I o to pobliskiego ranka miał przyjść długo oczekiwany dzień. Kai poszedł po coś do jedzenie. Tak się martwiłam, że późno wróci, a on przyniósł mi jedzenie do jaskini, żebym za bardzo się nie zmęczyła, a najadła do syta. Byłam najedzona i miałam ochotę się zdrzemnąć, ale nagle złapały mnie okropne boleści brzucha.
- Nari? - zapytał Kai spoglądając na mnie.
- To chyba teraz... - odpowiedziałam.
- To ja może pobiegnę po Yusufa lub Ice?
Pokiwałam tylko głową, a mój partner ruszył jak z procy. Wiedziałam, że ból będzie narastał wraz z stresem i strachem.
***
Po tym jak przyszedł Yusuf, poród nie trwał długo i obyło się bez większych problemów.- Po wszystkim - powiedział, gdy ból całkiem zniknął.
Mimo wszystko byłam wykończona. Gdy poczułam, że dwa małe pyszczki pochłaniają mleko, uśmiechnęłam się. Moja kochana Achita i synek Draven. Kai przyjrzał się naszym dzieciom i szeroko się uśmiechnął. Kiedy skończyły pić, przyjrzałam im się. Słodziutkie małe wilczątka.
- Przyzwyczaisz się do bycia ojcem? - zapytałam basiora z uśmiechem.
- Jasne - odpowiedział Kai.
- A ja nie wiem czy będę dobrą mamą. Zobaczymy...
- Dobra, a teraz się zdrzemnij, bo widzę jaka zmęczona po tym jesteś.
- Nie jestem - ziewnęłam.
- Nie, wcale - odpowiedział ze śmiechem i przytulił mnie.
Po kilku minutach jednak zasnęłam z zadowoleniem, że zostałam mamą.
Uwagi: literówki...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz