Było zimno... niewiele pamiętam z tego czasu, ale na tyle żeby o tym
opowiedzieć. Byłam mała, sama w lesie. Wędrowałam głodując i szukając
pożywienia. Dorastając w samotności nauczyłam się polować i znalazłam
przyjaciela... przyjaciela tak wiernego, że rzucił by się w paszczę
niedźwiedzia, by mnie uratować. Miał na imię Hokus. Pewnego dnia gdy
polowaliśmy i coś się nie udało. Jeleń, którego złapaliśmy był za silny.
Próbowaliśmy go utrzymać w szczękach, lecz swym wielkim porożem
zabił Hokusa. Pogrążyłam się w żałobie. Szukałam nowego schronienia.
Odnalazłam bardzo ciekawe miejsce, które przywróciło mi życie. Wodospad
nad którym się znajdowałam był piękny. Postanowiłam tu zamieszkać.
Dowiadywałam się stopniowo, że jestem magiczna. Że jestem żywiołem wody.
Wskakując do wodospadu czuję, że mam w sobie moc! Po kilku tygodniach
okazało się, że to teren pewnej watahy. Na początku uznali mnie za
intruza i chcieli mnie wygonić. Lecz gdy powiedziałam, że nie
mam gdzie się podziać... jeden z wilków zaproponował abym dołączyła do
watahy. Byłam bardzo ucieszona, że będę miała dom, przyjaciół, jedzenie
i wspólne przygody!
Uwagi: Literówki. "Rzucił" piszemy przez "rz". I mam pytanie... Jak to zrobiłaś, że Twoje op. jest napisane w identyczny sposób (choć o zupełnie czymś innym, chodzi mi głównie o czas i sposób opowiadania oraz podsumowanie), co moje pierwsze, jakie kiedykolwiek naskrobałam na watahę (nie tą, zupełnie inną)? o.O
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz