- Gratuluję! Lepiej nie kombinować z tymi przyjęciami zbytnio. Za duże zamieszanie... - powiedziałam na ich nowinę.
- Dobrze. Leo, chodź. - odparła Valixy z radosnym uśmiechem wychodząc.
Mam już prawie cztery lata, i jeszcze ani razu nie byłam w posiadaniu chłopaka. Trochę to smutne, ale co począć. Pocieszeniem jest to, że mam dużo przyjaciół i cudowną watahę. Przynajmniej nie czuję się sama. Jednak trochę przykro patrzeć, jak wilki łączą się razem w pary, gdy ty stoisz smętnie z boku oczekując na tą swoją jedyną miłość, która nie nadchodzi. Usiadłam, zamknęłam oczy i rozmyślałam dalej nad moją niedolą, gdy w końcu skarciłam siebie w myślach: Kii, już nie przesadzaj. Myśl pozytywnie. Zapomnij o tym.
Odchyliłam lekko głowę do tyłu i otworzyłam oczy. Chwilowo jasne słońce oślepiło mnie, po czym ujrzałam błękitne niebo z pojedynczymi białymi chmurkami i ciemne cienie unoszących się nad ziemią ptaków. Liście tańczyły na wietrze opowiadając szeptem między sobą różne ploteczki nieznanym mi językiem. Popychały w moją stronę gamę zapachów licznych kwiatów, roślin i natury.
Wszystko było w idealnej harmonii już od tysięcy lat. To było w tej chwili ważne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz