- Nie wiem - odpowiedziałem.
Nasza wędrówka z większością watahy (tylko Alexander i Giveros nie poszli z nami) nie była długa. Po drodze Kiiyuko rozmawiała przez telefon i po zakończonej rozmowie powiedziała, że Asai i reszta zatruła nam teren jeziora. A to podła jędza... Jak tylko wrócimy to jej pokażemy....
Droga prowadziła do "Tajemniczej Jaskini". Na miejscu było tak samo jak w Tajemniczych podziemiach: kryształo-kwiaty, magiczna woda... Nagle usłyszeliśmy przerażający ryk, który już po chwili stało się jasne, że to ryk smoka. Ściana obok zatrzęsła się i runęła na ziemię. Upadliśmy na ziemię razem z toną kamieni. Wszyscy byliśmy cali poharatani i brudni, bo widziałem kilka innych leżących obok wilków. Przez małą dziurkę zauważyłem, że z jamy w ścianie wyleciał jeden wielki, niebieski smok i dwa mniejsze, które wyglądały jak kościotrupy. Na szczęście nas nie zauważyły, bo byliśmy przykryci gruzem.
- Chodźcie moi bracia, nasza przywódczyni czeka... - powiedział największy smok, a tamte mniejsze przytaknęły na te słowa. "Te smoki nigdy się stąd nie wydostaną" - pomyślałem pocieszająco. Ależ się myliłem: smoki zmętniały, niczym duchy i przeniknęły przez sufit jaskini i tym samym wydostały się na powierzchnię. Powoli ściągnąłem z siebie kamienie i pomogłem też innym, którzy tego potrzebowali w wydostaniu się. Kiiyuko tylko przez chwilę patrzyła na to co robię i pobiegła na dwór. Gdy ją potem, dogoniłem smoki zniknęły już za horyzontem
- P-po-leciel-li do... Asai?! - spytała się mnie przerażona Kiiyuko
- Raczej tak... - odparłem.
Po powrocie do watahy Kiiyuko oznajmiła wszystkim, żeby nie panikowali.
Tak wyglądał największy smok...
...A tak mniejsze
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz