Poszedłem więc, zostawiłem ją w środku lasu. Ja nie chciałem. To ona chciała. Selen odzyskała przytomność.
- Co... Ja... Vane?! Ty draniu! - odparła wadera.
- Co się stało, chcę ci tylko pomóc! - powiedziałem.
- Och! Ty pomóc mi? Najpierw mnie zostawiłeś! Drań!
Miałem dość. Zostawiłem ją, bo nie doceniała mojej pracy, była przemądrzała, a teraz ja ją ratuję i jej się nie podoba!
- Naprawdę? Jak chcesz, ale przypominam ci, że twoja łapa jest
strasznie drętwa, i nie dojdziesz sama do watahy! - warknąłem.
- Phi! Nie potrzebuję twojej pomocy! Wtedy sama bym się wydostała. Spadaj na bambus, udający mięśniaka cieniasie!
Teraz naprawdę mnie wkurzyła. Szedłem sobie powoli, i nawet słyszałem jak mówiła:
- No, może jednak ta łapa jest zbyt drętwa... Hej, wróć po mnie!!!
Ale nie wracałem, szedłem przed siebie. Na pewno jakiś wilk wkrótce ją
usłyszy (a nawet nie ją tylko jej krzyki) i pomoże. Tym czasem szukałem
Pipper.
- Pipper, hej ! Gdzie jesteś?
- Tu... pfu! Mógłbyś ze mnie zejść? "Jem ziemię" -,-
- Oh, przykro mi. - przerosiłem.
<Pipper?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz