Zaburczało mi w brzuchu. Pora coś upolować. Wstałem i się otrzepałem z
starej kory. Musiałem spać w starym pniaku, w którym było pełno
spróchniałego drewna i korników. Nie jestem dobry w tropieniu, lecz
miałem takie szczęście że mój pniak był blisko rzeki. Zacząłem łowić
ryby. Było dosyć łatwe, ponieważ od szczeniaka łowie ryby. Złowiłem
piętnaście sztuk łososi. Zjadłem połowę z nich, a to co zostało
wrzuciłem do torby. Mam ją odkąd moja wataha została zabita. W ucieczce
zabrałem ją. Niegdyś była pełna prowiantu, ponieważ konflikt między
wilkami wschodnimi, a zachodnimi był już pewny. Torba była spakowana już
tydzień przed tragedią. Plan był taki że jak zacznie się mord, moja
rodzina ucieknie stamtąd jednak zginęli. Poszedłem dalej.
Usłyszałem wycie. Rozejrzałem się. Zobaczyłem masywnego basiora
pędzącego w moją stronę. Miał agresywne oczy. Wiedziałem co się stanie.
Nie tracąc czasu zaszarżowałem na niego. Obnażyłem się w kły. Skoczyłem
na basiora, a on zrobił to samo.
<Chętny?>
Uwagi: "Poszedłem", a nie "poszłem". Następnym razem napisz dłuższe op.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz