Styczeń 2020 r.
Ostatnie
co zobaczyłem przed utratą przytomności, była ta dziwna dziewczyna.
Stała niecałe trzy metry ode mnie a na jej twarzy malowało się
przerażenie. "To dobrze, że się mnie boi, bo powinna" -
pomyślałem. Chciałem się podnieść czy chociaż ruszyć czymkolwiek,
jednak ogromny ból i huk w uszach uniemożliwił mi to. Straciłem
przytomność. Nie liczyłem na żadną pomoc, bo w końcu kto normalny
pomógłby psychopacie jak ja? Nigdy nie powinien się narodzić. W końcu i
tak moje życie było pozbawione sensu i jakiejkolwiek logiki.
Ocknąłem
się jakiś czas później, moje oczy niezwykle bolały i nie mogłem
dostrzec nic poza cieniami osób. Strasznie huczało mi w głowie, a ciało
niezwykle bolało. Jakiś wilk zadawał mi pytania, jednak nie potrafiłem
ich zrozumieć. Pomimo tego, że nic nie zrozumiałem, postanowiłem sam coś
powiedzieć. Przedstawiłem się i spytałem, czy mogę się tu zatrzymać.
Tuż po tym znowu straciłem przytomność.
Obudziłem
się we własnej podświadomości. Nie potrafiłem zrozumieć, dlaczego ta
wilczyca tak bardzo natrudziła się, by mi pomóc i mnie tu przywlekła.
Nie chciałem tu zostawać, ale jednocześnie nie miałem gdzie wrócić. Moje
własne myśli zaczęły mnie przytłaczać. Ponownie odbiły się w mojej
głowie słowa ojca. Nie chciałem ich słyszeć, tak bardzo nie chciałem.
Wydarłem się na cały głos, by się zamknął, jednak w odpowiedzi,
usłyszałem tylko śmiech i jego echo. Zatkałem uszy łapami. Głos jedynie
się nasilił, doprowadzając mnie do szaleństwa. Zobaczyłem obrazy
wspomnień, które nie należały do mnie. Widziałem miejsca i osoby,
których nigdy nie widziałem. Moim oczom ukazała się piękna polana ze
starym drzewem i milionem świetlików, dostrzegłem mojego ojca siedzącego
przy drzewie wpatrującego się w gwiazdy.
- To niemożliwe, trochę za mocno oberwałem granatem i w głowie mi się przewraca... to na pewno iluzja - mruczałem pod nosem.
Mój ojciec spojrzał na mnie i powolnym krokiem skierował się do mnie.
- N...nie podchodź do mnie! - wydarłem się na cały głos.
W
tym momencie odzyskałem przytomność. Leżałem na zimnej ziemi w jakimś
ciemnym pomieszczeniu. Spojrzałem na siebie, miałem w części popalone
futro, zawiniętą przednią łapę bandażem. Z wielkim bólem podniosłem się
na trzech łapach, tylko po to, by z impetem rąbnąć z powrotem na ziemię.
- To był zły pomysł - zaśmiałem się, jęcząc z bólu.
Postanowiłem
przez jakiś czas się nie ruszać. Rozejrzałem się po miejscu, w którym
się znajdowałem. Była to zwykła szara jaskinia. Była całkowicie pusta,
chociaż nie całkiem. Tuż nad moją głową dostrzegłem mojego
współlokatora. Był to całkiem sporej wielkości nietoperz. Jego pięknie
czarne skrzydła oplatały jego tułów. Na początku myślałem, że śpi,
jednak gdy wpatrywałem się w niego, on otworzył oczy. Wpatrywał się we
mnie swoimi czerwonymi oczami. Patrzeliśmy się na siebie dobrą chwilę,
kiedy jakiś wilk wszedł do mojej jaskini. Nietoperz po prostu odleciał,
doprowadzając wilka sprzed jaskini do pisku. Od razu poznałem, że była to
wadera. W końcu takiego wysokiego pisku nie jest w stanie wydać z
siebie żaden basior.
- Nie dość, że jestem ranny, to chcesz, bym jeszcze ogłuchł? - zaśmiałem się.
To był kolejny zły pomysł, z tego śmiechu aż zacząłem kaszleć krwią. "No zajebiście, tylko tego brakowało bym miał jeszcze krwotok wewnętrzny" -
pomyślałem, po czym uważnym wzrokiem przyjrzałem się waderze. Miała
bardzo zadbane biało-srebrne futro z niebieskimi elementami i bardzo
ciekawe oczy koloru błękitu.
- Jak się czujesz?
- Bombowo - zażartowałem
Wilczyca
spojrzała na mnie wzrokiem, jakby chciała mnie rozszarpać. Nie miałem
ochoty odpowiadać w żaden sposób na ten gest. Wilczyca wyszła, tylko po
to, by po sekundzie wrócić z niewielki plecakiem w pysku. Usiadła koło
mnie i wyjęła z torby jakieś leki i maść. Uważnie obserwowałem każdy jej
ruch.
- Możesz usiąść?
- Co tylko panienka sobie zażyczy.
Od
razu na jej pysku znowu zagościła ta sama mina co wcześniej. Na widok
tego ryjka udającego poważną minę znów się zaśmiałem. Przewróciłem
oczami i bardzo powoli podniosłem się do pozycji siedzącej. Samo
podniesienie się było katorgą, jednak kiedy już siedziałem, ból wydał
się nieco mniejszy. Wilczyca wyjęła z plecaka butelkę z wodą i niewielką
miskę. Zmieniła się w człowieka, odkręciła butelkę, nalała wody do
miski, po czym znów wróciła do wilczej formy.
- Czyli to jednak ty...
- A kogo się spodziewałeś? Biorąc pod uwagę, że jesteś obcy, nic o tobie nie wiemy i ten rozpierdziel co zrobiłeś w mieście, większość wilków ci nie ufa - powiedziała, po czym podała mi kilka tabletek - połknij to - dodała po chwili.
"Jezu, pewnie wyglądam jak ofiara losu" - pomyślałem.
Nienawidziłem,
jak ktoś nade mną skakał. Nigdy nie chciałem, żeby ktoś tak nade mną
skakał. Szybko wziąłem tabletki i popiłem dużą ilością wody.
- Jak długo byłem nieprzytomny? - spytałem po dłuższej chwili ciszy.
- Niecałe dwa dni.
- Że co!? No nieźle...
"W końcu czego ja się spodziewałem, i tak powinienem być wdzięczny, że się z tego wylizałem" - pomyślałem.
Spojrzałem w oczy waderze, ta natychmiast odwróciła wzrok. "Cóż za typowa reakcja" - zaśmiałem się w duchu.
- Wyjaśnisz mi, dlaczego zabiłeś te wilki? - spytała chłodno.
- Nie ma takiej potrzeby, to ciebie nie dotyczy.
- Owszem,
dotyczy w chwili kiedy ci pomogłam, a potem sama posprzątałam ten
bajzel, to również zaczęło dotyczyć mnie! - wilczyca zaczęła mówić coraz
głośniejszym i bardziej denerwującym głosem.
Pod wpływem adrenaliny stanąłem na równych łapach. Przybliżyłem do niej swój pysk i spojrzałem głęboko jej w oczy.
- Nie
przypominam sobie, żebym prosił cię o pomoc. Tak w ogóle, dlaczego mi
pomogłaś? Jestem mordercą, więc dlaczego ktoś taki jak ty zechciał
pobrudzić sobie łapy, by pomóc śmieciowi takiemu jak ja? Dodatkowo
przeze mnie musiałaś pobrudzić się krwią moich wrogów... więc dlaczego? Wystarczyłoby, gdybyś mnie tam zostawiła. - powiedziałem, już powoli odczuwając ból wynikający z mojego głupiego uniesienia się.
<Leah?>
Uwagi: Brak daty! "Bombowo" piszemy przez "om". Wciąż stawiasz Spacje w złych miejscach przy wypowiedziach. Dużo powtórzeń. Znowu nie ma kropek na końcu narracji. Zwroty do adresata piszemy wielką literą tylko w listach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz