Wstałem jeszcze wcześniej od dziewczyn, ale nie chciałem ich na razie budzić, bo słońce dopiero wstaje. Obudziłem się wcześniej, bo miałem uczucie, że będę miał wizję... I miałem rację:
Idziemy w okropnej ulewie. Wrzeszczę do koleżanek: Uciekajcie! Uciekły. Ktoś stoi w tym deszczy razem ze mną. Warczy. Rzuca się na mnie. Tracę przytomność.
Niestety prawie jak każda moja zła wizja, była strasznie rozmazana. Niech to! Mogło być gorzej. Najważniejsze, że one będą bezpieczne. Spojrzałem, jak spokojnie sobie śpią. Trzeba je wreszcie obudzić...
- Pobudka... - potrząsnąłem Valixy
- Karmelek! - wrzasnęła, gdy nagle usiadła zszokowana, kto ją obudził. Już po chwili wstały wszystkie, oprócz Kiiyuko, która mruknęła:
- Jeszcze chwileczkę...
- Nie! - Valix skoczyła na nią i zaczęły piszczeć jak opętane.
Po śniadaniu ruszyliśmy w dalszą drogę. O mojej wizji nie chciałem im mówić, bo nie chciałem ich zbytnio niepokoić...
<Kto dalej pisze?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz