Byłam bardzo szczęśliwa, bo w końcu mogłam wyjść sama trochę dalej
jaskini. Bez rodziców, bez brata. Tego dnia wybrałam się na spacer.
Mogłam w końcu wybiegać się do woli, a siły miałam mnóstwo. Oddaliłam
się nieco bardziej od jaskini niż miałam. No, ale przecież to chyba nic
złego. Biegłam jak szalona, więc nie zauważyłam drzewa, które moim
zdaniem wyrosło spod ziemi. Pysk i głowa bolały mnie niesamowicie, więc
zaczęłam płakać. Usiadłam przy tym drzewie. Miałam wrażenie, że się
zgubiłam, bo całkiem zapomniałam gdzie jestem.
- Cześć maleńka - powiedział ktoś do mnie.
Obróciłam głowę przestraszona. Za mną stał wilk. Ani drgnęłam. Zamarłam ze strachu.
- Mała. Nie bój się - wilk podszedł do mnie.
Dopiero teraz mogłam się mu dokładnie przyjrzeć. Była to ładna wadera.
- Wiem, że jesteś z naszej watahy. Jak masz na imię? - zapytała mnie.
- Achita... - powiedziałam cicho.
- Ja jestem Moon.
Najpierw ta wilczyca mnie przerażała, ale teraz sama nie wiem co mam o
niej myśleć. Nie wydaje się wcale taka straszna, ale mogę być ostrożna.
- No dobrze, a teraz powiedz... Zgubiłaś się? - zadała kolejne pytanie.
Pokiwałam tylko głową. Wolałam jak najmniej mówić. Nie ufałam jej
jeszcze, tak jak każdej dopiero co napotkanej osobie. Dziwne, że
widziałam ją po raz pierwszy. Jednak z drugiej strony nie mam zbyt wiele wiedzy na temat watahy ze względu na swój wiek.
- Hm. To może chcesz, abym zaprowadziła cię to rodziców? - zaproponowała.
- Zna ich pani? - spojrzałam na nią.
- Chyba tak, a jeśli nie to znajdziemy kogoś kto ciebie i ich zna.
- No nie wiem... - odparłam.
<Moon? Brak weny i mało czasu>
Uwagi: Po trzech kropkach (...) stawiamy Spację. Masz dwa zdania mówiące nie dość, że o tym samym, to zaprzeczające sobie ("Dziwne, że widziałam ją po raz pierwszy. Jednak z jednej strony się nie dziwię, bo jestem młodym szczeniakiem.").
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz