Zacieśnianie więzi

W ramach lepszego zapoznania się ze sobą realizujemy comiesięczny projekt losowania osób, do których można napisać op. i dostać dzięki temu +3 pkt. do każdej z umiejętności (+1 pkt. do mocy).
Link do osób, które zostały wylosowane znajduje się tutaj. :)

czwartek, 26 lipca 2018

Od Torance "Czarne chmury imigrują do nas jak uchodźcy" cz. 6

Listopad 2019r.
Moje rozmowy z Moone tego dnia były dość... mało interesujące. Wilczyca bez Aokigahary wydawała się być znacznie bardziej nieprzyjemna, niż zwykle. Niby nic się nie zmieniło, ale jednak wyczuwałam jej niechęć względem mnie. Stosunkowo szybko zrozumiałam, że ta tolerowała mnie jedynie ze względu na Aoki. Kiedy byłyśmy z Shenem ciężej było to odczuć, bo przy nim Moone zawsze była bardziej powściągliwa. Jak widać przy mnie sytuacja wyglądała podobnie...
Było mi przykro z tego powodu. Myślałam, że mam koleżankę, a teraz okazało się, że ta tak naprawdę nieszczególnie mnie lubiła. Koniec końców siedziałyśmy niedaleko siebie jak zawsze, ale rozmowy się nie kleiły. Po jakimś czasie całkiem zabrakło nam tematów.
Natomiast Shen jak zwykle starał siedzieć jak najbliżej Navri. Wydawał się bardzo z siebie zadowolony, bo mała wilczyca od jakiegoś czasu częściej zgadzała się na spędzanie z nim czasu.
W wolnych chwilach przyglądałam się im z zainteresowaniem. Shen co rusz próbował z nią porozmawiać. A kiedy mała obdarzyła go uśmiechem lub chociaż mu odpowiedziała, samiec z pewnością był najbardziej szczęśliwym szczeniakiem na świecie.
W sumie to pomimo znacznej różnicy wieku, mogliby być całkiem uroczą parą. Zresztą, Shen i tak był dziecinny jak na swój wiek, a Navri z kolei była nad wyraz dojrzała. Czasem miałam wrażenie, że jest ona najmądrzejsza z nas wszystkich. Nigdy nie mieszała się w żadne spory, ogólnie niewiele mówiła, więc wszystkie szczenięce dramaty zdawały się ją omijać. Wydawała się być z tego całkiem zadowolona.
Kilkakrotnie kusiło mnie, żeby podejść i porozmawiać z tą dwójką, jednak się nie odważyłam. Bałam się ich reakcji. Niby Navri nie miałaby nic przeciwko temu, żebyśmy porozmawiały, a Shen zdawał odnosić się do mnie znacznie milej niż przed naszą akcją ratunkową, ale i tak miałam duże obawy. W końcu kolegowałam się z Aoki, a ta nie cieszyła się zbyt dużą sympatią u tej dwójki...
Moje rozmyślania przerwał głos Suzanny, która oznajmiła nam, że lekcja się skończyła i możemy już iść.
- Pójdę zapytać Shena, dobra? - niemal od razu zwróciłam się do Moone.
Wilczyca mruknęła coś na znak zgody i wstała lekko się przy tym przeciągając.
- Będę u Aoki – powiedziała i nie czekając na odpowiedź ruszyła w stronę wyjścia z naszej polany.
Westchnęłam cicho i podeszłam do Shena, który w dalszym ciągu próbował zagadać białą samicę. Głupio było mi przerywać ich rozmowę – o ile tak można było nazwać długie wypowiedzi basiora i oszczędne słowa Navri – ale nie miałam wyjścia. I tak zwlekałam z tym bardzo długo.
- Shen?
Samiec – zresztą podobnie jak jego towarzyszka - zastrzygł uszami i zwrócił łeb w moją stronę.
- Tak? - w jego głosie bez trudu można było dostrzec zdziwienie i zainteresowanie.
- Chciałbyś iść zobaczyć jak miewa się Aoki?
Basior w pierwszej chwili spojrzał na mnie jak na wariatkę, ale już po chwili się zreflektował i zaczął zastanawiać. Ja natomiast czułam jak robi mi się głupio. Przecież nie ma szans, żeby się zgodził.
- Chyba powinienem, prawda? - westchnął głośno.
- Jak chcesz. Do niczego cię nie zmuszam.
Shen ponownie westchnął i zerknął na Navri, która stała pozornie niewzruszona. Widziałam jednak w jej oczach tłumioną ciekawość. No tak, ona o niczym nie wiedziała. Przydałoby się jej to wytłumaczyć w najbliższym czasie...
- Dobra. Pójdę – odezwał się w końcu samiec. - Do jutra, Navri.
- Cześć – uśmiechnęłam się lekko do samicy, która jedynie pokiwała nam głową i poszła w swoją stronę.
- Nie spodziewałam się, że się zgodzisz – powiedziałam po dłuższej ciszy.
Basior zmarszczył brwi.
- Czemu?
- Z tego co wiem, nieszczególnie lubisz Aoki. Zresztą tak samo jak mnie oraz Moone.
Słysząc to, roześmiał się, jednak w jego głosie nie dostrzegłam ani odrobinki rozbawienia.
- Wiesz w ogóle dlaczego? - spytał sucho.
Pokręciłam łbem. Nie miałam pojęcia. Odkąd dołączyłam do tej watahy, ta trójka nie dogadywała się zbyt dobrze. A kiedy pytałam o to Aoki i Moone, te odpowiadały mi zawsze w podobny sposób: „Shen to kretyn. Nie warto się z nim zadawać”. A ze względu na to, że jako pierwsze wyciągnęły do mnie pomocną łapę, wierzyłam im i nie dopytałam więcej. Widocznie nie było o czym mówić.
Jednak w tej chwili Shen zbudził dawno uśpioną ciekawość.
- Nie chciały mi powiedzieć, a z tobą... Powiedzmy, że nie rozmawiałam zbyt wiele, o ile nie liczyć obrażania się wzajemnie – skrzywiłam się.
- Nic dziwnego, że ci nie mówiły – westchnął. - To ten moment, w którym powinienem ci wszystko wyjaśnić, nie?
- Tak, chyba tak – pokiwałam łbem.
Basior ponownie westchnął, jednak nic nie powiedział. Wydawał się być całkowicie pogrążony w myślach. Obawiając się, że odzywając się przerwę naszą cienką nić porozumienia, milczałam.
Po jakimś czasie, Shen przerwał ciszę, która między nami zagościła. Gdy przemówił, jego głos brzmiał całkowicie inaczej niż zwykle. Brakowało w nim rozbawienia i kpiny, tak typowej dla niego.
- Kiedy dołączyłem, bardzo mi się podobały. Zwłaszcza Aoki. Chciałem się z nimi zaprzyjaźnić, jednak na każdą moją próbę, reagowały niechęcią. Ba, były po prostu niewyobrażalnie chamskie. Moone od początku nawet nie udawała, że mnie lubi. Natomiast Aokigahara... - zamilkł na chwilę - Któregoś dnia zebrałem się na odwagę i zapytałem, czy moglibyśmy się spotkać. Zgodziła się. Czekałem na nią cały wieczór i jak pewnie się domyślasz, nie przyszła. Od tego czasu zaczęły mnie jeszcze bardziej prześladować, a ja nie mogłem przecież pozwolić się poniżać. Musiałem się bronić.
Nie wiedziałam kiedy, ale w którymś momencie jego opowieści poczułam łzy w oczach. Było mi go tak mocno żal... Czułam, że nie kłamał i to jeszcze bardziej mnie poruszyło. Zwierzył się mi, przyjaciółce wader, które się nad nim znęcały.
- Jeny, Shen... Nie miałam pojęcia. Przepraszam...
- Przepraszasz? Za co? - zamrugał ze zdezorientowaniem.
- Za wszystko. Miałam cię za dupka. Trzymałam ich stronę, chociaż nie wiedziałam nic o tym wszystkim. Zachowałam się jak idealna przedstawicielka mojego gatunku, jeżeli wiesz, co mam na myśli.
- Może trochę – roześmiał się basior, a ja mu wtórowałam – Też nie zachowałem się w porządku. Kiedy zobaczyłem, że dogadujesz się dobrze z tamtymi dwoma, poczułem do ciebie ogromną niechęć. Stwierdziłem, że musisz być taka jak one, tak naprawdę w ogóle cię nie znając. Nawet nie wyobrażasz sobie jak trudno jest przyznanie się do błędu.
- Błędu? - powtórzyłam zdezorientowana. Totalnie się zgubiłam w tym wszystkim.
Co tu się odwala? - pomyślałam.
Godzisz się ze Skrzydlatym... - uraczył mnie odpowiedzią As.
Pokręciłam łbem z niedowierzaniem. Nie mogłam uwierzyć w to, co się działo.
- Musisz wszystko utrudniać? - westchnął samiec. Wydawał się być zirytowany, jednak nietrudno było dostrzec, że jedynie udawał – Tak, do błędu. Możliwe, że nie jesteś aż tak zła, jak myślałem. Zadowolona?
- Zadowolona – roześmiałam się – Ty również. Chociaż mogłeś darować sobie te wszystkie uwagi względem mojego pochodzenia. To nie było za miłe...
- Och, no tak. Przepraszam? Może zaczniemy wszystko od nowa, co?
- Spoko. W takim razie... Tori jestem – zatrzymałam się i wyciągnęłam łapę w stronę samca.
- Shen – basior również wyciągnął swoją. Zderzyliśmy się lekko łapami naśladując ludzkie powitanie, które czasem można było dostrzec u wilków zmieniających się w ludzi. Oboje uśmiechaliśmy się szeroko.
- Ciekawe ile wytrzymamy bez kłócenia się. Obstawiam jeden dzień.
- Aż tyle? Jeszcze dzisiaj pokłócimy się przynajmniej raz! - zawołał samiec.
- No już bez przesady. Zostawmy ten jeden dzień spokoju.
- Nie da rady.
- Niby dlaczego?
- Bo się nie da.
- Nieprawda.
- Prawda. Już teraz się kłócimy, zauważyłaś?
Zrobiłam głupią minę. Miał rację, ale postanowiłam tego nie przyznać, więc tylko prychnęłam. Shen widząc moje niezadowolenie, roześmiał się.
- Chodź lepiej, co? Moonia pewnie za nami tęskni – powiedział, kiedy się opanował.
Pokiwałam głową. Tak, z pewnością bardzo się niecierpliwiła.
- Za tobą w szczególności – uśmiechnęłam się, żeby basior nie odebrał tego w zły sposób.
- Oczywiście, że tak – mruknął i ruszył biegiem w stronę Wilczego Szpitala.
Roześmiałam się cicho i pobiegłam za moim nowym kolegą. Byłam naprawdę szczęśliwa z tego obrotu akcji...

C.D.N.

Uwagi: Brak.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz