Marzec 2020 r.
Przez całą noc Leah starała się pomóc mi znaleźć mój żywioł. W księdze,
którą się kierowałyśmy, opisane zostały sposoby pomagające odkryć
podstawowe żywioły - ogień, wodę, naturę, ziemię, wiatr. Niestety nasze
wysiłki spełzły na niczym. Pocieszający był fakt, że istniała spora
szansa, iż mój żywioł, jeśli taki posiadałam, nie był żadnym z nich.
Podoba mi się jej osobowość. Jest miła, energiczna, pełna pozytywnej
energii. Była bardzo chętna do tego, żeby mi pomóc, całą noc mnie
wspierała i doradzała, co robić.
- Jutro spróbujemy czegoś innego. - Pocieszała mnie, widząc, że słońce
powoli wschodzi. - Zaraz musisz iść na lekcje. Chodź. Dzisiaj po
południu, o ile pamiętam, macie lekcje magii.
Przez jakiś czas szłyśmy w milczeniu kierując się do jaskiń, ale w połowie drogi Leah udała się w innym kierunku.
- Muszę iść na zbiórkę. Spotkajmy się dziś wieczorem. Do zobaczenia!
- Do zobaczenia!
- Tylko uważaj na lekcjach! - Rzuciła mi na odchodne.
- Boję się, że będę musiała. - Odpowiedziałam cicho, ale była już zbyt daleko, żeby mnie usłyszeć.
Wiedziałam, że po zarwanej nocy powinnam się przespać, ale czułam
potrzebę zrobienia czegoś jeszcze. Zawróciłam więc do biblioteki, żeby
przestudiować inne książki.
Udałam się do miejsca, w którym znajdował się zbiór tomów poświęconych
magii. Kręciłam się wzdłuż regałów w poszukiwaniu czegoś wyjątkowego, co
zwróciłoby moją uwagę. W końcu sięgnęłam po książkę, która wpadła mi w
oko. W porównaniu do innych była cienka, mogła mieć jakieś trzysta
stron. Została oprawiona w czarną skórę, a na okładce widniał pozłacany
napis: "Tajemnice magii, czyli najważniejsze, co musisz wiedzieć, żeby
odkryć swój żywioł". Dziwne, nigdzie nie było widać autora, a pierwsza
strona, gdzie powinna pojawić się wzmianka o jej pochodzeniu, wyglądała
na wyrwaną. Ten fakt mnie bardzo zdziwił, więc jeśli treść okazałaby się
ciekawa, postanowiłam ją wypożyczyć.
Zapowiadało się obiecująco. Obym znalazła tam więcej niż w poprzedniej lekturze.
Położyłam książkę przed sobą. Przez chwilę próbowałam poradzić sobie z
nią przednimi łapami, ale w końcu zrezygnowałam z tego pomysłu. Ogonem z
kolei poszło mi bardzo łatwo. Cieszyłam się, że nie wszystkie moje
kończyny były bezużyteczne.
Zerknęłam szybko na losową stronę. Między niektórymi wersami znajdowały się odręczne notatki zapisane w jakimś innym języku.
"Odkrywanie swoich umiejętności nie zawsze jest szybkie i proste. Zależy
to w dużej mierze od konkretnego osobnika i żywiołu, jaki mu przypadł.
Żywioły są naprawdę niesamowite i jest ich niezwykle wiele. Najczęściej
występujące, a zarazem najprostsze do odkrycia są żywioły podstawowe,
takie jak wiatr, czy ziemia. Zdarzają się jednak żywioły tak niezwykłe i
trudne do opanowania, jak umysł, materia, kosmos, czy nawet karty, lub
papier. Niektóre z nich mogą się ujawnić tylko w konkretnych sytuacjach
[...]"
Bez dłuższego namysłu wypożyczyłam książkę i zabrałam ją do mojej
jaskini. Kiedy wyszłam z legowiska, zerknęłam na pozycję słońca. Nagle
serce zaczęło mi szybciej bić. Było już tak późno! Zajęcia na pewno już
trwały.
Kiedy wbiegłam na polanę, na której odbywały się zajęcia magii,
potknęłam się o mój własny ogon i przeturlałam się aż do małej grupki
wilków. Wszyscy skierowali uwagę w moją stronę, więc wstałam najpłynniej
jak potrafiłam, otrzepałam się i również zlustrowałam ich wzrokiem.
Przede mną stały trzy szczeniaki i jeden dorosły basior - zapewne
nauczyciel. Dwójka z nich mogła być w wieku podobnym do mojego, a
trzecia waderka nie wyglądała na starszą niż półtora roku.
Starałam się wyglądać pogodnie, jakby przed chwilą nic się nie
wydarzyło. Przecież trzeba sprawiać dobre pierwsze wrażenie. Jeśli
chodzi o mnie, to też jedyne dobre wrażenie.
- Dzień dobry, nazywam się Karou. Strasznie przepraszam za spóźnienie. -
Zwracając się do nauczyciela puściłam łeb na znak skruchy.
- Minęła już ponad połowa lekcji. - Powiedział dorosły wilk bez cienia
gniewu w głosie. Ciekawe, czy rzeczywiście nie był zły, czy tylko umiał
dobrze maskować emocje? - Następnym razem postaraj się być na czas.
- Oczywiście. - Jeszcze raz opuściłam głowę, ale zaraz znowu spojrzałam na zebranych.
- Nazywam się Kai i jestem waszym nauczycielem, a to Torance... -
Odpowiadając na pytanie, którego nie zdążyłam jeszcze zadać, skinął
głową w stronę waderki, która miała takie same ubarwienie, jak dzikie
lisy.
- Tori. - Poprawiła go cicho.
- Dalej jest Winteren, a na końcu Aokigahara. - Błękitnobiały basiorek
siedzący obok Torance posłał mi przyjazny uśmiech, a kolejny rudy
szczeniak, zauważalnie najmłodszy, obdarzył mnie długim, dociekliwym
spojrzeniem.
Przyjrzałam się dokładniej Winterenowi. Zdziwiłam się, widząc, że mimo
upału, na trawie wokół niego utworzyła się cienka warstwa szronu. Pewnie
jego żywioł był związany z zimnem.
- Bardzo miło mi was poznać. - Przywołałam wesoły wyraz twarzy. Z reguły
nie przepadałam za tłumami, ale cztery wilki byłam jeszcze w stanie
przeżyć.
- Dobrze więc, wracajcie do ćwiczeń - zawołał do szczeniąt - a z tobą muszę zamienić kilka słów.
Nauczyciel podszedł do mnie powoli, starając się wzbudzić moje zaufanie.
- Tak, proszę pana? - Zapytałam nienaturalnie cienkim głosem.
W mojej głowie zaczęły kłębić się różne myśli. Rozmowa. Zmiana charakteru. Strach.
- Nie bój się. Jak pewnie wiesz, właśnie odbywa się lekcja magii. W
związku z tym, chcę cię tylko zapytać, czy posiadasz jakieś żywioły, czy
specjalne umiejętności.
- Nie... Znaczy się... Jedną umiejętność. - Milczałam przez chwilę.
Wiedziałam, że trzeba było mu powiedzieć. To w końcu był mój nauczyciel.
Mógł mi pomóc. - Kiedy z kimś rozmawiam, po krótkiej chwili niektóre
cechy mojego charakteru się zmieniają. Im dłużej z kimś jestem, tym
bardziej kogoś przypominam. Po jakimś czasie potrafię też bezbłędnie
określić emocje, sama je poczuć, a nawet myśleć o tym samym.
- Niezwykłe. Myślisz, że może to być przejaw twojego żywiołu?
- Wątpię. Mam tak od urodzenia. - Postanowiłam pominąć najbardziej
bolesny element mojej historii. Do tej pory udawało mi się unikać
ataków, więc po co miałabym o tym mówić?
- A co z... Atakami?
Stanęłam jak wryta. Skąd on mógł to wiedzieć?
- Potrafię czytać w myślach. - Uśmiechnął się do mnie szczerze.
Poczułam się przyparta do muru. Teraz musiałam mu wszystko opowiedzieć.
- Większość życia spędziłam jako człowiek. W tym czasie poznałam trzy
skrajne osobowości, które... Ciężko mi to opisać. Po prostu od tego
czasu mam oficjalnie rozdwojenie jaźni. Jakby zagnieździły się w moim
ciele. - Wzdrygnęłam się na samą myśl o tym, że mam w sobie seryjnego
mordercę.
- Jak myślisz, dlaczego ataki ustąpiły? - Zapytał całkowicie poważnie. On mi wierzył, naprawdę mi wierzył!
- Nie wiem, może ma to związek z tym, jak się tu znalazłam. Może
powinnam się cieszyć, mieć nadzieję, że nie wrócą, ale... - Urwałam, po
czym zniżyłam głos do szeptu, jak paranoik, który boi się, że ktoś go
podsłucha. - Ja wiem, że one nadal tam są. Tylko uśpione. Może na coś
czekają, a może to dlatego, że nie czułam jeszcze takich silnych emocji
jak... Ehh... Przez większość czasu kręcę się bez celu i staram się
zaakceptować siebie, nauczyć korzystać z wilczego ciała i chyba... Chyba
powiedziałam już za dużo.
- Rozumiem. - Skinął głową ze zrozumieniem. - Gdyby coś się działo,
zawsze możesz do mnie przyjść. Polecam ci dołączyć do Torance i
Aokigahary. One też wciąż szukają swoich żywiołów.
- Dziękuję. - Skłoniłam się lekko i dołączyłam do waderek.
* * *
Ćwiczenia były dla mnie niczym niezwykłym. Podobne rzeczy robiłyśmy z
Leah przez całą noc. Przez większość czasu razem z Tori i Aoki
medytowałyśmy, lub próbowałyśmy się skupić, żeby przywołać podmuch
wiatru, czy przekonać biegające wszędzie polne myszy do wykonania
naszych poleceń. Naturalnie bezskutecznie.
Waderki rozmawiały między sobą prawie cały czas. Z kolei do mnie
odzywała się prawie tylko Aokigahara i to po to, żeby zadać mi jakieś
dziwne pytania. Czułam, że była ciekawska, wręcz wścibska wobec mnie.
Lekcje, mimo, że uczestniczyłam jedynie w ich połowie, wydawały mi się
strasznie długie. W dodatku byłam strasznie zmęczona po ponad
trzydziestu godzinach bez snu i w ogóle nie interesowałam się tym, co
się na nich działo. Szczerze mówiąc, tylko czekałam na wieczór, żeby móc
spotkać się z Leah. Byłam ciekawa, czy wymyśliła jakiś nowy sposób,
żeby ujawniły się moje moce. Zamierzałam też wspomnieć o moim nowym
nabytku. Może ona umiała rozszyfrować te tajemnicze notatki?
Po lekcjach opuściłam łąkę jako pierwsza, żegnając się przy tym
grzecznie i podreptałam do swojej jaskini, podziwiając przy tym widoki,
czego nie miałam okazji zrobić wcześniej.
Po dotarciu do mojego legowiska natychmiast opadłam na ziemię. Chciałam
trochę odpocząć, nie przywykłam do tak długiej aktywności. Chyba nigdy
tak szybko nie zasnęłam...
* * *
Po przebudzeniu się niczym wiatr pomknęłam w stronę klifu z książką w
zębach, nie potykając się przy tym ani razu, co było prawdziwym cudem.
Słońce zaczęło już chylić się ku zachodowi. Miałam w planach wyjść co
najmniej pół godziny wcześniej. Musiałam nadrobić. Miałam nadzieję, że
Leah nie musiała długo na mnie czekać.
Kilkanaście minut później znalazłam się na terenie Wschodniego Klifu.
Lekko zwolniłam wypatrując znajomej sylwetki. Słońce jeszcze nie zaszło i
niebo przybrało teraz barwę ciemnego różu.
Po wyczerpującym sprincie nie mogłam złapać oddechu. Przystanęłam więc
na chwilę czekając, aż moje serce się uspokoi. Starałam się też nie
odkształcić skórzanej okładki książki moimi zębami. Chwilę później
zrobiłam krok do przodu, ale odskoczyłam, kiedy coś zachrzęściło pod
moimi łapami.
W swojej ciekawskiej naturze podreptałam z powrotem do tego samego
miejsca. Ze szczeliny pomiędzy dwoma skałami wystawał naszyjnik.
Wyciągnęłam go ogonem, żeby dokładniej mu się przyjrzeć. Na łańcuszku
wisiał złoty zegarek. Rzymskie cyfry układały się w przepiękną spiralę.
Uznałam, że po prostu muszę go założyć. Przełożyłam naszyjnik przez
szyję.
Medalion Upływającego Czasu - słowa niespodziewanie pojawiły się w mojej
głowie, chociaż nie miałam prawa znać nazwy dziwnego przedmiotu.
Pomknęłam wzdłuż Wschodniego Klifu z dwa razy szybszą prędkością niż wcześniej.
Leah siedziała na krawędzi wystającej nad przepaść skały, wpatrzona w
idealnie okrągły księżyc. Był dobrze widoczny mimo, że jeszcze było dość
jasno. Jako człowiek słyszałam wiele legend o tym, że podczas pełni
dzieją się magiczne rzeczy. W wielu filmach fantasy pełnia potęgowała
niektóre moce... Może było to prawdą?
- Cześć... Leah. - Wysapałam.
<Leah>
Uwagi: Brak.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz