Po zjedzeniu zdobyczy nie wiedziałam co robić. Może odwiedzić Hitam...
Chwila. Jeżeli to był sen to znaczy że... Że on nie istnieje. Zaczęło
mnie irytować to, że widzę świat na beżowo-niebiesko. Może to jakaś
choroba? Lepiej będzie, jak pójdę się zapytać lekarza. Może spotkam
jakiegoś wilka... Poszłam w stronę Zielonego Lasu. Cóż, teraz nazwałabym
go beżowym borem... Byłam w centrum watahy, a i tak nie znalazłam
żadnej żywej duszy. Spojrzałam na słońce i ustaliłam w którym kierunku
muszę iść. Poszłam tam gdzie, jak "obliczyłam", powinnam iść. Wszędzie
było cicho. Nawet śpiewu ptaków nie słychać. Wyszłam z lasu, wchodząc na
piękną, Wrzosową Łąkę. Tak jak wcześniej, nikogo tu nie było.
Przedzierałam się przez wrzosy. Jedyne co potrafiłam usłyszeć to szelest
kwiatów i wiatr. Czułam się samotna, jakby wszystkich gdzieś wcięło...
Na horyzoncie zobaczyłam Górę. Jestem już blisko. Kiedy zobaczyłam
zarysy jaskini, którą powinien być szpital, przyśpieszyłam w kroku.
Weszłam do niej, jednak nikogo tam nie było.
- Jest tu kto? - Zapytałam tym samym przerywając cisze, jednak nikt się
nie odezwał - Halo? - zapytałam jeszcze raz. To samo. Zawiedziona
położyłam uszy i zaczęłam chodzić po jaskini. A co jak poszli szukać
nowych terenów? Ta wizja mnie przerażała. Weszłam w miejsce gdzie
powinni siedzieć lekarze. Rozejrzałam się. Zamarłam. W ciemnym rogu
zobaczyłam dziwną postać. To była postać z mojego snu... Wpatrywała się
we mnie swoimi czarnymi oczyma. Czułam strach.
- Cz-czego chcesz? - zapytałam cicho, ledwo wymawiając wyrazy. Nie
odpowiedział. To było straszne... Zjeżyłam się, a to coś rozpłynęło się w
powietrzu. Mimo tego że znikło, czułam jak coś mnie obserwuje. Skala
mojego strachu sięgnęła zenitu. Pisnęłam i wybiegłam z jaskini, o mało
co się nie potykając o własne łapy. Pobiegłam naprzód, nie zwracając
uwagi gdzie biegnę. Byleby od wilczego szpitalu. Nawet nie zwróciłam
uwagi na to że przebiegłam już całą Wrzosową Łąkę. Biegłam pomiędzy
drzewami w Zielonym lesie, aż dotarłam do... Do strasznego miejsca.
Czyli cmentarza. Zwolniłam do kłusu. Mój oddech był szybki, a łapy
bolały. Czułam jakby zaraz moje małe serduszko miało wyskoczyć z klatki
piersiowej. Położyłam się obok dużego grobu. Na tabliczce były jakieś
literki, których nie potrafiłam rozczytać. Nie ma co się dziwić. Jeszcze
nie mam ośmiu miesięcy i nie mogę chodzić do szkoły... Bardzo i to
bardzo chcę się nauczyć czytać i pisać. Chociaż i tak po ukończeniu tego
wieku najpierw będę musiała uczyć się czytać... Skuliłam się w kulkę i
zamknęłam ślepia. Wiem że jest południe i taki szczeniak jak ja powinien
ganiać i się bawić na łące... Ale jak mam być radosna gdy nikogo tu
nie ma? Tylko jakieś przerażające widmo, które chyba jest niemową...
Czułam jak letnie słońce grzeje moją sierść. Jest tak miło...
- Halo? - Ze snu wyrwał mnie wilczy głos. Otworzyłam oczy. Zobaczyłam
ciemnoszarego wilka, odznaczającego się pomarańczowymi przebarwieniami.
Chwila... Czy ja widzę kolory inne niż niebieski i beżowy?!
- Tak? - Zapytałam zaspanym głosem, tym samym siadając.
- Czemu spałaś obok grobu? - Dopiero teraz wszystko mi się przypomniało...
- Przepraszam... Byłam zmęczona - odpowiedziałam.
C.D.N
Uwagi: Ponowny brak daty. Pisz dłuższe op., inaczej kolejne jak zwykle połączę w jedno. Ile razy mam powtarzać, że Zielony Las, Wrzosowa Łąka i Góra to nazwa miejsca? "Naprzód" piszemy razem, a "nie ma" osobno.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz