Szlajałam się dość długo. Byłam w różnych miejscach, już nie rozpierała mnie radość.
Czułam żal i smutek. Nie potrafiłam się cieszyć nawet widząc wiewiórkę,
która do mnie podchodzi. Nie byłam już tą samą osobą. W nocy nie spałam,
patrzyłam w gwiazdy. W dzień szłam, bez celu, przed siebie. Nawet nie
odczuwałam głodu czy pragnienia. Smutek opanował moje ciało i umysł. Ale
gdzieś w tym żalu była cząstka złości, która nie mogła wyjść "na
powierzchnię". Po długiej samotnej wędrówce postanowiłam już wracać do
domu, żeby odpocząć. Ale nie zamierzałam z nikim rozmawiać. Nie chciałam
nikogo spotkać. Jedyne o czym myślałam to byli rodzice, że dobrze by
było mieć ich wsparcie, że dobrze by było gdyby tu stali i przytulili
mnie w trudnych sytuacjach. Niestety ich już nie ma, a siostra nie
bierze większości na poważnie. Więc został mi tylko smutek i żal..
- Sagrina? - ktoś zawołał mnie, głos był mi znany ale nie wiedziałam kto mnie woła.
<cd.Chętny>
Uwagi: Przecinkiiii...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz