Wędrówka stałym biegiem od kilku dobrych godzin była wspaniałym
pomysłem, stanowiącym regeneracje zastałych wcześniej stawów. Jakiś czas
osiadłem i zająłem niewielki skrawek lasu wraz z jaskinią, należącą
niegdyś również do wilków wędrowników. Nie miałem w zwyczaju zostawać
gdzieś więcej niż dwa miesiące. Czułem się wtedy niespełniony, bo w krwi
wpisane mam podróże i poszukiwania. Nigdy nie miałem upragnionego celu,
który wskazywałby mi drogę, torował dobrą ścieżkę. Lubię się czasem
pomęczyć, przejść okrężną zamiast skrótami i nabyć doświadczenia. Jestem
zdania, że w życiu powinienem spróbować wszystkiego. Jakkolwiek
nieprzyzwoicie mogłoby to brzmieć, nie miałem tego w planie. Chodzi
głównie o zasmakowanie wszelkich uczuć, poznanie wartości i decyzja,
które chce się smakować częściej, a jakie wyznawać.
Przeczesywałem się przez wspaniały las, okryty śnieżnobiałym puchem,
który spadł wczorajszej nocy, byłem nieco zdziwiony, zazwyczaj coraz
cieplejsze marcowe podmuchy wiatru zwiastują wiosnę. Wyczuwszy piżmową
woń wilczej sierści, przyśpieszyłem biegu. Czułem wibracje ziemi. Było tu
więcej moich pobratymców. Poczułem się pewniej. Mimo mojego
wędrowniczego stylu życia nie do końca mogę powiedzieć, że wybrałem
samotność. Każdy z nas jej potrzebuje, ale nikt na pewno nie czuje się w
niej szczerze dobrze.
Zorientowałem się, że jestem w domu. Nie zapomniałbym nigdy tego
wspaniałego miejsca, w którym zawiązałem przyjaźnie i czułem się jakbym
tu przynależał.
Powróciłem.
Otworzyłem się na wszystkie panujące tutaj zapachy, włączyłem większość receptorów rozkoszując się poczuciem bezpieczeństwa.
Przyspieszywszy biegu podziwiałem piękno tego dnia, który równie dobrze
mógłby być moim ostatnim. Uśmiechałem się szczerze. Sam do siebie.
Nie na długo, bo moim uszom dobiegł dźwięk. Był to szelest krzaków i
dźwięk opadającego z nich śniegu za pośrednictwem zbliżającego się ku
mnie wilka.
<Kiiyuko?>
Uwagi: brak
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz