wściekła.
- To miała być praca grupowa.
- Ale się jej udało - bronił mnie Shen, jednak go całkowicie zignorowała.
- Chcesz się popisać, co? Łamiąc moje nakazy niczego nie osiągniesz - mówiła groźnym tonem, zbliżając się do mnie. Siedziałam dalej niewzruszona. Ziewnęłam.
- Więc to tak się bawimy? Zamierzasz mnie całkowicie ignorować i sama sobie wydawać polecenia? Lekceważysz przy tym nauczyciela. Naskarżę twojemu ojcu na to, jak się zachowujesz...
A ja na panią - pomyślałam, będąc w pełni świadomą, że co prawda samodzielnym polowaniem nieco zagroziłam swojemu zdrowiu, ale z drugiej strony będąc absolutnie pewną, że wina była równa. W końcu nie wyjaśniła mi, co zrobić. Gdyby nie pozostałe szczeniaki, mogłoby się to wszystko skończyć wprost tragicznie. Nie chciałam udawać skruszonego malucha, nie było mi ani trochę żal swojego występku. Przynajmniej mam okazję do drobnej zemsty. Karma zawsze wraca.
Wzięła kilka uspokajających oddechów. Wiedziałam, że tak się robi, bo moja ciocia często w ten sposób czyniła, kiedy ktoś ją czymś zdenerwował. Ona jednak umiała trzymać złość na wodzy. Yuki sobie z tym nie radziła i w dodatku nic sobie z tego nie robiła. Mruknęła pod nosem jeszcze kilka nieprzyjemnych słów, odwróciła się na pięcie i zagłębiła w wysoką trawę.
- Idziemy - warknęła. Reszta szczeniaków posłusznie podążyła za nią. Tylko ja, patrząc na martwego zająca, zaczęłam się zastanawiać, co z nim zrobić. Szybko go pochwyciłam w pyszczek i poszłam tunelem z traw wydrążonym przez grzbiet Yuki i łapki pozostałej części grupy. Nie czekali na mnie. Jak tylko udało mi się ich dogonić, nauczycielka posłała mi niezadowolone spojrzenie.
- Zostaw to - syknęła. Speszona odłożyłam truchło zająca w krzaki, jednak zapamiętując miejsce. Zamierzałam po niego wrócić. Po co marnować jedzenie?
Resztę lekcji spędziła na prawieniu nam morałów co do słuchania jej, przeplatanego pozorną nauką robienia rozbrajania wnyków, w których utknęła zwierzyna zdatna do jedzenia, którą możemy zaciągnąć w krzaki i tam bezpiecznie spożyć. Tak właściwie, to jej nie słuchałam. Skupiałam się wyłącznie na próbach otworzenia metalowych zębisk, w które wcześniej wsadziła kości jakiegoś jelenia. Oczywiście wyzywała mnie jeszcze kilka razy, ale wiedząc, że robiła kompletnie niesłusznie, to także zlekceważyłam.
Czekałam na tatę po lekcjach dłużej, niż dnia poprzedniego. Kiedy tylko przyszedł, a Yuki mogła wrócić do swojej jaskini (oczywiście przy tym głośno narzekając), oświadczyłam:
- Jecenie. Idźiemy.
Kiedy zaczęłam go samodzielnie prowadzić do krzaków, w których porzuciłam zająca, nie zadawał pytań, rozumiejąc, że rzucone przeze mnie hasła oznaczały, że albo znalazłam jedzenie, albo miejsce, gdzie było go dużo. Pod drodze opowiedziałam mu krótko o tym, jak zostałam potraktowana przez nauczycielkę. Zareagował zmęczonym westchnięciem.
<C.D.N.>
Uwagi: Brak.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz