W jeden z upalnych, letnich dni postanowiłam wyjść poza tereny watahy i
pozwiedzać trochę. Nie wiedziałam ile ta podróż będzie trwała i czy po
drodze będzie coś jadalnego, więc musiałam poświęcić sporo czasu na
przygotowania. Po obładowaniu się torbami z prowiantem i innymi
drobiazgami mogłam nareszcie wyruszyć! Postanowiłam kierować się w
stronę gór i stamtąd wyszukiwać czegoś interesującego. Po całodniowej
tułaczce przez górski krajobraz powoli zaczynało się ściemniać. Musiałam
na szybko znaleźć jakieś schronienie, gdzie będę mogła przeczekać noc.
Jest! Niedaleko znajdowała się mała jaskinia, którą, całe szczęście,
wypatrzyłam. Niestety okazała się zamieszkana przez jakieś dziwne małe
stworzonko. Wyglądało tak uroczo! Zachwycona słodkim maluchem,
przestałam być czujna. Istota widocznie to zauważyła i zaatakowała. Z
jego ucha wyrósł wielki, ostry kolec, który wbił się w moje ciało.
Poczułam przeszywający ból. Wszędzie było pełno krwi, a ja bardzo szybko
traciłam siły. Póki jeszcze stałam o własnych siłach, rzuciłam w jego
stronę liną z mroku, która przytwierdziła go do ściany jaskini. Chciałam
uciec jak najdalej, zanim ten dziwaczny stwór się uwolni, niestety po
kilku krokach upadłam. Rana okropnie bolała, a mi kręciło się w głowie.
Chwilę później straciłam przytomność. Ponownie obudziłam się w...
jaskini? Nie była to ta sama, co wcześniej. Ta była większa, a wokół
mnie leżało sporo głazów. Chciałam wstać, lecz ból zmusił mnie do
ponownego położenia się. Wtedy zauważyłam, że mam na sobie bandaż.
- Gdzie j-ja jestem? - wymamrotałam
- Och, obudziłaś się już! - Usłyszałam z daleka nieznany, kobiecy głos.
- Co ja tu robię? Skąd ten bandaż? - zaczęłam zadawać pytania
- Jesteś na terenie naszej watahy. Pewien basior znalazł cię niedaleko
naszych terenów z okropną raną na brzuchu. Postanowił cię tu przynieść,
bym zerknęła na to. Miło z jego strony, prawda?
- T-tak... - powiedziałam lekko zmieszana, po czym dodałam. - Dziękuję za pomoc, jednak powinnam już iść...
- O nie, nie, nie! Zostaniesz tu, póki to paskudztwo się nie zagoi. Nie
byłabym mądra, gdybym cię teraz puściła. Nie powinno potrwać to długo, a
ten czas spędzisz tutaj. - Rzekła stanowczo wadera. Chciałabym odmówić,
chociaż pewnie i tak by mnie nie puściła... No nic, kilka dni mi nie
zaszkodzi, pewnie nikt nie zauważy. W sumie to dobrze, że mnie
znaleźli... Ciekawe co by się stało, gdybym tam została? Właśnie! Muszę
podziękować temu wilkowi.
- A ten wilk... Gdzie go znajdę? - spytałam
- Mieszka trzy jaskinie dalej, chociaż przebywa w niej tylko nocą. Na
imię mu Mateo, raczej łatwo znajdziesz. - Podziękowałam za informacje i
znów próbowałam wstać. Tym razem mi się udało, ból nie był już tak
silny. Trzy jaskinie dalej... Tak? Jest dopiero ranek, ale może jeszcze
nie wyszedł? Przegryzłam coś na szybko i poszłam w wyznaczone miejsce.
Niestety, basiora już nie było... No nic, postanowiłam, iż wrócę
wieczorem. Żeby nie nudzić się przez ten czas poszłam na spacer między
terenami. Były piękne! Szkoda, że oglądam je w takich okolicznościach.
Dzień powoli dobiegał końca...
<C.D.N.>
Uwagi: brak
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz