Przyjrzałam się osobom zmierzającym w naszym kierunku i od razu je
rozpoznałam. Fate jak zwykle zabawiał się w towarzystwie Vi, a tym razem
kroku dotrzymywała im też Lucy. Wiedziałam, że Percy najchętniej by
stąd wyszedł, ale skoro dotarliśmy aż tutaj, chciałam żeby poznał moje
najbliższe osoby.
- Des! Stęskniłam się za tobą! A to kto, nowy? - zasyczała złośliwie Vi
biorąc mojego drinka i stawiając przede mną pusty kieliszek. Następnie
dłonią skinęła na barmana prosząc o dokładkę. Odpowiedziałam tylko
karcącym wzrokiem, lecz od dawna nie przejmuję się jej docinkami. Jared
tylko odwrócił zmieszany wzrok.
- Percy, to jest Vi. - tu wskazałam na dziewczynę dobierającą się do alkoholu, która nawet nie zwróciła na nas uwagi.
- Fate. - chłopak wykonał gest w stylu zasalutowania.
- I Lucy, chyba ją kojarzysz, zabawiła w watasze przez jakiś czas. - a
brązowowłosa tylko uśmiechnęła się uprzejmie, szeptając do ucha
towarzyszowi, by ten postawił im kolejkę. Oczywiście prośba ta była
raczej niepotrzebna, bo kelner znał nas wszystkich i każdemu
zaoferowałby darmowego drinka, gdyż sam klub należał do charyzmatycznego
dwudziestoczterolatka stojącego przed nami.
- Chodźcie zatańczyć! - wypaliła nagle Vi biorąc pod rękę Fate'a i
ruszając z nim na środek parkietu. Ulubiona piosenka chyba podziałała
też na Lucy, bo złapała pierwszego lepszego chłopaka i powędrowała za
przyjaciółką. Sama spojrzałam prosząco na Jared'a, lecz przekonałam go
dopiero słowami o wyjściu stąd po jednym tańcu.
Gdy rytm z głośników niespodziewanie szybko ustał zapragnęłam więcej,
ponieważ miałam przy sobie jak się okazało świetnego partnera.
Przetańczyliśmy kilka następnych kawałków i wróciliśmy za ladę, by
opróżnić nasze wyczekujące kieliszki oraz, do czego go namówiłam, cztery
kolejne. Później ruszyliśmy do mieszkanka żegnając się wcześniej z
moimi przyjaciółmi.
- Przepraszam... - zaczęłam, kiedy opadłam na swoją kanapę po skończonej
walce z dziurką od klucza. Pewna byłam, że w magiczny sposób uległa
zmniejszeniu.
- Za co? - spytał Percy z widoczną ulgą siadając obok mnie.
- Za ten wieczór. Za ukrywanie prawdy o sobie... Za zmuszenie cię do
siedzenia w tym barze. Za to, że wczoraj nie odpowiedziałam na twoje
pytanie. Za uderzenie cię w twarz. Za tamtą ucieczkę. Za obrażenie ze
strony Kovu. Za to, że ja cię obraziłam. Za to, że jestem jaka jestem.
Naprawdę jest tego aż tyle? - wyliczałam na palcach, a każdy następny
powód sprawiał mi coraz większy ból. Przybliżyłam się do niego i
przytuliłam mocno, jakbym bała się, że zaraz zniknie. Przywierając
policzkiem do jego piersi i wdychając ten uzależniający zapach dodałam
tylko do swojej wypowiedzi słowo "tak".
- Tak? - powtórzył lekko zaskoczony, przetrawiając jeszcze ostatnie słowa.
- Tak, kocham cię. Chcę spędzić z tobą resztę życia. A ty nadal jesteś
tego pewny? - mój głos załamał się przy ostatnim zdaniu i przylgnęłam
jeszcze bardziej do jego ciała, co okiem obserwatora mogło wyglądać jak
próba uduszenia.
< Percy? Przepraszam, kompletnie nie wiedziałam co odpisać. >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz