Zacieśnianie więzi

W ramach lepszego zapoznania się ze sobą realizujemy comiesięczny projekt losowania osób, do których można napisać op. i dostać dzięki temu +3 pkt. do każdej z umiejętności (+1 pkt. do mocy).
Link do osób, które zostały wylosowane znajduje się tutaj. :)

piątek, 22 czerwca 2018

Od Lind "Jedno ze wspomnień" cz. 5

Listopad 2019
Przeciąg zatrzasnął z hukiem drzwi. Lodowaty wiatr smagnął moją sierść.

- Jak to "nie przyjdzie"? Dokąd poszedł w takim razie? - wydusiłam. 
Wujek chrząknął. Było to doprawione czymś wyjątkowo nieswoim. 
- Nie mam pewności, moja mała - odparł w końcu, spuszczając głowę. 
- Wiedziałeś w ogóle, że się rozdzielicie? - wtrąciła Babcia poważnym tonem, zanim zdążyłam przypomnieć, że już od dawna nie jestem maluchem. 
- Nie - zrobił pauzę. - Znaczy się... - Basior chrząknął ponownie. - Miałem świadomość, że ta chwila nadejdzie, tylko nie myślałem, że... już teraz.
- To o co tutaj chodzi?! - rzuciłam, nie pozwalając dojść Babci ponownie do głosu. Domagałam się wyjaśnień. Moje plany, które właśnie się waliły, podkręcały we mnie negatywne emocje. 
- Spokojnie, Lind. Wujek na pewno nam za chwilę wszystko wytłumaczy - Babcia dała mi wyraźny znak, że to, co powiedziałam, zabrzmiało niegrzecznie, ale... czy ja się tym wówczas przejmowałam?
- Tak... Naturalnie, wszystko wyjaśnię - powiedział mój przyszywany wuj. - Okazało się, że Freeze otrzymał swój spadek już jakiś czas temu.
- A jednak - westchnęła Babcia. - Już wszystko jasne - dodała bardzo cicho, nie mając pojęcia, że ja i tak to usłyszę. 
- I co w związku z tym? - dopytywałam się.
Ja widziałam, jak biała jaszczurka wskoczyła do mojego pokoju z pierścieniem w pysku. Dziwił mnie fakt, że Freeze nie powiedział o tej całej sytuacji swojemu tacie od razu. Czemu postanowił to ukryć przed wszystkimi? 
- To był tylko początek drogi po prawdziwy dorobek rodziny. Takiej wyprawy mógł się podjąć każdy spadkobierca - wyjaśnił wujek bardzo powoli, ze ściśnięta krtanią.
- Gdzie on chce tego szukać..? - zapytałam.
- Tam, gdzie zaprowadzi go mapa. Nie pokazał mi jej nawet. Odkupił ją od pewnego wilkołaka i obaj odeszli. Nie wiadomo dokąd - zwiesił głowę. Przez chwilę dostrzegłam w jego szmaragdowych oczach rozdzierający żal. Basior nie zdołał go powstrzymać; wyrwał się na zewnątrz.
- Chodź, Rint - mruknęła Babcia. - Usiądź, odpocznij - zaleciła siostrzeńcowi z troską w głosie. - Przygotuję ci coś do picia, chcesz? 
- Tak, tak. Dziękuję - odparł wuj i powłóczył nogami w stronę kanapy. Tymczasem Babcia zniknęła w kuchni. 
Nabrałam powietrza i zaczęłam krążyć między drzwiami, a komodą. Spojrzałam jeszcze raz na naszego gościa. Siedział teraz zgarbiony, co jakiś czas drżała mu krtań. Zrozumiałam, że on w dalszym ciągu próbuje ukryć natłok smutku, który nie pozwala mu o sobie zapomnieć.
Coś mnie uderzyło od środka. Zdałam sobie sprawę, iż kieruję swoje negatywne emocje na niewłaściwą osobę. Nie tylko mi było ciężko, teraz to do mnie dotarło. Ledwo przedarło się przez mój egoizm, ale dotarło.
Przypomniałam sobie, że tak naprawdę wuj całe życie miał tylko swojego syna. Szczeniaka, któremu i tak nie potrafił zapewnić szczęścia. Teraz, kiedy ten dorósł, wszystko nagle się skończyło. Patrzę na wilka, który został niemalże zupełnie sam. Westchnęłam. Fakt faktem, Freeze sam nie chciał mu mówić, jak naprawdę jest, dlaczego nie znosi takiego życia. Tymczasem ja jedna wiedziałam o wszystkim. Basior o zimnym futrze powiedział mi o tym, niewątpliwie w zaufaniu, ale czy nie powinnam była wygadać się wujkowi? Wtedy to nie skończyłoby się w ten sposób. Może by się dogadali? Bardziej by się zżyli, zrozumieli... Freeze by wtedy nie odszedł.
Na pewno. Być może... Tak myślę... Tak? 
Zajęłam miejsce obok i przytuliłam się do burego boku członka mojej przyszywanej rodziny. Doszłam do wniosku, że teraz już tylko to mogę zrobić. Nie zmienię przecież przeszłości. Gdybanie gdybaniem, może moja jedna decyzja zmieniłaby wszystko, a może nic. 
Wkrótce wróciła Babcia, niosąc w pysku tackę z gorącą herbatą. Kiedy postawiła ją na stoliku przed nami, wujek ocknął się ze smutnej zadumy i zaczął łapczywie pić gorący napój. Starsza wadera też usiadła i popatrzyła na swojego siostrzeńca. Ten, opróżniwszy już kubek, odetchnął głęboko, po czym jeszcze raz podziękował. 
Znów nastała cisza. Miałam wrażenie, że nawet myszy przestały chrobotać, specjalnie z myślą o nas. Gryzło mnie to w uszy. Zeskoczyłam z kanapy. 
- Idę do siebie - oznajmiłam krótko, nie podając powodu. 
- Dobrze - skinęła głową Babcia.
Ruszyłam w stronę korytarza, jednak wtedy jeszcze jeden ważny element przypomniał mi o swoim istnieniu. Zatrzymałam sie w progu. 
- Wujku... - odwróciłam się. - Czy Freeze otrzymał mój list? 
- Tak, osobiście wziąłem go od gołębia i mu przekazałem.
"Czyli jednak" - pomyślałam. 
Warknęłam cicho i poszłam do pokoju. Kiedy już tam dotarłam, usiadłam na środku pomieszczenia.  Zmknęłam oczy, powstrzymując łzy. Nie rozklejam się, nie będę znów płakać. Wyrosłam już z tego. Z resztą ten zdrajca i tak nie jest tego wart!
Powoli wstałam, podeszłam do komody i zgarnęłam z niej mapę. Spojrzałam na zaznaczoną Górę Zapomnienia. Jej widok przypominał mi o bliskim czasie wyruszenia.
Prawda, ja też chciałam odejść, ale mój powód był całkiem inny. Planowałam najpierw poprosić Freeza o zostanie moim przewodnikiem i towarzyszem tej jednej drogi. Chciałam, żeby Wichura była naszym wspólnym trofeum, chciałam... nie być samotna. Tymczasem on nie odezwał się słowem, nie raczył pomyśleć. 
List! List napisany przez Babcię, podyktowany przeze mnie. Freeze otrzymał go, miał go w swoich zimnych łapach! Wystawił mnie. Po prostu wystawił.
Chciałam podzielić z nim plan mojego życia, a on go rzucił w ogień i poszedł z nieznaną osobą nie wiadomo dokąd. Za spadkiem? To kiedy wróci? Wróci w ogóle? Ma po co jeszcze? Czy chce? Czyżby już zapomniał o mnie? 
A może nigdy nie chciał być moim przyjacielem, ale pozwolił się tak nazywać, żeby mieć święty spokój...
Oszust. Łajdak. Zdrajca. 
Nie chcę go znać. Nigdy nie chciałam! Tak jak nigdy nie chciałam tych głupich łez! 
Kilka słonych kropel spadło na mapę. Chciałam je zetrzeć poduszką łapy, jednak tylko nieznacznie rozmazałam węgiel, którym były narysowane góry. Sama woda już wsiąkła w papier. Westchnęłam.
Czyli idę sama. Dobrze, to nie problem. Dam sobie radę. 
Przez ostatnie miesiące pracowałam ponad wszelką miarę. Już jestem dobrze przygotowana do drogi. 
Usłyszałam kroki od strony korytarza. Zaraz po nich rozległo się skrzypnięcie zawiasów. Podniosłam wzrok. W drzwiach stanęła Babcia. 
- Płakałaś? - zapytała.
- Nie, coś mi tylko podrażniło oczy, to nic takiego - odparłam, powstrzymując emocje przed wpłynięciem na głos. 
- Przecież widzę - Moja opiekunka podeszła do mnie. 
- Czemu miałabym płakać? - odwróciłam wzrok. 
- Nam też jest przykro... Mi i wujkowi... 
- Wiem o tym - westchnęłam. 
- Już dobrze, Lind. Już dobrze - ogarnęła mi sprzed oczu grzywkę. 
- Wiem, będzie dobrze - mruknęłam smętnie. 
Wtedy Babcia zwróciła uwagę na leżącą przede mną mapę. 
- Jeszcze trzy miesiące - oznajmiła. - Cieszysz się, że wyruszasz? 
- Tak myślę - odparłam. Uspokoiłam się już nieco. 
- Uważaj na siebie, kiedy już wyruszysz. W Kanionie... uważaj na strażnika - przestrzegła. 
- Strażnika? - to określenie wybrzmiało mi w uszach. - Jak on wygląda? 
- Tego niestety nie wiem. 
- Dużo osób go widziało? 
- Mam pewność tylko co do jednej... - odparła Babcia. - Owy wilk mieszkał kiedyś w tym pokoju - dodała niespodziewanie.
Odruchowo rozejrzałam się po pomieszczeniu. Od zawsze był to mój zakątek w tym domu. Nawet nie przyszło mi do głowy, że nie byłam pierwsza. Zdecydowałam się postawić pytanie:
- Kto to był, Babciu? 
- Jeszcze zdążysz się dowiedzieć. Dziś ja nie jestem gotowa, żeby o tym mówić. Chociaż zniknął tak dawno temu... - powiedziała Babcia z nutą melancholii w głosie. - Kiedyś ci o tym opowiem. 
Wiedziałam, że cała ta okolica, w tym też ten dom, ma pewną historię, jednak ja jej nigdy nie poznałam. Juan mówił, że jest to "historia smutna, o której nie trzeba przypominać tym, który ją widzieli na własne oczy". Taki opis od zawsze intrygował mnie jeszcze bardziej, chociaż może nie powinien. 
- Nie chcę, żeby stało się z tobą to samo, co z nim - zakończyła Babcia. 
Przez chwilę milczałam, wpatrzona w pokój. Wydał mi się nagle... inny. Strzegący zazdrośnie swoich tajemnic.
- Gdzie będzie spał wujek? - zapytałam ni z tego ni z owego.
- Tam, gdzie zwykle - padła odpowiedź.


Uwagi: O kilka przecinków za dużo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz