Zacieśnianie więzi

W ramach lepszego zapoznania się ze sobą realizujemy comiesięczny projekt losowania osób, do których można napisać op. i dostać dzięki temu +3 pkt. do każdej z umiejętności (+1 pkt. do mocy).
Link do osób, które zostały wylosowane znajduje się tutaj. :)

piątek, 28 sierpnia 2015

Od Suzanny "Moja historia" cz. 2 (cd. chętny)

- Yyy... Dzień dobry, mogę dołączyć do watahy? - spytałam niepewnie mała waderka. Patrzyłam na nią z góry marszcząc brwi.
- Ty jesteś... szczeniakiem?
- Tak.
- Ile masz miesięcy?
- Sześć, proszę pani.
W zamyśleniu przyglądałam się waderce. Nie mogłam jej zostawić na pastwę losu, ze względu na bardzo młody wiek. Nie poradziłaby sobie w tak wielkim świecie kompletnie sama. Wilki, w szczególności młode, powinny przebywać w stadzie, w otoczeniu innych wilków.
- A imię?
- Iv.
- To jest skrót od czegoś, prawda?
Mała się skuliła.
- E... Nie...
Po oczach poznałam, że nie mówiła prawdy. Lekko się uśmiechnęłam. Trochę jakbym widziała siebie: częściej przedstawiałam się używając ksywki, niż imienia.
- Wiem, że to jest skrót. Gdy dołączasz do watahy muszę mieć pewność, że masz imię takie, jakie podajesz, by się nie okazało, że jednak jesteś po stronie wroga. Gdy używasz tylko i wyłącznie swojej ksywki, nawet do spraw ważnych, które wpływają na twoje dalsze życie, inne wilki mogą nie mieć do ciebie zaufania. Domyślam się, że po prostu nie lubisz swojego imienia. Ja jestem Suzanna, lecz dużo bardziej przypadła mi do gustu ksywka Ishi czy Pestka. W takim razie powiesz mi, jak masz na imię?
- Ivette. - mruknęła odwracając wzrok zawstydzona.
- No dobrze. Więc Iv, mówisz, że chcesz dołączyć do watahy?
- Tak...
- Myślę, że znajdzie się tutaj miejsce dla ciebie. Pamiętaj, że przez pierwszy miesiąc będziesz obserwowana, więc nie wywiń czasem czegoś, co zepsuje twoją reputację już na samym starcie.
- Dobrze. - pokiwała potakująco łebkiem. Wydawała się być całkiem sympatyczna.
- Chcesz, żeby ktoś cię oprowadził?
- Nie, dziękuję. Sama sobie poradzę.
- W takim razie możesz już iść. Jaskinie dla szczeniąt są około stu metrów na lewo od mojej.
Iv pokiwała po raz kolejny głową i szybko wyszła w wyznaczone przeze mnie miejsce. Po chwili zastanowienia zdałam sobie sprawę z tego, że pora rozprostować kości. Wyszłam przed jaskinię i ujrzałam zdumionego Yusufa obserwującego Iv, która właśnie poszukiwała wolnej jamy, gotowej do zamieszkania.
- Jak ją poskromiłaś?
- Proszę? - zapytałam zwracając wzrok na basiora.
- Jak ją poskromiłaś? - powtórzył.
- Nie rozumiem.
- Była wobec mnie strasznie pyskata, a teraz zmieniła się w istnego... aniołka. Jak to zrobiłaś? Czy to jakaś czarna magia?
Zaśmiałam się ironicznie.
- Tsa... Tylko, że ona była taka od początku, jak ją tylko zobaczyłam.
Yusuf uniósł brwi zaskoczony.
- Może ma jakieś rozdwojenie jaźni?
- Tego nie wiem, ale jak chcesz, możesz ją trochę poobserwować i sprawdzić. I tak jest na okresie próbnym, więc można uznać, że masz do tego prawo.
- Dobrze, choć sądzę, że mam inne sprawy na głowie.
- W porządku, rozumiem. Idę się przejść. Wybierasz się ze mną?
- Niestety nie, a jakbym chociaż chciał, to i tak nie mam czasu.
- Czyli mam rozumieć, że nie chcesz? No dzięki, wiesz? - skrzywiłam się, a następnie ruszyłam w swoim własnym kierunku z wysoko zadartym nosem. Nie będę się dalej użerać z tym plebsem. Tylko, że gdzie mogłabym się udać? Może zrobię kółeczko po terenach, gdzie wilki pełnią swoje stanowiska, a później skierować się do biblioteki? Tak, do dobry pomysł. Przez tan czas powinnam zebrać trochę weny i pomysłów na pierwszą książkę, którą dopiero napiszę. Nawet jeszcze nie wiem, o czym mogłaby być... Właśnie. Yusuf mówił coś o rozdwojeniu jaźni? To może być dobry temat. To będzie główny bohater, czy też bohaterka? Hm... Bohaterka, która ma w dodatku siostrę bliźniaczkę. Tak! Świetnie!
Minęłam Plażę.
I będą nie dość, że się zamieniać na miejsca, to jeszcze sprawiać wrażenie trojaczków, bo jedna z nich będzie miała rozdwojenie jaźni! Super! Tylko, że czy to ma być świat rzeczywisty, czy fantastyczny? Hm... Trudna decyzja. Może coś na wzór Opowieści z Narnii, że odnajdują magiczny przedmiot, których ich przenosi do innego świata...
Wyszłam z Zielonego Lasu.
Nie, to przereklamowane. Przez cały czas idę tokiem myślenia jako człowiek... A może moje bliźniaczki będą magicznymi wilkami? Chociaż... Mogę z nich zrobić dowolne inne stworzenia. Albo jednak nie. Niech będą magicznymi wilkami, które przechodzą przemianę w... hm... Xerale. Tak, magiczne wilki z przemianą w xerala. Genialne. I może na samym końcu zostaną przemienione w xerale na zawsze? Niech tak będzie. Trochę tragedii musi być. Może zdarzą się wilki, które po przeczytaniu tej książki uznają to za legendę opartą na faktach? To byłoby niezłe.
Ostanie drzewo Magicznego Ogrodu jest już za mną. Moim oczom ukazało się wydrążone drzewo, w środku którego kryła się nasza Biblioteka Barwnej Duszy. Weszłam do środka i powitałam krótko Lithium. Poprosiłam o mój notes, który zawsze leżał w jej biurku, gdyby nagle naszła mnie wena twórcza oraz wieczne pióro nabyte kiedyś w Mieście. Kolejną czynnością było udanie się w najdalszy zakątek biblioteki, przemiana w człowieka oraz usadowienie się na krześle i rozpoczęcie pisania.
Nawet nie wiem kiedy skończyłam czterdziestą stronę zeszytu i wyjrzałam przez małe okienko przy dębowym stole. W szybie odbijała się świeca postawiona po mojej prawej stronie przez Lith, bym cokolwiek widziała, pisząc bez pamięci o przygodach Ylium i Mlium oraz ich urojonej siostrze Xlium. Westchnęłam i zamknęłam zeszyt. Dopiero wtedy poczułam, jak bardzo byłam głodna i zmęczona, a także uświadomiłam sobie, że jestem tam zupełnie sama. Zawahałam się. Może się tutaj zdrzemnę? Pomysł nie był wcale aż taki zły, bo kanapa zrobiona z wystruganego drewna oraz przykryta starym kocem wyglądała całkiem obiecująco. Zamknęłam zeszyt, poczłapałam do biurka bibliotekarki, włożyłam notes i pióro do szuflady i ją zasunęłam. Tam mój rękopis był bezpieczny, bo nikt prócz mnie i Lith nie wiedział, że tam jest. Ziewając, poczłapałam do prowizorycznej kanapy, położyłam się i przemieniłam w wilka. W tej formie mniej mi przeszkadzała jakość łóżka, więc mogłam spać na praktycznie wszystkim. No dobrze, na PRAWIE wszystkim, bo prócz rozgrzanych węgielków, gwoździ lub ostrych kamieni. Pewnie ta lista by była dłuższa, gdybym nie była tak wykończona.
- Dobranoc. - szepnęłam do siebie, już na wpół śpiąc. Rzadko kiedy udaje mi się wpaść w sidła mroku, nazywane snem tak szybko od położenia się, ale tym razem odpłynęłam po czasie nie większym, niż dwie minuty.

<Kto znajdzie Suzi drzemiącą w bibliotece do południa? xD>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz