Moja mamusia wraz z moją ciocią o czymś zażarcie dyskutowały.
Przekręciłem pysk i nastawiłem uszy, bo być może coś usłyszę. Niestety
dochodził do mnie nie zrozumiały szmer ich głosów. Coraz zerkały na
mnie, a ja wtedy odwracałem wzrok. Czemu mi nic nie mówią? Już nie
jestem taki mały. Już wiele rozumiem, mimo że nie mam doświadczenia
życiowego. Długo się nie zatracałem myślami, bo niespodziewanie zacząłem
wąchać kwiatki od spodu. Tak dosłownie. Suzi śmiejąc się przyszpilowała
mnie do ziemi, a przebiśniegi, które niepewnie wychodziły na światło
dzienne. Waderka po chwili zeskoczyła ze mnie.
- Chodź, pokażę ci coś! - była zachwycona.
- Znowu znalazłaś zdechłą wiewiórkę? - podniosłem się, również z nie wiadomych mi przyczyn wypełniła mnie euforia radości.
- Coś lepszego! - aż pisnęła.
- Poczekaj powiem mamie, że idę z tobą.
- Oj to nie potrwa długo.
- No niech ci będzie.
Jeszcze kątem oka zobaczyłem, że do konwersacji dołączyła moja druga
ciocia - Kii. Teraz na pewno nie będą zwracać na mnie uwagi. Będą rozmawiać
w najlepsze.
----
Przyjaciółka pewnie prowadziła mnie przez ciemny las w którym unosiła
się podejrzana zmieniająca kolor mgła. Wlokłem się za nią rozglądając się
za potencjalnym niebezpieczeństwem.
- Suzi, na pewno wiesz gdzie idziemy?
- Nie - zaśmiała się - Znalazłam to miejsce dziś rano i to przypadkiem.
Jejciu, tego się nie spodziewałem. Dla świętego spokoju chciałem wziąć
Suz i wrócić, nie że się boję czy coś, ale dbam o swoje bezpieczeństwo.
- Zu, to nie jest najlepszy pomysł.
- Cykasz się?
- Nie.
- To chodź!
- Cii...
- Jeszcze ktoś lub coś nas usłyszy.
<Zu dajesz>
Uwagi: literówkiiiii
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz