Marzec 2021r.
Moja przyjaciółka była dobrą przewodniczką. Nie przekazywała mi historii miejsc, w których się znajdowaliśmy. Swoją opowieść kończyła na nazwie miejsca oraz jaką funkcję ono spełnia. Wodospad, który mieliśmy odwiedzić, był miejscem, w którym mogliśmy się wykąpać. Tori wspomniała, że woda jest tam zawsze ciepła. Musiałem przyznać, że trochę mnie to zaskoczyło. Gorące źródła jako miejsce kąpieli... Tak, to miało sens. Miałem jednak wrażenie, że wcześniej się z tym nie spotkałem. Widocznie kąpiele w miejscu, w którym wcześniej byłem, nie były zbyt przyjemne i gorące. Nie to co tutaj, o czym przekonałem się, kiedy moja kochana przyjaciółka wepchnęła mnie do wody.
Zszokowany takim obrotem akcji, czym prędzej starałem się wynurzyć z jeziorka tworzącego się pod Wodospadem. Kiedy mi się to udało, podpłynąłem do samicy chlapiąc przy tym najbardziej jak umiałem. Gdy w końcu woda jej dosięgła, wadera zapiszczała i rzuciła się do wody. I nici z ochlapywania tego szczura lądowego.
Szukałem wzrokiem wilczycy. Musiała gdzieś być pod tą wodą, przecież nie wyparowała. Niestety, nigdzie nie potrafiłem zauważyć jej małej, puszystej sylwetki. Minęło kilka chwil, a ja dalej nie potrafiłem jej odnaleźć. Miałem nadzieję, że się nie utopiła w tym jeziorze...
Nagle poczułem jak coś wbija mi się w moją tylną łapę. Zawołałem krótkie „au” bardziej z szoku, niż z bólu. Szybko pożałowałem, że nie stłumiłem okrzyku, bo coś – lub ktoś – pociągnęło mnie w dół. Mój pysk zapełnił się wodą, która raczej nie była na tyle czysta, żeby ją pić.
Obróciłem się w wodzie, żeby zobaczyć jak Tori trzyma moją łapę w pysku. Co za...
Puść to – chciałem zawołać, jednak szybko się opanowałem. To chyba nie byłby zbyt dobry pomysł.
Czułem jak zaczyna brakować mi tlenu. Woda, która nadal znajdowała się w moim pysku zaczynała smakować okropnie. Otworzyłem szerzej oczy czując, że po moim ciele rozchodzi się strach. Nie chciałem tutaj utonąć.
Tori chyba dostrzegła moje spanikowanie, bo puściła moją nogę i podpłynęła bliżej karku gotowa w razie czego mnie pochwycić i wyciągnąć nad taflę wody. Nie czekałem na jej pomoc. Poruszałem łapami rytmicznie, starając się opanować natężające się przerażenie. Musiałem wypłynąć jak najszybciej, a paniczne ruchy bez ładu i składu mi w tym nie pomogą.
Miałem wrażenie, że płuca zaraz mi eksplodują, kiedy w końcu wynurzyłem pysk. Wyplułem wodę zalegającą w pysku i wziąłem ogromny haust cudownego powietrza. Dzięki niech będą Eydis, że przeżyłem.
Tuż obok mnie pojawił się łeb Tori. Długa sierść wilczycy skleiła się pod wpływem wody i wadera wydawała się jeszcze bardziej drobna. Jej niebieskie oczy błyszczały troską.
- Nie rób tak więcej, proszę – zwróciłem się do niej, kiedy mój oddech się w miarę wyrównał.
Tori wydukała przeprosiny. Słyszałem w jej głosie strach oraz zmartwienie.
- Jak dałaś radę tak długo tam być? - przerwałem jej. Woda w pysku z pewnością skróciła czas, który potrafiłbym spędzić pod wodą. Czułem jednak, że w zawodach na długie nurkowanie nie miałem zbyt dużych szans z tą waderą. Na Eydis, czy ona musiała być ode mnie lepsza we wszystkim? To było bardzo nie fair.
Wilczyca zmrużyła oczy.
- Normalnie. Dobrze pływam i nurkuję odkąd pamiętam. Myślałam, że wyniosłam to z watahy, do której wcześniej należeliśmy, ale patrząc na twoje umiejętności, to chyba jednak nie. Chociaż może po prostu byłeś złym uczniem w tej dziedzinie.
- Wypraszam sobie! - zawołałem ochlapując samicę wodą. - To wszystko wina tej wody w pysku! Normalnie jestem mistrzem!
Tori zmierzyła mnie rozbawionym spojrzeniem.
- Chcesz się zmierzyć? - zapytała niewinnym głosem. Wiedziałem, że chciała dobitnie pokazać mi, że była lepsza, a nie mogłem się na to zgodzić. Nie zniósłbym jej docinek na ten temat. Teraz z pewnością jakieś będą, ale nie będzie miała dowodów, których dostarczyłyby jej te nieszczęsne zawody.
- Nie muszę ci nic udowadniać.
- Ale możesz.
- Nie ma takiej potrzeby – uciąłem. Zabrzmiało to trochę zbyt ostro, więc uśmiechnąłem się wesoło, żeby załagodzić efekt.
Wadera pokręciła głową z rozbawieniem.
- Tchórzysz.
- Nieprawda. Nie wiem jak ty, ale ja czuję się już bardzo czysty. Chodźmy lepiej do Hitama, dobra?
Zmiana tematu zadziałała perfekcyjnie. Tori pokiwała głową i zaczęła płynąć do brzegu. Podążyłem za nią.
Teraz to dopiero będzie ciekawie – pomyślałem.
Tak jak jakiś czas wcześniej, znajdowałem się pod dość sporą jaskinią należącą do tutejszych Alf. Musiałem przyznać, że robiła ona wrażenie. Znajdowała się odrobinę wyżej od innych, więc widok z niej był obłędny. Tym razem miałem więcej czasu na podziwianie tego miejsca oraz cieszenie się piękną, wiosenną pogodą, niż było to w przypadku mojej wspaniałej podróży z Panem Idealnym.
Moja przyjaciółka wkroczyła do jaskini jak gdyby nigdy nic, co mnie trochę zaskoczyło. Jak mogła czuć się tak swobodnie mając przed sobą nieuchronną konfrontację z samicą Alfa i jej przerażającymi, ciemnymi oczyma?
Musi zdać raport tak jak każdego innego dnia. To dla niej rutyna – przypomniałem sobie – Chociaż według mnie do tego spojrzenia nie da się przyzwyczaić.
Usłyszawszy jak Tori się wita, westchnąłem i wkroczyłem do jaskini.
- Dzień dobry – przywitałem się już po raz drugi tego dnia.
Mój wzrok krążył po grocie w poszukiwaniu pary Alfa. Dość szybko dostrzegłem Hitama, który właśnie odwracał się w naszą stronę. Na jego pysku widniał lekki uśmiech, a oczy lekko rozbłysły. Pod jego spojrzeniem poczułem się lekko niezręcznie, więc czym prędzej skinąłem głową i odwróciłem wzrok.
- Witajcie. Cieszę się, że w końcu przybyliście – przemówił Hitam.
Skinąłem głową nie do końca słuchając, co mówił. W dalszym ciągu rozglądałem się po jaskini próbując odnaleźć wzrokiem Suzannę. Nie chciałem jej jeszcze bardziej podpaść, a nieprzywitanie się z nią mogło się dla mnie źle skończyć. Nigdzie jednak nie mogłem jej dostrzec. Gdzie poszła ta przerażająca wilczyca?
- Suzanna jest w trakcie zajęć – Hitam chyba zauważył moje poszukiwania.
- Zajęć? - zapytałem zanim ugryzłem się w język.
- Owszem. Jest nauczycielką sztuk kreatywnych oraz logiki – wyjaśnił samiec Alfa. Widząc moje zainteresowanie dodał – Tylko dla szczeniaków.
- Ach, dobrze.
Chwila... Czy on nie pomyślał, że podoba mi się jego partnerka? - przeraziłem się - O rany, oby nie. Nie to, żeby coś. Suzanna wygląda ślicznie, ale ma partnera. I trochę za bardzo mnie przeraża. Nie, to nie mój typ. Zdecydowanie nie.
Miałem nadzieję, że ta cała sytuacja nie skojarzyła mu się z czymś takim, bo wówczas moje szanse na przyjęcie do tej watahy mogłyby mocno zmaleć. I to przez moją durną ciekawość...
- Hitamie? - moje rozmyślania przerwał głos Tori. - Powinnam zdać dokładny raport teraz?
Czarny basior pokręcił głową.
- Najpierw chciałbym porozmawiać z twoim przyjacielem. O ile nie masz nic przeciwko.
Ruda samica zaprzeczyła i spojrzała na mnie wymownie.
Tylko tego nie spapraj – zdawała się mówić.
Posłałem jej w odpowiedzi uśmiech. Ja miałbym coś zepsuć? Phi, niedoczekanie twoje.
- W dalszym ciągu chciałbyś dołączyć do naszej watahy? - zapytał samiec. Pokiwałem głową z niepewnym uśmiechem. Obawiałem się, że nie uzyskam zgody i będę musiał stąd odejść. Niby Hitam udzielił mi wstępnej zgody, ale co jeśli się rozmyślił? - Świetnie. Wspomniałem Suzannie o twojej prośbie. Razem ustaliliśmy, że możemy przyjąć cię na okres próbny. W zależności od twojego zachowania, mógłbyś w przyszłości zostać przyjęty jako pełnoprawny członek.
Poczułem jak wypełnia mnie radość. Miałem ochotę tańczyć i skakać z radości. Zgodzili się! Mogłem tutaj zostać!
- Czym właściwie jest ten cały okres próbny? - zapytałem, kiedy udało mi się w miarę opanować.
- Nic nadzwyczajnego. Nasza wataha jest dość liczna, więc przyjmując nowych członków zwracamy szczególną uwagę na to, jak się sprawują. Jedyna niedogodność wiążąca się z byciem na próbnym jest to, że częściej jesteś kontrolowany w jaki sposób spełniasz swoje obowiązki. Ewentualnie niektórzy starsi członkowie mogą być wobec ciebie podejrzliwi.
Pokiwałem głową ze zrozumieniem. To miało całkiem sporo sensu.
- Teraz musimy wybrać dla ciebie stanowisko. Nowi członkowie mają do wyboru stanowiska polowań oraz zostaniem wojownikiem lub strażnikiem terenów. Są to jedne z najprostszych funkcji. W zależności od twoich umiejętności, chęci oraz przede wszystkim zaufania, które zdobędziesz, możesz zmienić stanowisko na inne – kontynuował samiec Alfa. Chyba to była dla niego dość standardowa gadka, bo nawet się nie zająknął. - Z tego co mówiłeś, stanowiska polowań jak na razie odpadają. Masz więc do wyboru funkcję wojownika lub strażnika.
Basior zakończył swój wywód i zaczął się we mnie wpatrywać oczekując odpowiedzi.
Musiałem z bólem serca przyznać, że polowania nie były moją dobrą stroną. Najlepsze co mogłem zrobić, żeby pomóc w zdobywaniu świeżej zwierzyny dla watahy, było trzymanie się jak najdalej od polujących. W takim razie nie miałem zbyt dużego wyboru. Patrolowanie albo codzienne zbiórki i inne takie rzeczy, które nieszczególnie napawały mnie optymizmem. W razie jakiejś bitwy chciałbym pomóc, ale codzienne ćwiczenia mające szkolić mnie jak dobrze atakować? Cóż, to chyba nie dla mnie. Łażąc po terenach miałem chociaż szansę, że wydarzy się coś interesującego.
- Chciałbym zostać strażnikiem, jeśli to nie problem – powiedziałem, kiedy w końcu się namyśliłem.
- Jasne, że nie. Za jakiś czas powiem ci, kiedy i które tereny będziesz patrolować, dobrze? - zapytał Hitam.
- Dobrze – odpowiedziałem. Nagle przypomniało mi się coś, o co koniecznie chciałem zapytać. - Co do tej pracy... Może mógłbym w jakiś sposób z tym festynem?
Czarny basior uśmiechnął się słysząc moje słowa.
- Oczywiście. Chciałbyś robić coś konkretnego?
Zamyśliłem się. W sumie nie wiedziałem, co mógłbym robić. Chciałem mieć w to wszystko spory wkład, jednak nie znałem swoich talentów na tyle dobrze, żeby wiedzieć czy nadawałbym się na jakieś stanowiska rozrywkowe. Poza tym... Byłem nowy i trochę obawiałem się, w jaki sposób zostanę przyjęty przez innych członków. Tak, to zdecydowanie odpada.
- Może mógłbym w jakiś sposób stale pomagać? Organizacja i te sprawy?
- Masz na myśli technika? - zapytał, a gdy zobaczył moją minę wyrażającą czyste niezrozumienie, dodał: – Technicy są odpowiedzialni za między innymi za wystrój. Kiedy kucharzom czegoś zabraknie, muszą to przynieść. Pilnują porządku i ładu.
- Tak, to chyba to.
- W porządku. Myślę, że znajdzie się dla ciebie jakaś praca. Technicy zawsze mają dużo do roboty – mówił samiec. W pewnej chwili zobaczyłem, że coś mu się przypomniało. - Znasz już Magnusa. Jest jednym z techników. Myślę, że w razie czego chętnie ci pomoże.
Stłumiłem jęknięcie. Czy mój pobyt w tej watasze równał się ciągłemu spędzania czasu z Panem Idealnym? Nie na to się pisałem...
Chciałem jakoś delikatnie wytłumaczyć Hitamowi, że to może się nie sprawdzić, ale nawet nie miałem takiej okazji. Alfa zwrócił się już w stronę mojej przyjaciółki, która dotychczas siedziała tak cicho, że prawie zapomniałem o jej obecności. Trudno, chyba przeżyje z tym całym Magnusem. Jest też szansa, że on również.
– Torance, chciałbym żebyś znalazła Asowi jakąś wolną jaskinię. Następnie wróć tutaj i zdaj w końcu ten nieszczęsny raport. Och, i wybacz, że cały dzień cię tak ganiam.
- Nic się nie stało, Hitamie – schyliła łeb w lekkim ukłonie, a następnie spojrzała na mnie. – Asgrim, chodź.
- Musisz pełnym imieniem? - jęknąłem krzywiąc się.
- Tak.
Westchnąłem ciężko i pożegnawszy się z Hitamem, wyszedłem z jaskini. Gdy znaleźliśmy się na zewnątrz, Tori wyprzedziła mnie. Mruczała coś pod nosem w czystym skupieniu. Widocznie miała problem z przypomnieniem sobie, gdzie może znaleźć jakąś niezamieszkaną grotę. Po jakimś – moim zdaniem zdecydowanie zbyt długim – czasie podskoczyła i ruszyła szybkim tempem w jakąś stronę. Co miałem innego zrobić jak nie popędzić za nią?
- To chyba tutaj.
Tori wskazała łapą na jedną z jaskiń. Żeby móc się jej przyjrzeć, musiałem podnieść lekko łeb. Podobnie jak Jaskinia Alf znajdowała się na lekkim – chociaż nie tak dużym jak przy jaskini Hitama i Suzanny - podwyższeniu względem innych. Jednak ścieżka do niej prowadząca nie była tak szeroka i dobrze wydeptana. O ile wąską dróżkę wiodącą przez niezarośnięte jeszcze krzaki można było nazwać ścieżką. Widać było, że poprzedni właściciel albo odszedł stąd dawno temu, albo nie miał zbyt często gości.
Zaciekawiony ruszyłem w stronę jaskini. Gałązki krzaczków ocierały się o moje łapy, ale prawie tego nie zauważałem. Jedyne co mnie w tamtej chwili interesowało, to moje nowe lokum. Kiedy w końcu wspiąłem się na ten pagórek, przeszedłem przez stosunkowo niskie wejście. Mijając je bałem się, że przywalę o nie łbem, co na szczęście się nie wydarzyło. Otwór kończył się niewiele powyżej czubków moich uszu.
Wewnątrz grota była raczej niewielka, jednak nie przeszkadzało mi to. Jak dla mnie była wystarczająca. W końcu miałem miejsce, gdzie mógłbym się wygodnie umieścić i nadal zostawało trochę miejsca na moje osobiste przedmioty, których tak właściwie w ogóle nie miałem.
Co prawda dostrzegłem kilka pajęczyn, ale nieszczególnie mnie to obchodziło. Pająki też zwierzęta, jeśli będą wyłapywać co gorsze owady, to mogą zostać – pomyślałem uśmiechając się lekko.
- I jak ci się podoba?
Odwróciłem się do mojej przyjaciółki. Oczy wilczycy błyszczały się radośnie, a na pysku widniał uśmiech. Nie wiedziałem jak długo tutaj była. Może cały czas szła tuż za mną?
- Jest idealna.
Uwagi: Brak.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz