- W porządku. Możesz zostać. - odparł po chwili namysłu.
- Taaak! - pisnęła uradowana waderka. Uśmiechnąłem się pod nosem. Dawanie radości innym jest całkiem przyjemne.
- Dan. - zwrócił się do mnie Alexander. - Oprowadzisz ją po terenach i wskażesz jej nowy dom.
- Ta jest! - wykrzyknąłem i przyłożyłem łapę do czoła, zupełnie jak żołnierz przyjmujący polecenie od generała.
- W takim razie już idź. Ja muszę się na razie zająć Valką. - odrzekł znikając w głębi jaskini.
- To chodź. Idziemy! Pora rozpocząć pasjonującą przygodę prowadzącą w nieznane! - powiedziałem ruszając marszem w linii prostej przed siebie, unosząc radośnie wysoko łapy. Wadera zachichotała, po czym podreptała krok w krok za mną. Miała zaledwie kilka miesięcy, a już była sprawna jak dorosły.
- Kto wesoły ten niech gna, niech nie stoi tam pół dnia! Kto ma siłę ten niech idzie, niech nie płacze jak te dzidzie! - wrzeszczałem zmyślony tekst piosenki wedle znanej wojskowej melodii. Astrid już dłużej nie wytrzymała i śmiała się w głos. Wkrótce się do mnie dołączyła i razem wyliśmy jak opętani plącząc słowa.
Po kilku mile spędzonych godzinach zdałem sobie z tego sprawę, że już pokazałem jej wszystkie tereny, prócz tych stanowiących zagrożenie dla członków watahy. Wspomniałem o nich jedynie tyle:
- Posłuchaj As.
- As? Jak ta karta do gry?
- Tak. Pasuje do ciebie ty mój mały Asie. - roześmiałem się i poczochrałem ją po łebku. Włosy na jej małej główce lekko się najeżyły. Waderka lekko niezadowolona zdmuchnęła niesforne pasmo włosów z oczu. Wyglądała naprawdę uroczo.
- A więc co chciałeś mi powiedzieć?
- Eee... Zapomniałem. - odparłem lekko zawstydzony. As przewróciła oczami.
- No to sobie przypomnij...
- Ah, tak! Już wiem! - wykrzyknąłem po chwili.
- A więc słucham.
- Uważaj na Tajemnicze Podziemia, Mroczny Las... - wyliczałem na pazurach. - ...Smocze Podziemia, Miasto... Oj, pazury mi się skończyły.
- To licz na kolejnej łapie.
- A, no tak! - roześmiałem się. - Jezioro Zapomnienia, Most Nieskończoności, Drzewo Wiedzy i Dolinę Cudów i Marzeń. Tym razem pazury mi się nie skończyły. - mruknąłem zupełnie zadowolony z siebie.
- A dlaczego? Możesz mi pokrótce o nich opowiedzieć? - zapytała As wyraźnie zaintrygowana.
- A od czego w takim razie mam zacząć?
- Hm... Może w tej samej kolejności co wymieniałeś?
- A więc to było tak... - zacząłem swoją opowieść. Wadera od początku do końca mnie wysłuchała. Była naprawdę zaciekawiona - można było to wyczytać w wyrazu jej otwartego z wrażenia pyszczka.
- Jeżeli coś pokręciłem, to bardzo przepraszam. Lepiej by było, jakbyś zapytała o to Kiiyuko jak wróci. Uczy Wilczej Historii.
- To wy się uczycie? - zdziwiła się.
- Tak. I historii, i magii, i logiki i całej reszty bzdetów, które nam się nigdy w życiu nie przydadzą. - mruknąłem z niesmakiem.
- Przecież nauka jest fajna! Można się tylu rzeczy dowiedzieć...
- Ale mnie to niezbyt interesuje. Już za niedługo będę dorosły i nie będę musiał się tym przejmować. - wypiąłem z dumą pierś.
- A nauczyciele są mili?
Westchnąłem z niezadowoleniem.
- No mili, chyba że ich zdenerwujesz. A teraz zmieńmy proszę temat, bo pogawędka o szkole nie jest zbyt miła. Znaczy się dla mnie.
- Ale mnie to interesuje! - zaprotestowała.
- A ile masz teraz miesięcy?
- Od niedawna rok, dlaczego pytasz?
- To świetnie się składa. Szczeniaki od wieku 8 miesięcy podejmują naukę i kończą ją mając 2 lata.
- A ty ile masz lat lub miesięcy?
- Jestem pół roku starszy od ciebie. - mrugnąłem do niej porozumiewawczo.
- Ah... Nie zachowujesz się tak. - zaśmiała się.
- No wiem... Nie musisz mi tego wypominać. - również się roześmiałem.
- A gdzie będę spać?
- Chodź, to ci pokażę. - rzekłem ruszając dalej w drogę.
- Ok! - odrzekła wiernie podążając za mną. Po kilku minutach doszliśmy do skromnego wgłębienia w skale.
- To twoja jaskinia. Mam nadzieję, że się szybko zadomowisz. - uśmiechnąłem się.
- A ty gdzie masz swój dom?
- Tam. - wskazałem łapą na jaskinię mieszczącą się kilka metrów dalej.
- Będę mogła cię odwiedzać?
- Spoko, na to liczę. A teraz wydaje mi się, że się już trochę się ściemnia. Szybko ten dzień zleciał, nie uważasz?
- Jeśli ją spędzasz z lubianą osobą, zawsze mija szybciej.
- Heh... No to już idź.
- Pa. - powiedziała ziewając szeroko. Położyła się w jaskini i już usypiała. Najwidoczniej była niesamowicie zmęczona. Uśmiechnąłem się.
- Do zobaczenia i dobranoc. - szepnąłem całując ją delikatnie w czółko. Gdy znikałem w swojej jamie, ona już spała.
***Minęło kilka miesięcy. Dante od jakiegoś czasu jest pełnoletni, a Alexander odszedł na dobre z watahy. Kiiyuko wróciła do służby. As i Dan jednak nadal się przyjaźnią.***
- A więc jak powstała ta wataha? - zapytała Kiiyuko do grupki szczeniaków zebranych na małej łączce. As uniosła wysoko łapkę w górę.
- Ja wiem! Ja wiem!
- W takim razie słucham.
- Nasza Alfa po zaniechaniu dalszych poszukiwań zaginionej siostry postanowiła założyć tą watahę. Wówczas jeszcze nie wiedziała, że tak prędko się ona rozwinie i wzejdzie na sam szczyt.
- A kiedy rozpoczęła ona swoją działalność? - przepytywała dalej nauczycielka.
- 2,5 roku temu.
- Dobrze.
Mądra jest ta As... Pozazdrościć. Dobrze, że tak sobie świetnie radzi w szkole. Naprawdę: nieźle. - myślałem leżąc w krzakach, uporczywie podpatrując szczenięce lekcje.
- To już koniec na dziś. Możecie się iść bawić.
- Taaak! - wykrzyknęły szczenięta rozbiegając się we wszystkie strony. Jedynie As wciąż siedziała w miejscu. Czekała na moje pojawienie się. Po kilku sekundach wysunąłem łapę z krzaków i dałem znak, że może do mnie przyjść. Prędko wykonała polecenie nurkując w krzakach. Cieszyła się na moją obecność.
- Cześć. - uśmiechnęła się szeroko. - Jak ci minął dzień?
- Chyba dobrze. W sumie same nudy: nic się nie dzieje. Nie było żadnego ataku UFO czy morderczych ninja. - powiedziałem lekko rozczarowany.
- Dante! - wykrzyknęła Kiiyuko, gdy znienacka pojawiła się obok. Nie zauważyłem jej nadejścia. Myślałem, że zdechnę ze strachu.
- T-tak droga Alfo? - wydukałem podkulając ogon.
- A ty nie na stanowisku? - wyglądała na naprawdę zezłoszczoną.
- Ja tylko porozmawiać przyszedłem...
- Porozmawiać? Natychmiast marsz na stanowisko, bo jeszcze przez ciebie wróg się do nas wedrze.
- Dobrze... - odparłem opuszczając na dół łeb i smętnie wędrując na ustalone dzień wcześniej miejsce.
- A mogę mu pomóc? - zapytała chętnie As, starając ochronić moją dobrą opinię u Alfy. Kii westchnęła.
- Możesz. Bylebyś jej pilnował. Nie chcę, żeby coś jej się stało.
- Ok. - odparłem automatycznie szczęśliwszy na myśl, że ktoś mi pomoże przy tak żmudnym zajęciu.
<As? Przepraszam, że tak długo... Obiecuję poprawę.>
Uwagi: brak
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz