- Spokojnie. - powiedziałem, ale wadera nie do końca mnie słuchała, trzęsła się i nerwowo oddychała. Po chwili lód pękł, a ona zanurzyła się w wodzie.
- Kirke! - krzyknąłem, podbiegając do miejsca gdzie zatonęła.
- Luke! - krzyczała, próbując wypłynąć, bezskutecznie.
Ciągle próbowałem wyłowić waderę, albo przynajmniej rozbić lód. W końcu przypomniało mi się coś oczywistego. Jestem w końcu wilkiem wody i lodu, teraz bez większego problemu rozbiłem lód i wyciągnąłem Kirke z wody. Szybko wyciągnąłem ją na ląd i zmierzałem w cieplejsze miejsce. Tu było zbyt zimno aby ją obudzić, jak zgadywałem dostała hipotermii przez mróz. Jednak z drugiej strony, szybka i nagła zmiana temperatury też nie jest najlepsza, ale innego wyjścia nie widzę. Dotarłem w końcu na cieplejsze tereny, stan Kirke wyraźnie się polepszył. Nie dygotała już i nie dostawała drgawek od zimna. Jednakże nadal nie było najlepiej, zabrałem ją do swojej jaskini. Co półgodziny sprawdzałem jej temperaturę oraz czy już się budzi.
- Trzeba było to przewidzieć. - mruknąłem do siebie, uderzając jednocześnie siebie łapą w głowę. - Jak do tego doszło? Jak mogłem pozwolić aby to się stało? - jęczałem do siebie. Nie spałem do północy, czekałem aż wadera się obudzi. Jednak zmęczenie wygrało i zasnąłem.
***
Gdy się obudziłem od razu spostrzegłem, iż Kirke zniknęła. Zacząłem panikować, pomyślałem z początku, że po prostu się obudziła i wyszła. Niestety moja wyobraźnia stworzyła także czarny scenariusz, czyli, że wyszła półprzytomna i coś się jej po drodze stało. Uwierzyłem bardziej w tę drugą wersję i zacząłem wszędzie szukać wilczycy. Przeczesałem tereny chyba całej watahy i jej obrzeża. Zdyszany, rozbity i zniechęcony usiadłem pod drzewem, zacząłem także niemiłosiernie jęczeć do siebie jakim to jestem idiotą.
Kirke? Mały brak weny.
Uwagi: Mnóstwo literówek. Naprawdę tego nie widzisz? Wciąż masz problem z interpunkcją. Powtórzenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz