Gwałtownie wyrwałam się ze snu. Chociaż, zakładając moją reakcję, mógł
być to równie dobrze koszmar. Ciężko określić, gdyż wspomnienia wydarzeń
uleciały tak szybko, jak zdążyłam się obudzić. Westchnęłam zamyślona i
rozciągnęłam się. Musiałam niewygodnie leżeć, gdyż przez kark
przechodził nieprzyjemny ból. Wyszczerzyłam pysk w lekkim uśmiechu na
myśl o kolejnym, letnim poranku. Dni upływały niemiłosiernie wolno,
jednak można było nazwać to zaletą. Uwielbiałam spokojne wędrówki po
terenach watahy, lub leniwe pluskanie się w wodzie. Jednak dzisiejszy
dzień nie zachęcał do tych czynności w żaden możliwy sposób. Krążyłam
między cieniami rozłożystych drzew, nie wiedząc, co ze sobą począć.
Wtedy przypomniałam sobie, iż dawno nie odwiedzałam miasta. Lato to
świetna okazja, by nieco odświeżyć sobie ludzką część świata, zwłaszcza
że młodzież obecnie ma wakacje. Bez dłuższego zwlekania, ruszyłam
biegiem w stronę zabudowań, przemieniając swoją postać już w lesie.
Dosyć długo jej nie używałam, więc przez pierwszą część drogi potykałam
się o wszystko na ścieżce, jednak później było tylko lepiej.
Podskoczyłam z radości i, mimo zmęczenia, przyspieszyłam jeszcze, chcąc
jak najszybciej dojść do wyznaczonego celu. Tylko czym tak właściwie
chciałam zająć swój wolny czas? Zatrzymałam się zdyszana na obrzeżach
miasta i zgięłam w pół, próbując złapać oddech. Ludzka postać była o
wiele słabsza od tej wilczej, ale mogło być gorzej. Przejrzałam się w
szybie sklepowej. Nie było źle. Z uśmiechem poszłam w głąb miasta,
wstępując po drodze do kilku sklepów, niestety nie znalazłam w nich
niczego interesującego. Włóczyłam się jakiś czas bez celu, aż w końcu
postanowiłam odwiedzić park. Spokojne miejsce... Usiadłam pod jednym z
drzew, wsłuchując się w kroki i rozmowy przechodniów, ćwierkanie ptaków,
czy chociażby szum spowodowany delikatnym, przyjemnie chłodnym
wiaterkiem. Jakiś czas później do moich uszu dobiegł dźwięk
instrumentów, a dokładniej gitar. Widocznie ktoś próbował zarobić, jak
to latem w takich miejscach bywa. Po krótkim namyśle, podniosłam się i
wytężyłam wzrok, próbując dostrzec źródło muzyki. Nie musiałam się długo
rozglądać, gdyż grajkowie rozstawili swój sprzęt niemal w centrum
parku. Podbiegłam do nich radośnie i zapytałam o pożyczenie gitary.
Zaczęło mi już tego brakować... Młody chłopak, który był właścicielem
pożądanej przeze mnie rzeczy nie zachwycił się tym pomysłem, ale po
chwili namów i wprawiania w życie smutnych oczu zbitego szczeniaczka,
niechętnie zgodził się i podał mi gitarę. Stanęłam nieco pewniej przed
mikrofonem i ku uciesze ludzi, zagrałam solo kilka znanych kawałków.
Grajkowie również nie mieli niczego przeciwko, dzięki czemu mogłam na
zmianę grać razem z nimi. Czas zleciał zaskakująco szybko. Gdy wyjęłam
komórkę, na ekranie wyświetlała się dwudziesta godzina. Podziękowałam za
możliwość grania i wróciłam do miasta. Na zakończenie dnia wstąpiłam do
pobliskiego lokalu, zamawiając bezalkoholowy napój, po czym rozejrzałam
się po pomieszczeniu. Wtedy mój wzrok padł na osobę, która wydawała mi
się dziwnie znajoma. Przytknęłam dłoń do podbródka w zamyśleniu, by
chwilę potem uświadomić sobie, iż był to jeden z wilków należących do
watahy. Podeszłam do postaci z uśmiechem na ustach.
- No cześć, mogę się dosiąść?
< Ktoś? >
Uwagi: brak
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz