Zacieśnianie więzi

W ramach lepszego zapoznania się ze sobą realizujemy comiesięczny projekt losowania osób, do których można napisać op. i dostać dzięki temu +3 pkt. do każdej z umiejętności (+1 pkt. do mocy).
Link do osób, które zostały wylosowane znajduje się tutaj. :)

wtorek, 19 stycznia 2016

Od Astrid "Identyczna" cz. 3 (Cd. Vanessa)

Nie wiedziałam co ma powiedzieć. Jej słowa cały czas mi chodziły po głowie. Potrzebowała pomocy, której nie wielu mogło udzielić. Potrzebowała uzdrowienia duszy. Swego czasu dużo czytałam na ten temat chcąc się pozbyć swojego demona. Dolores była niczym w porównaniu z tym co opętało Van. Poczułam, że samica będąca gdzieś w środku mnie jest niezadowolona z tego jak o niej w chwili myślę. W myślach przeniosłam się na małą polanę, na której stałam ja i Dolores.
- Do, zamknij się. Sama widzisz, że to poważna sprawa. Ty też jesteś... Określ swoje niezrównoważenie psychiczne jak chcesz, ale jednak pomiędzy nami trwa coś w stylu zgody, więc siedź cicho. Van nawiedzają o wiele gorsze demony, którą chcą ją zabić. Ty czegoś takiego nigdy byś nie zrobiła. - powiedziałam w myślach do mojego osobistego demona.
- A skąd wiesz? - spytała samica.
- Błagam, przecież wiesz, że gdybyś zabiła mnie to samo zrobiłabyś z sobą. Jesteś bezpośrednią związana ze mną. - uśmiechnęłam się przymilnie. Oczywiście dalej w myślach. Vanessa gdyby widziała mój uśmiech nie wiedziałaby kompletnie o co mi chodzi i zaczęłaby pewnie rozważać czy nie jestem przypadkiem mocno stuknięta.
- Racja, ale mogę ci rozwalić życie. Zawsze jakieś pocieszenie. - mruknęła wadera. Przewróciłam oczami. Dolores potrafiła porządnie zdenerwować, ale ostatnimi czasami zaczęłyśmy się bardziej... Dogadywać? W sumie to nie wiem jak to nazwać. Wiem tylko, że panuje między nami względny spokój. Przynajmniej na razie... Zresztą nie ważne, teraz liczy się to, by pomóc Vanessie. Kto może o tym cokolwiek wiedzieć...?
- Dolores...? - spytałam.
- Co znowu? - warknęła.
- Bez zbytnej agresywności, dobra? Wiesz jak pozbyć się klątw, demonów i tym podobnych? - spojrzałam na nią.
- A co? Masz mnie już dość? - uśmiechnęła się złośliwie.
- Nie, no co ty? Skąd ci to przyszło do głowy? Wiesz przecież jak cię uwielbiam. - mruknęłam z sarkazmem jednocześnie przewracając oczami. - To dla Vanessy. Ciąży na niej jakaś klątwa. Coś co wykańcza ją psychicznie. Ona nie może skończyć jako obraz nędzy i rozpaczy, całkowicie wykończona klątwą czy co to to jest. Jeszcze biedna popełni samobójstwo. - wiedziałam, że przesadzam i daję się ponieść wyobraźni, ale nikt nie powiedział, że coś takiego nie jest niemożliwe...
- Astrid, czy ty przypadkiem nie przesadzasz? Znasz ją jeden dzień. Nic o niej nie wiesz. A jeśli chcę z ciebie zrobić kozła ofiarnego? I co gorsza ze mnie? - pytała oburzona.
- Przecież nie mogę... Nie możemy jej zostawić z tym samą. - jęknęłam rozpaczliwie. Wadera westchnęła.
- Te twoje „dobre serduszko” kiedyś zaprowadzi nas do grobu... Znam. Możesz o tym nie wiedzieć, ale wszystkie demony zanim zostaną do kogoś przydzielone przechodzą coś w stylu kursu. Na nim uczą się... różnych rzeczy. Między innymi przed czym mamy się trzymać się z daleka... Przykładowo Złote Serce potrafi zmienić nam charakter na dobry. Wtedy tą złą częścią staję się wilk, a my jesteśmy „sweetaśno-różowo piękniutkie o dobrym serduszku”. W skrócie prawdziwy ideał. Aż chcę się wilkowi rzygać. - skrzywiła się. Na mój pysk też wkradł się grymas. - O, As robisz postępy. Myślałam, że zaczniesz wzdychać i mówić „Wow! Ja chcę być takim demonem po przemianie przez te Serce!”.
- No, tak. W końcu tylko o tym marzę. Sama dziwię się swojej tak bardzo mrocznej reakcji. Masz rację, chcę być tym „sweetaśnym” wilczkiem o wspaniałym serduszku. Ideale, który nie wie co oznacza prawdziwe życie. Co sądzi, że świat jest piękny, nigdy nie poznał czegoś takiego jak smutek, złość, znudzenie i inne tego typu odczucia... - kolejny raz przewróciłam oczyma.
- No nieźle. Astrisia powoli robi postępy. - uśmiechnęła się złośliwie.
- Nie nazywaj mnie Astrisia. Nigdy. - warknęłam. Od zawsze nienawidziłam tego przekształcenia mojego imienia. Dolores zmierzyła mnie spojrzeniem. - Lepiej przejdźmy do rzeczy. Znasz coś co może jej pomóc?
- Mroczny Płomień.
- Mroczny Płomień? Ale sobie nazwę wybrali. Piękna po prostu. - prychnęłam.
- Astrid, mogłabyś się zamknąć? Sama wiesz, że mówię poważnie. Fakt nazwa nie do końca ładna, nawet nie do końca zgodna z wyglądem tego kwiatka. Ale to nie o nazwę chodzi tylko o właściwości. Ten kwiatek potrafi pozbyć się demonów i wszelakich klątw, ale tylko kiedy rozkwita. Jeśli jeszcze nie rozłożył płatków do końca jedynie pozbawi jakieś części demona lub klątwy. - wyjaśniła Dolores.
- A gdzie tego kwiatka można znaleźć? - spytałam.
- Na terenach watahy podobno jest miejsce gdzie one rosną. Jeśli to prawda to jest to przy Moście Nieskończoności.
- Ok, to ja już spadam. Dziękuję, Dolores. - powiedziałam i w myślach opuściłam polanę. Znowu byłam z Vanessą. Spojrzałam na nią. Biedna, dalej we łzach.
- Vanessa? Wiem jak się tego pozbyć. - powiedziałam. Wadera zwróciła wzrok na mnie. - Jest taka roślina. Nazywa się Mroczny Płomień. Rośnie prawdopodobnie w pobliżu Mostu Nieskończoności. Jeśli jest rozkwitnięta pozwala się pozbyć wszelakich klątw i demonów. Jeśli nie to tamuje ich moc. W każdym razie pomoże chociaż odrobinę.
- A skutki uboczne? - spytała.
- Skutki uboczne? - powtórzyłam. W myślach przeklęłam sama siebie, że o to nie spytałam Dolores. - Nie ma. - powiedziałam modląc się żeby to była prawda.
- To chodź. Idziemy po tego płomyczka. - Vanessa gwałtownie wstała. Łzy momentalnie jej obeschły. Zaczęła się kierować w stronę mostu. Ruszyłam za nią.

***

Po jakimś czasie doszłyśmy. Weszłyśmy na most rozglądając się za jakimkolwiek kwiatkiem przypominającym chociaż kolorem płomień lub jakiegoś czarnego kwiatka. Było ciężko, gdyż roślinność okolic mostu nie była obfita w kwiaty. Dokładniej, nie widziałyśmy żadnego kwiatuszka.
- Mam! To ten? - zawołała Vanessa. Spojrzałam w jej stronę. Łapą pokazywała czerwonego kwiatka rosnącego pod jednym z drzew. W myślach spytałam Dolores o wygląd i skutki uboczne (tak dla bezpieczeństwa) kwiatka, którego miałyśmy szukać. Otrzymałam wiadomość, że nie ma żadnych skutków ubocznych, po chwili przed oczami zobaczyłam też zdjęcie takiego samego kwiata jak tego spod drzewa z podpisem Mroczny Płomień. Uśmiechnęłam się z satysfakcją.
- Tak. Poczekaj chwilę, ja po niego skoczę. - odpowiedziałam.
- Chyba nie myślisz, że sama będziesz sobie skakać po moście? Też idę. - obruszyła się Van przybierając pozycję do skoku. Zrobiłam to samo.
- Na trzy. Raz, dwa... trzy! - zawołałam skacząc. Udało się! Wysepka była dość duża, więc zmieściłyśmy się obydwie. Vanessa zerwała kwiatek i skoczyła z powrotem na most. Ja zostałam. Moją uwagę przykuł maleńki kwiatek taki sam tylko jeszcze nie rozkwitnięty. Nie wiele myśląc zerwałam go i wróciłam na most.
- I co teraz? - spytała wadera.
- Zjedz go. - odparłam.
- A co ja krowa jestem, żeby kwiaty żreć?! - obruszyła się Vanessa, jednak posłusznie zaczęła go jeść. Znowu pod wpływem impulsu ja też zjadłam swojego.
- Astrid, nie! Czemu chcesz się mnie pozbyć?! - usłyszałam w głowie głos Dolores. Potem była tylko ciemność...
***

Obudziłam się w Wilczym Szpitalu. Kompletnie nie wiedziałam co się dzieję? Rozejrzałam się wokół. Niedaleko leżała Vanessa. Podeszłam do niej i szturchnęłam ją łapą.
- Żyjesz? - spytałam.
- N-n... No... - mruknęła, powoli wracając do rzeczywistości.
- I co? Pomogła ci ta roślinka? - spytałam.

<Vanessa?>

Uwagi: Rozwijaj skróty (np., itd., itp.).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz