- Jestem Anuriti. - odpowiedziałem. Eh... Ja, jak to ja, oczywiście nie
wiedziałem co odpowiedzieć. Nie chciałem powiedzieć czegoś
"romantycznego", żeby się nie zraziła. No cóż, w każdym razie była
piękna.
- Aha. A ja jestem... Nina. - odpowiedziała wadera piękna jak kwiat i biała jak śnieg.
- No to... ty jesteś nowa, tak? - zapytałem po kilku sekundach ciszy.
- Tak, zgadza się.
- No więc, co Cię tu sprowadza? - nie wiedziałem już o co pytać, a po
ostatniej przygodzie z Sagriną byłem ostrożniejszy słowami.
- Długo by opowiadać...
- Mam czas.
- Ale... o, zobacz! Królik. - chyba nie chciało jej się opowiadać, bo zmieniła temat. Trudno.
- No i co z tego? Niech sobie skacze, i tak długo w tej okolicy nie
pożyje. - kiedy zakończyłem to zdanie, Nina od razu rzuciła się w pogoń
za zajęczakiem.
Po kilku minutach gonienia go, został złapany.
- Chodź, uwolnijmy tego biedaka. - powiedziała z królikiem w pysku.
Dobra dusza, tak? Być może uda mi się jej zaimponować udając ową
"dobrą duszę". Anu, weź się do roboty, dasz radę - myślałem.
- Idziesz ze mną? - rzekła nieco znudzona wadera.
- Ni... To znaczy TAK, tak, idę. Biedny mały, smacz... to znaczy
bezbronny, królik jest w opałach! Chodź za mną, znam te tereny jak
własną kieszeń. - odpowiedziałem. Chyba trochę się przejęzyczałem, ale
mam nadzieję, że tego nie zauważyła.
- Ekhm... No to chodź. - po tych słowach wadera ruszyła przed siebie.
Wyprzedziłem ją, i prowadziłem poza tereny watahy, gdzie wypuściła królika.
- Może pójdziemy na spacer? - zapytałem.
<Nina?>
Uwagi: brak
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz