Wpatruję się w jej wielkie oczy. Nie daję po sobie poznać zdziwienia. Wspominała mi... zdaje się, że o dziecku. Wilk, według którego jestem "ścierwem", to chyba był ten jej cały mąż. Sam nie wiem...
- Nie wydajesz się być szczęśliwa. Zabrał ci syna, a teraz chce, żebyś zanim się znów związała? - szepczę nie ruszając się.
Odwraca wzrok ciężko wzdychając.
- Może prawnie jesteś z nim w związku, ale nie wydajesz się być szczęśliwa. - dodaję nieco głośniej. - Chcesz odzyskać syna lub chociaż go widywać? Postaw się twojemu "partnerowi", a przy okazji ojcu. Twój koszmar musi się w końcu skończyć. Będę obok w trudnych chwilach. Jestem pewien, że nas obserwują.
Zbliżam się nieco i szepczę jej do ucha.
- Pokaż, że jesteś silna.
Odsuwam się z bladym uśmiechem. Daję jej kilka chwil na przetrwanie moich słów.
- Nie pozwól omamić się słodkimi słowami niewiernych chłopców. - mówię z dziwnym grymasem na twarzy. - Chcesz tu zostać, czy wrócić do watahy? - pytam ni z gruszki, ni z pietruszki.
- Zostańmy tu do jutra.
***
Wstałem pierwszy. Promienie słońca próbują dostać się do puszczy przez korony drzew. Jest około dziesiątej. Od razu po przebudzeniu wadery musimy ruszać. Jeżeli prawdą jest to, że nad śledzą, lepiej usunąć się stąd jak najszybciej. Siedzę po turecku na podłodze. Zgięte łokcie opieram na kolanach, a na pięściach spoczywa ma głowa. Wspominam dawne czasy. W takiej pozycji patrzyłem na morze z wysokiego klifu. Nie było jednak tak cicho. Braciszek ciągle mi dokuczał, docinał z powodu braku drugiej połówki. Wadery w naszej watasze były dziwne. Kochały plotkować, wydawało im się, że są inteligentne i atrakcyjne. Za bardzo się przeliczyły. W tym momencie zauważam Desari. Wpatrywała się we mnie i w dziwne miny, jakie robiłem.
- Nie pytaj. Wspomnienia.
<Des?>
Uwagi: brak (a mówiłaś, że masz pewnie masę ;p)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz