Zacieśnianie więzi

W ramach lepszego zapoznania się ze sobą realizujemy comiesięczny projekt losowania osób, do których można napisać op. i dostać dzięki temu +3 pkt. do każdej z umiejętności (+1 pkt. do mocy).
Link do osób, które zostały wylosowane znajduje się tutaj. :)

sobota, 5 stycznia 2019

Od Asgrima "Echa przeszłości" cz. 8

Czerwiec 2019r.
Od zniknięcia Tori dni zdawały się jednocześnie biec jak szalone i wlec niemiłosiernie. Brakowało mi tej radosnej kulki ognistorudej sierści, lecz z drugiej strony byłem tak zajęty wkuwaniem zielarstwa i tworzenia eliksirów, że nie miałem zbyt wiele czasu na tęsknienie. Poza tym nie zostałem  przecież całkiem sam - moja przyjaźń z Edel zdawała się być z każdym dniem coraz mocniejsza, dużo rozmawiałem też z Ióanem i kilkoma młodszymi szczeniakami z mojej jaskini. W dodatku Vestar okazała się wspaniałą towarzyszką długich dyskusji na temat magii i Zakonu, choć nigdy nie chciała powiedzieć zbyt wiele.
Wydawało się, że wszyscy zapomnieli o mojej dawnej przyjaciółce. Nawet kapłani przestali mnie tak czujnie obserwować widocznie pewni, że dałem sobie spokój i zapomniałem o całej tej sprawie. No cóż, byłem w końcu pilnym uczniem, bardzo uzdolnionym we wszystkim, co cenił sobie Zakon. Młodym wilkiem czekającym z niecierpliwością na dzień, w którym zostanę mianowany jednym z kapłanów. Szczeniakiem stale dążącym do poprawienia swoich umiejętności oraz nauczenia się całkiem nowych mocy.
Podlizywanie się i pilna nauka okazały się najprostszymi sposobami na osiągniecie tego, o czym marzyłem - idealnym braku wątpliwości co do mojej osoby. Mogłem w ukryciu obserwować, jak niektóre nieuzdolnione szczeniaki znikają, uczyć się rozmawiać telepatycznie i wypytywać o samo funkcjonowanie Zakonu.
Przydatną rzeczą było również to, że moja mentorka zdawała się mnie szczerze lubić, a jakby nie było - pozycja Vestar stale rosła. Wielu sądziło, że wadera zostanie wkrótce przybocznym doradcą samego Mistrza. Gdy pewnego dnia spostrzegłem, jak samiec wodzi wzrokiem za smukłą sylwetką wilczycy, również przestałem w to wątpić. Jednak był jakiś powód dla którego wszystkie najwyższe kapłanki były nie tylko uzdolnione, a także całkiem ładne.
Nie tak dawno temu postanowiłem zapytać Vestar o pewną kwestię, która nie dawała mi spokoju praktycznie od początku wiosny. Zagnieździła się w moim umyśle, nie dając spać i atakując w chwilach, gdy moje myśli samoistnie wracały do znikających szczeniaków.
- Nawiązywanie łączności telepatycznej nie widząc swojego celu? - powtórzyła wówczas, mierząc mnie chłodnym spojrzeniem lodowych tęczówek.
- Czy to nie byłby idealny sposób na porozumiewanie się podczas podróży, w które wysyłani są niektórzy z kapłanów? - odpowiedziałem bez mrugnięcia okiem. Mój głos pobrzmiewał szczerym entuzjazmem, jednak nie był on wcale związany z samymi ekspedycjami.
Wilczyca powoli pokiwała łbem, nadal nieprzekonana.
- Moglibyśmy chociaż spróbować? Proszę cię, Vestar! To byłoby coś całkowicie niesamowitego!
Podniosłem na nią  wzrok i zrobiłem najbardziej uroczą minkę, jaką potrafiłem. Kapłanka na ten widok uśmiechnęła się delikatnie.
- Nauczyłeś się już, jak rozmawiać telepatycznie w stopniu, który znamy. Potrafisz obronić swój umysł... - zaczęła samica. Wpatrywałem się z nią oczekiwaniem. - Nie widzę przeciwwskazań, ale tylko pod warunkiem, że nie powiesz o tym nikomu.
Słowa te początkowo nie wzbudziły we mnie żadnych wątpliwości co do tego, dlaczego właściwie padły. Byłem tak szczęśliwy, że mentorka zgodziła się pomóc mi w nauczeniu się tego, że nie myślałem do końca racjonalnie. Dopiero znacznie później zrozumiałem ich sens...
Od tamtego dnia zaciekle trenowałem. Na początku Vestar kazała mi się po prostu odwracać i tak jak na początku nauki magii wyobrazić sobie aurę. Nie było to takie trudne, jak początkowo się spodziewałem. Szybko jednak okazało się, że im dalej znajdowała się postać, tym trudniej było nawiązać łączność. Zwykle nie sprawiało to tak dużego problemu, w końcu można było z łatwością zobaczyć aurę otaczającą wilka. Tutaj trzeba było ją sobie dosłownie wyobrażać daleko od siebie. Zdecydowanie nie należało to do najprostszych rzeczy.
Vestar zdawała się wiedzieć, co powinienem robić, by jak najlepiej wyszlifować tą umiejętność. Było to o tyle zastanawiające, że podobno żaden wilk nie umiał zrobić czegoś podobnego. Gdy spytałem ją o to, wilczyca jedynie zmierzyła mnie spojrzeniem, a na jej pysku zadrgał przez chwilę grymas przypominający smutny uśmiech. Nie rozumiałem tego wszystkiego, ale jedno wiedziałem: Nie mogłem nikogo o to zapytać.

Koniec lipca 2019r.
Tego dnia podczas zwyczajowej lekcji z Vestar, ta kazała mi iść za nią i nie zadawać pytań. Ciężko było się przed tym powstrzymać, ale skinąłem łbem i szedłem za nią w wypełnionej domysłami ciszy. Zastanawiało mnie dokąd szliśmy i dlaczego.
Po dłuższym czasie zatrzymaliśmy się w niewielkim zagajniku na jednej z niższych gór, zdecydowanie daleko od granicy terenów zajmowanych przez Zakon. Przyglądałem się z zainteresowaniem młodym paprociom i wysokim sosnom. Próbowałem odnaleźć wzrokiem jakąś magiczną roślinę i gdy już chciałem podejść do - jak podejrzewałem - niewielkiego krzaczka Igielicy Żółtej, Vestar zwróciła się do mnie:
- Wyobraź sobie postać jednego ze szczeniaków z twojej groty. Najlepiej jednego z najmłodszych i spróbuj się z nim skontaktować.
Skinąłem łbem, próbując powstrzymać zalewające mnie podekscytowanie.
- Dobrze.
Po krótkim zastanowieniu zdecydowałem się Niilo, niskiego, lecz nadal dość masywnego jak na swój wiek basiorka o ciemnoszarej sierści. Wilczek miał zacząć naukę dopiero w połowie jesieni, więc zdawał się idealny do przetestowanie mojej nowej umiejętności. Nie był za młody, a jednocześnie jego słowa nie wywołałyby żadnego większego poruszenia.
Wyobraziłem sobie jego roześmiany pyszczek i wiecznie merdający radośnie ogonek. Gdy kompletny obraz samca stanął tuż przed moimi oczami, dodałem do niego świetlistą, białą aurę, której kolor powoli się zmieniał. Na początku bladoróżowy, już po kilku chwilach osiągnął głęboką, wiśniową barwę.
Cienki, fioletowy dym podleciał w stronę ciemnoczerwonej aury i cicho w nią wkroczył. Praktycznie od progu zauważyłem, że szczeniak, którego właśnie nawiedzałem, opowiadał kilku młodszym koleżankom jaki jest odważny. Poczułem jak na mój pysk wkracza uśmiech.
Zobaczymy, jak bardzo jesteś dzielny - pomyślałem i zbierając przez chwilę moc odezwałem się w środku umysłu basiorka:
BU!
Samiec zerwał się na równe nogi, a w jego głowie natychmiast pojawiły się szaleńcze myśli.
- C-c-co to było?! - zapytał swoje rozmówczynie. Te jednak nie wiedziały, co samiec miał na myśli. Niilo ogarnęło jeszcze większe zdezorientowanie.
To tylko ja - powiedziałem cicho, starając się, żeby mój głos brzmiał poważnie i dojrzale.
- Jaki "ja"!? Odejdź!
W odpowiedzi przesłałem mu obraz wielkiego, masywnego wilka o długiej czarnej sierści i fiołkowych oczach. Pysk basiora przecinała długa, biała blizna. Wyglądał groźnie i bardzo majestatycznie.
Szczeniak aż zaskomlał z przerażenia.
- Cz-czego chcesz?!
Obserwowałem w ciszy, jak Niilo złości się na swoje koleżanki, które zaczęły teraz wypytywać, czy przypadkiem nie oszalał. Był tym zirytowany. W końcu z nim było wszystko w porządku tylko jakiś wielki, straszny basior włamał mu się do umysłu!
Niczego - wyszeptałem i opuściłem szczeniaka. Nie warto było się dłużej nad nim pastwić.
Otworzyłem oczy i od razu spojrzałem na obserwującą mnie w ciszy wilczycę. Mój pysk od razu rozświetlił uśmiech, a gdy oznajmiłem jej, że mi się udało i ona się uśmiechnęła.
- Bardzo dobrze - powiedziała, a ja poczułem, jak wypełnia mnie duma. Vestar rzadko mnie chwaliła, ale tym razem sam zauważyłem, że na to zasłużyłem. Udało mi się. - W takim razie to tyle na dziś.
Skinąłem jej łbem i pożegnawszy się, chciałem odejść w stronę terytorium Zakonu, gdy nagle wilczyca ponownie się odezwała:
- Kiedy będziesz jej szukać... Musisz uważać, żeby nie zrobić jej krzywdy. Nie będzie nic pamiętać, a nagły zalew wspomnień może być tragiczny w skutkach.
Spojrzałem zdezorientowany na pysk kapłanki. Na jej pysku widniał smutny uśmiech.
- Wiedziałaś?
Vestar powoli skinęła głową. Pierwszy raz widziałem, by w jej oczach tliło się tyle ciepła.
- Od początku.
- I... - przestąpiłem nerwowo z łapy na łapę - Nie powiesz Wielkiemu Mistrzowi?
- A dotychczas powiedziałam? - spytała z uśmiechem. Pokręciłem głową - Bądź ostrożny, As.
- Będę - zapewniłem ją.
Zanim odszedłem, przyjrzałem się jeszcze raz jej tęczówkom w kolorze lodu, teraz bijącym nienaturalnym dla niej, ciepłym blaskiem. Wpatrywałem się im tak długo, aż brunatna sierść samicy przybrała rudą barwę, a przy czarnych uszach pojawiła się ognista grzywka.
To właśnie tamtego dnia dowiedziałem się, dlaczego wilczyca postanowiła mi pomóc, dlaczego za każdym razem, gdy wspominałem o mojej przyjaciółce, w jej oczach widniał ból.
Vestar była jej matką.

C.D.N.

Uwagi: "Podniosłem na nią łeb" powinno być raczej "wzrok".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz