Sierpień 2019
Któregoś
dnia, konkretnie w czwartek, poszłam na lekcję polowań. Ten przedmiot
był jednym z ciekawszych, gdyż polubiłam zabijanie. Jedzenia, nie wilka.
Zajęcia odbywały się na Szczenięcej Polance. Na miejscu była już Aoki i
nowy wilk, Shen. Dziś mieliśmy praktykę. Nauczycielka kazała nam
upolować rybę, dlatego poszliśmy nad Jezioro. Shen, widać nie był
zainteresowany już nami tak jak wcześniej. W połowie drogi doszła
jeszcze do nas Narvi, szła pośpiesznym krokiem. Nagle basior przystanął i
ją podziwiał.
- Chodź! Nie stój tak! Nie czekaj na nią, dojdzie. - powiedziała Yuki.
- Dobrze, już idę. - odpowiedział.
Pomyślałam
sobie, że widocznie Shen się w niej zakochał. Dobrze, że do nas już tak
nie chciał zarywać. Gdy byliśmy już na miejscu, to ustawiliśmy się
naokoło jeziora.
- Musicie być cicho i skupieni. Inaczej ryba do was nie podpłynie. - wytłumaczyła nam pani.
Przyczaiłam
się i wyciągnęłam jedną łapę. Obserwowałam, czy jest coś w wodzie, lecz
po chwili przypomniało mi się, jak wyprzedziłam i pobiłam Shena.
Chciałam powstrzymać śmiech, lecz wybuchłam i wpadłam do wody.
Wystraszyłam nie tylko ryby, ale i też moje koleżanki.
- Co ty wyrabiasz! - wykrzyknęła Yuko.
- Przepraszam... - mówiłam.
Basior
się zaczął ze mnie wyśmiewać, a ja tylko się na niego popatrzyłam i
szczerzyłam kły. Nagle z mojej blizny wydostał się fioletowy, falujący
dymek. Z moich oczu także. Wyszłam z wody. Shen wystraszył się tego, bo
na chwilkę za mną pojawił się duch Sagope'a. Ale tylko na chwilkę. Gdy
znikł, to zasłabłam. Po przebudzeniu się, wstałam i otrzepałam się, a
wilki patrzyły się na mnie zdziwione.
- No co? Ja tak czasem mam. - rzekłam, wymawiając smutno ostatnie słowo.
- Ciekawe, czy kiedyś tak zaśniesz na zawsze. - powiedział sobie pod nosem.
Popatrzyłam
się krzywo na niego z lekkim uśmieszkiem. Kontynuowaliśmy tę lekcję.
Czekaliśmy jeszcze długo, aż ktoś złowi pierwszą rybę. Pierwszym wilkiem
była Aoki. Była z siebie dumna. Kolejna byłam ja. Łapą uderzyłam o wodę
i przyciągnęłam ją do siebie. Wtedy zdobycz wyskoczyła z wody, a ja
chwyciłam ją do pyska. Jeszcze się trzepała, ale odeszłam trochę od wody,
żeby w razie czego nie uciekła. Pod koniec lekcji zauważyłam, że
wszyscy mieli przynajmniej po jednej. Nauczycielka poinformowała nas o
tym, że można zjeść swoją ofiarę, lecz jeśli ktoś nie chce, to może ją
oddać. Ja jeszcze nie jadłam ryby, więc chciałam ją spróbować. Wzięłam
jednego gryza i stwierdziłam, że jest niezła. Zjadłam resztę, gdyż byłam
głodna. Pożegnałam się z waderami, a z basiorem nawet nie miałam
zamiaru. Wróciłam do siebie. Ułożyłam się do snu. W nocy obudziłam się i
popatrzyłam w księżyc. Wtedy mój tata znowu się pojawił.
- Tato... ja... - jąkałam się- ...tak za tobą tęsknię...
- Ja też, moja kochana. - odpowiedział.
- Też miałeś wrogów? Za szczeniaka?
- Tak, czemu pytasz?
Opowiedziałam
tacie o wszystkim co mnie spotkało. Jego głos stał się bardziej, jak by
tu ująć, zmartwiony. Brzmiał na zaniepokojonego. Jednak kiedy rozmawiałam z
tatą, to usnęłam.
<C.D.N.>
Uwagi: Nie "ździwione", a "zdziwione"! Nie "tą lekcję", a "tę lekcję". Przed "ale" stawiamy przecinek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz