Mama mnie obudziła. Był wczesny ranek, a na zewnątrz padał siarczysty śnieg.
Byłem rozespany, i szczerze powiedziawszy - spodziewałem się takiej
pobudki. Mama mówiła mi, że muszę iść do innej watahy, do ojca, czy coś
takiego. Nie chciało mi się. Wolałbym zostać tutaj, ale co ja poradzę...
Zniszczę mu życie. Zobaczy, jak to fajnie porzucać szczenię w tak
młodym wieku. Przygotowałem się więc, wziąłem torbę, spakowałem
potrzebne mi rzeczy, i razem z mamą opuściłem jaskinię. Pożegnałem alfę,
i nim się obejrzałem, byłem już poza terenami.
- Jesteś gotowy? - zapytała się mnie mama.
- Tak.
- No to... Wchodzimy. - po tych słowach, przekroczyliśmy tereny Watahy Magicznych Wilków.
- Mamo... Czy to dobry pomysł? - zapytałem lekko podenerwowany tą całą sytuacją.
- Chodźmy najpierw do Alfy, zapytać się, czy możesz tutaj zostać.
Poszliśmy więc za węchem do Alfy. Była pod ogromnym Pomarańczowym Drzewem. Raczej.. To chyba była Alfa.
- Witam. - rzekła mama do Alfy.
- Witam. Co Was do nas sprowadza? - zapytała Alfa.
- Chciałabym zapisać mojego syna do tej watahy.
- Jasne! A tak w ogóle jestem Kiiyuko.
- Dziękujemy!... - odpowiedziała mama.
- ...No to ja załatwię tylko jeszcze jedną sprawę. - dokończyła
Zmierzaliśmy z mamą w stronę pewnej jaskini. W środku był śpiący basior.
- Popatrz Ask, naćpał się pewnie trawą i odsypia. - wyszeptała do mnie mama.
- Żebym ja tylko tak nie skończył...
- Nie bój się, tak głupi jak on to nikt na świecie nie jest.
- A jeśli?
- Uwierz mi, nie.
W końcu Anuriti wstał, i przyglądał się nam nie dowierzając.
Po krótkiej wymianie zdań mama wróciła do swojej watahy, a ja zostałem tutaj.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz