Zabiłam go. Zabiłam tego wilka z zimną krwią. Dan powiedział, że to był
demon, nie ja. Jednak on był we mnie. Mogłam go powstrzymać, a tego nie
zrobiłam. Starałam się pocieszyć tym, że to była moja pierwsza
przemiana, nie wiedziałam co się dzieję. Niestety, ale wtedy
przypominałam sobie skąd jest ten demon, a to dodawało kolejne żale,
które do siebie miałam. Zresztą nie ważne, teraz trzeba się skupić i
zająć pochowkiem.
- To kto go niesie? - spytałam wskazując na rozprute ciało.
- Mogę ja to zrobić. - ofiarował się Dante.
- Lepiej nie, ja to zrobię. - odparłam zamyślona co basior odebrał jako urazę.
- Uważasz, że ja się do tego nie nadaję? Że go upuszczę i zapomnę? - pytał oburzony.
- Boże, Danny, nie! Nie uważam cię za głupiego! - wykrzyknęłam.
- To o co chodzi? - spytał unosząc brew.
- Chcę go nieść, by odpokutować to, że w ogóle trzeba to zrobić. -
wyjaśniłam. Basior nie odpowiedział. Westchnęłam w duchu i zawiesiłam
sobie bezwiednie ciało na grzbiecie. Szło mi się ciężko, chwiałam się na
oba boki. Gdyby nie Dante, który chronił mnie przed upadkiem już bym
się z tysiąc razy przewróciła. Mój towarzysz wędrówki był dziwnie
małomówny.
- Nie w tą stronę. Idziemy do Mrocznego Lasu... - powiedział tylko jedno zdanie, kiedy nieumyślnie skręciłam w stronę Cmentarza.
Wstydliwie spuściłam wzrok. Dalej już była całkowita cisza.
Po głowie cały czas chodziły mi jego słowa "Jesteśmy tylko dobrymi
przyjaciółmi i nic więcej nas nie łączy". One bolały. Tak bardzo bolały.
- Jesteśmy na miejscu. - moje rozmyślania przerwał nieobecny głos Dante. Delikatnie zrzuciłam wilka z grzbietu.
- No to kopiemy. - westchnęłam i wzięłam się do pracy. Danny zrobił to
samo. Po dłuższym czasie wykopaliśmy głęboki rów. Wsadziliśmy tam obcego
wilka i zakopaliśmy. Na koniec ułożyłam krzyż z gałązek na świeżo
ułożonej ziemi.
- Panie, święć nad jego duszą. - wyszeptałam i dałam upust emocjom.
- Astrid, nie płacz. Musimy stąd iść. - mówił w dalszym ciągu nie
wyrażający żadnych emocji Dante. Skinęłam tylko głową i ruszyłam ku
wyjściu, Dante szedł za mną. Nagle ktoś wyskoczył przede mnie.
Wystraszona pisnęłam.
- Ktoś ty? - zawołałam wystraszona.
- Shadow, ślicznotko. - odparł basior.
- Shadow, cicho siedź! - wykrzyknął drugi basior wyłaniający się z mroku.
- To ty siedź cicho Xander! Nie będziesz mi rozkazywał! - warknął Shadow.
- Proszę, proszę. Kogo my tu mamy? - spytał chichocząc samiec nazwany Xanderem.
- Xander, Shadow. Oni są od Asai! O nie! Chwila, Xander to przecież
Alexander! Ale po przemianie, nic nie pamięta, nie wie, że ma przed sobą
jednego z wilków co chciały dołączyć, kiedy był na zastępstwie za
Kiiyuko oraz (co ważniejsze) swojego siostrzeńca. Znowu podobno Shadow
był kiedyś Leo, który jest... - myślałam.
- Ale już nie jestem i musisz się z tym pogodzić, mała. - odparł Shadow.
- Dante...? - wyszeptałam powracając do myśli o nim - Co robimy?
- Nie wiem. - odszepnął.
- Cicho siedzieć! Kto go zabił? - spytał któryś z wrogich nam wilków.
- To ja! - myślałam wbrew woli.
- Ona. - wskazał na mnie Shadow.
- O nie! On czyta w moich myślach! - krzyczałam dalej w swoim umyśle.
- Właśnie złotko. - odparł znowu basior.
Nie wiele myśląc znowu spytałam o to co robimy Dan'a, usłyszałam taką samą odpowiedź.
- Ale ja wiem! Biegnij! - wyszeptałam tak, by tylko on mnie usłyszał i
ruszyłam do biegu. Biegliśmy razem, jednak po jakimś czasie zaczęłam
opadać z sił. Byłam mniej wytrzymała. Dante biegł dalej nie zdając sobie
sprawy, że zostałam w tyle. Biegłam jednak dalej. Zaczynałam go
doganiać kiedy drogę zastąpili mi wrogo nastawione wilki.
- Gdzie tak gnasz? - zaśmiał się Xander.
- Byle od was. - warknęłam rzucając się na niego. Zadawałam mu rany, które od razu się goiły.
- Ty mała... - zaczął, ale Shadow go powstrzymał.
- Słyszałeś Asai, ma pojawić się przed nią żywa.
Z pyska basiora znikł uśmiech, kiwnął lekko głową.
- Ok... - westchnął zrezygnowany.
Myślałam właśnie czemu teraz nie mogę zmienić się w demona, kiedy Shadow mi przerwał.
- Widzisz ten wisiorek? - spytał i pokazał na wisior zawieszony za kolcu
ze skrzydła. Skinęłam głową. - Blokuje on zamianę w demona i odzyskanie
prawdziwej postaci. Działa teraz także na ciebie, teraz dopóki jesteś
tu z nami. Dostałem go od Asai tylko na dzisiaj. - skończył z dumą w
głosie.
*** (mija trochę czasu, spędzonego na podróż na tereny wrogiej watahy) ***
- (...) I właśnie dlatego masz nie odchodzić daleko od nas. - gadał jeden z basiorów.
- Przepraszam was, ale teraz MUSZĘ odejść od was. Mam potrzebę. -
wyjaśniłam zalewając się rumieńcem. Było mi wstyd o tym gadać, jednak
tylko to mogło mi pomóc. Samce wyrazili zgodę. Odeszłam za krzaczek
gdzie szybko użyłam mocy i zmieniłam wygląd na dowolny inny.
- Długo jeszcze? - spytał Shadow.
- Astrid, tak? Idziesz czy nie? - wtórował mu Xander.
- Jaka Astrid? Kto to? - spytałam wyłaniając się zza krzaków jako inny
wilk. Zmienił mi się nawet głos. Basiory spojrzeli na siebie i ruszyli
za krzaki, prawdopodobnie myśląc, że spotkają tam mnie w moim zwyczajnym
wyglądzie. Krzyczeli jak najęci, sama nie wiedziałam co który mówił.
- Nie ma jej!
- Przecież widzę!
- Asai nas zabiję!
W końcu im przerwałam.
- Przepraszam was, ale mogę prosić was o przedstawienie się? - spytałam udając lekko urażoną.
- Jasne, jasne. Jestem Shadow, to jest Xander. A ty ślicznotko jak się nazywasz?
- Ja mam na imię A... Ahira, tak Ahira. - odpowiedziałam.
- Idziesz z nami? - pytał Shadow dalej pożerając mnie wzrokiem. On serio
jest dziwny i desperacko szuka dziewczyny. Ja raczej podziękuję,
chociaż jako Ahira mogę się trochę pobawić i nakłonić go do pójścia
prosto w łapy Suzanny i Kiiyuko.
- A gdzie idziecie? – spytałam udając zaciekawienie.
- Do domu, do Watahy A… - zaczął Xander, jednak Shadow mu przerwał.
- Właściwie to nigdzie, a ty?
- Ach, do Watahy Magicznych Wilków, mam do pogadania z Alfą. – parsknęłam udając kompletny brak szacunku do Ishi.
- Możemy iść z tobą? – spytał Shadow.
- Mów za siebie. Ja nie idę! – oburzył się Xander i odszedł. Shadow został – punkt dla mnie!
- Jasne, chodź. – powiedziałam i ruszyłam w przeciwną stronę niż Xander. Basior z szerokim uśmiechem szedł za mną.
Po dłuższym czasie, który mijał mi niezbyt fajnie (Shadow cały czas
próbował mnie poderwać, na co ja niestety musiałam odpowiadać promiennym
uśmiechem) w końcu doszliśmy do terenów Watahy Magicznych Wilków.
Powoli, kiedy zagłębiliśmy się w tereny zauważyłam znajomą mi sylwetkę basiora, który szybko tu przybiegł.
- Co tu robisz?! – warknął Dante, którym oczywiście był on – I gdzie jest Astrid?
- Młody, cicho siedź. Zniknęła, nie ma jej. – wzruszył ramionami Shadow. Zanim Dante zdołał coś powiedzieć odezwałam się ja.
- Shadow, kochany (jak te słowo przeszło mi nie mam zielonego pojęcia!)
daj mi chwilę porozmawiać z tym o. – wskazałam na Danny’ego.
- Dobrze, ale wracaj szybko. – odparł tylko tamten.
- Chodź. – syknęłam do Dan’a i odeszłam nie co większy kawałek dalej.
- Kim ty do diabła jesteś i czego chcesz?! – zawołał.
- Cicho, Dante. To ja, Astrid. Zmieniłam wygląd. – wyszeptałam nerwowo.
- Skąd mam mieć pewność, że to prawda? – spytał podejrzliwie.
- Możesz mnie o coś zapytać. O coś co tylko Astrid wie. Ale najpierw
posłuchaj, wierzysz czy nie. Zaprowadź mnie do Alfy, mnie i Shadow’a.
- Dobra, powiedz mi… - zamyślił się basior.
- Możesz szybciej? – spytałam zniecierpliwiona.
- Tak, tylko daj mi pomyśleć. – odparł.
- Ok, ok. – westchnęłam.
- Dobra już mam! – zawołał.
- No? – spojrzałam z pytaniem wymalowanym na pysku.
<Dante?>
Tak wyglądała Astrid po przemianie:
Uwagi: Rozwijaj skrót "WMW".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz