Słońce
powoli sięgało zenitu, ale Kiiyuko dalej nie było widać. Już od godziny
siedziałam w parku i zastanawiałam się czy dobrze zrobiłam, wstępując do
tej watahy. Wszyscy tutaj byli tacy rodzinni i podejrzliwi w stosunku
do obcych. Już kilka razy tego dnia widziałam w krzakach jakiegoś wilka.
Z pewnością mnie sprawdzał. W pewnym momencie miałam zamiar krzyknąć do
niego "nic mi nie jest", ale oderwał mnie od tego pomysłu jakiś zając,
co wybiegał zza pobliskiego krzaka. Musiałam go pewnie przestraszyć.
Dziwiło mnie to, że uczepili się akurat mnie. W końcu słyszałam, że
niedawno dołączyło kilka nowych wilków, a w takim wypadku nie
zdziwiłabym się, gdyby mnie w krótkim czasie wywalili. W końcu już kilka
osobników musiało stąd odejść przez brak dyscypliny. W życiu nie
słyszałam, żeby wywali kogoś przez takie coś! Każdy tutaj musi objąć
jakieś stanowisko i na ślepo słuchać się Alfy. W mojej watasze tak nie
było. Wszyscy zawsze chodziliśmy razem, a polować musiał każdy od 2 roku
życia. Nie było wyznaczonych ról. Oczywiście był wilk Alfa (mój wujek),
ale on przeważnie decydował tylko przy najważniejszych sprawach. W
reszcie decydowało głosowanie. Poza tym tam każdy mógł być sobą, a tutaj
każdy oczekiwał ode mnie tego, że się zmienię. Nagle usłyszałam za sobą
szelest. Spojrzałam w tamtym kierunku. Nikogo tam nie było. Zdziwiona
rozejrzałam się wkoło. Ujrzałam jakiś ruch przed sobą w krzakach.
Wstałam i podeszłam trochę bliżej.
- A mi się podobasz taka jaka jesteś - Usłyszałam głos koło swojego prawego ucha i aż podskoczyłam z zaskoczenia.
- Mógłbyś się tak nie skradać?! - Krzyknęłam oburzana - I skąd w ogóle ci przyszedł do głowy taki tekst?
Wilk
spojrzał na mnie ze zdziwieniem po czym zaczął się śmiać. Spojrzałam na
niego ze złością po czym się obróciłam i poszłam dalej uliczką.
- Ej! Czekaj! - krzyknął basior po czym mnie dogonił - Pokornie przepraszam mademoiselle.*
Przekręciłam oczami zatrzymując się przy tym.
- O co ci chodzi?! Ja tu czekam już chyba od godziny na Alfę, a w tym czasie ktoś mnie szpieguje i potem zjawiasz się ty.
-
Wiem, że czekasz na Kii, ale tak się właśnie składa, że ona mnie tu
przysłała, bo aktualnie jest zajęta. Po drugie nie było to szpiegowanie, a
raczej towarzyszenie na odległość.
- Dla mnie nie ma różnicy między tym, a tym - spojrzałam na niego ze złością.
-
Dobra, zapomnijmy już o tym. Tak w ogóle to chyba się jeszcze nie
przedstawiłem... Jestem Kai. DJ i patrol naziemny. A ty jesteś Blue.
Czyż nie?
- Ta... Alfa ci powiedziała? - powiedziałam od niechcenia.
- Przeczytałam w twoich myślach... - odpowiedział trochę zmieszany.
- Że co?! - krzyknęłam. - Kto ci pozwolił grzebać w moich myślach!!!
Przez chwilę wydawało mi się, że go zbiję. Spojrzałam mu głęboko w ślepia. Wykrzywił się w grymasie bólu. Przewalił się.
-
Proszę! Przestań... - powiedział z trudem. Znowu użyłam tej strasznej
mocy. Łzy napłynęły mi do oczu. Z trudem przestałam. Przed oczami stanął
mi widok cierpiącego Echo**. Zaczęłam uciekać. Nie wiedziałam gdzie,
byle najdalej od wszystkich, których mogłam jeszcze skrzywdzić.
W
myślach powiedziałam jeszcze "Nie chciałam tego zrobić" i miałam
nadzieję, że Kai to usłyszy. Biegłam lasem przez długi czas. Nie miałam
zamiaru wracać ani do Kai'ego ani do reszty watahy. Nagle dotarłam do
granicy lasu. Ku mojemu zdziwieniu (i przerażeniu) przed sobą ujrzałam
miasto. Nigdy jeszcze nie byłam wśród ludzi i tylko raz widziałam jak
matka wchodziła w postaci człowieka do niedużego miasteczka. Gdy wróciła
nie była w zbyt dobrym nastroju. Ja również potrafiłam zmieniać postać,
ale w mojej watasze było to w pewien sposób zakazane. Gdy zaczęłam
przywoływać myśli o mojej rodzinie, w pewnym momencie zachciało mi się
płakać. Usiadłam pod drzewem i zaczęłam szlochać.
- Wiem, że nie chciałaś tego zrobić. - Gdy to usłyszałam zerwałam się na równe nogi (łapy). Kawałek dalej stał Kai.
- Jaki jest twój żywioł? - spytał i podszedł do mnie.
Nie miałam siły, więc odparłam krótko:
- Nie wiem. - Basior przyjrzał mi się uważniej.
- Gdy mnie zaatakowałaś...
- Wiem, przepraszam cię... ja... ja nad tym nie panuję - przerwałam mu w połowie zdania.
-
Nie o to chodzi. Gdy mnie zaatakowałaś nie potrafiłem użyć mojej mocy.
Mogłem się teleportować lub użyć czegoś innego do powstrzymania cię...
ale nie potrafiłem... Wiedziałem jakie mniej więcej masz zdolności, bo
myślałaś o tym. Czy ty masz zdolność, no wiesz, że potrafisz stworzyć
tarczę która cię chroni przed mocami innych?
- Nic mi o tym nie wiadomo - powiedziałam już trochę wkurzona jego gadaniem. Kai chyba to wyczuł, bo zmienił temat.
-
Lubię przychodzić tu w nocy. Ładnie to wtedy wygląda - tyle świateł i w
ogóle. Czasami brakuje mi tego, że nie potrafię zmienić się w
człowieka...
- A ja z chęcią pozbyłabym się tej mocy...
- A jaką pracę sobie wybrałaś? - spytał Kai
- Co? Jaką pracę? - wyrwał mnie z zamyślenia basior.
- No... zawód. Każdy wilk który potrafi się przemienić w człowieka musi sobie wybrać pracę... w mieście...
- I co się robi w tej... pra... - spojrzałam z zakłopotaniem na basiora.
- Ty nie wiesz co to praca? - spytał zdziwiony.
-
No nie... bo ja jeszcze nigdy nie byłam przy ludziach... w mojej
rodzinie zmiana w człowieka była zabroniona, a poza tym bałabym się, że
nie zapanuję nad sobą...
Kai spojrzał na mnie dziwnym wzrokiem.
- No to mamy problem - powiedział po czym wstał. - Chodź, zaprowadzę cię do pewnej osoby, która może będzie potrafiła ci pomóc.
*Mademoiselle - po francusku panienka, panna
**Echo - brat Blue, który został w Watasze Wilków Miłości (poprzedniej watasze Blue)
<Ktoś chętny?>
Uwagi: czasami zapominasz o przecinkach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz