Styczeń 2020
Gdzieś
na południu, w lodowych terenach, gdzie była wataha o
charakterystycznej rasie, urodziłem się ja. Odziedziczyłem po rodzicach
te same umaszczenie, jedynie co mnie od nich różniło to to, że miałem
kropki na sierści zamiast płatków śniegu. Pochodzę od rodziny alf.
Mieszkałem w zameczku wybudowanego ze śniegu, podobno wybudował go jakiś
bardzo uzdolniony magicznie wilk, nazywaliśmy go Bogiem Zimowego
Królestwa. Obok mieszkanka mieściły się jaskinie, które stworzone były z
lodu i śniegu, który nadawał się do lepienia. Mój tata miał już dziewięćdizesiąt lat,
mama sześćdziesiąt. Dwa lata po moich narodzinach na świat przyszła moja siostra.
Nienawidzę wymawiać ich imion. Są dla mnie zakazane. Do pięciu miesięcy
bawiłem się, lecz później zaczęły się lekcje wychowania. Gdy miałem rok, dostałem pierwsze obowiązki. Lekcje coraz bardziej się rozszerzały,
doszły inne przedmioty. Najgorzej szła mi nauka historii, zaś najlepiej
nauka czytania. Czytanie było u nas podstawą, zaś pisanie było
dodatkiem. Któregoś dnia byłem świadkiem mordu niewinnego wilka.
Oburzyłem się tym.
- Tato! Przecież ona nic nie zrobiła! - wykrzyknąłem.
Tata popatrzył się na mnie zza ramienia i rzekł:
- To już moja decyzja.
Dobrze
wiedziałem, że nic nie zrobiła. Co było najgorsze, tylko ja wiedziałam o
tym, że tata kocha wilcze skóry. Wiedziałem o tym tylko ja. Gdybym o
tym komuś powiedział, nie byłoby już tu mnie. Jest on zdolny do
wszystkiego. Kilka dni później ojciec zamordował kolejnego poddanego.
Nie wytrzymałem już tego! Pobiegłem jak najszybciej do świątyni, gdzie
mieściły się posągi rodziców. Zrzuciłem rzeźbę alfy, która była robiona
przez ponad pięćdziesiąt lat. Tata okropnie się zdenerwował i chciał mnie oszpecić
przecinając moją twarz pazurami. Na szczęście została po tym tylko
jedna blizna przechodząca przez lewe oko. Oj, zapamiętam sobie to na całe
życie.
Za dwa miesiące zorganizowałem z kilkoma szczeniakami bunt
przeciwko mordom przez ojca. Namówiłem do tego siostrę. Okazała się
fałszywą, gdyż wydała mnie matce, która powiedziała o tym alfie. Przez
to zostałem wygnany, a reszta spiskowców została dana do Jaskini Męki
Grzesznej. Szkoda mi ich było. Bardzo ich lubiłem. Przekraczając bramę,
która otwierała się tylko pod wpływem wyczuwalnej magii danej rasy.
Wypuściłem z oczu kilka łez, które natychmiast zamarzły. Dla nich.
Pobiegłem zupełnie w innym kierunku niż w którym zamierzałem w
przeszłości.
Szedłem tak przez tydzień, wygłodniałem, lecz nagle poczułem
ciepły podmuch wiatru. Ciągle towarzyszyła mi samotność, lecz nie
chciałem do nich powracać. Pobiegłem jeszcze przez kolejny tydzień na
przód aż w końcu natrafiłem na nie lądolód, lecz zwykły ląd. Nadal
pokryty śniegiem, lecz miał pod pierzyną ziemię. Pierwszy raz widziałem
drzewa. Miały ciekawe kształty. W końcu miałem możliwość upolowania
czegoś innego niż zając polarny lub jakieś inne zwierzątka. Zatrzymałem
się tam na trzy dni, lecz później wyruszyłem dalej. Powoli kończyły się
śniegi i szedłem po mokrej trawie. Była ona cudowna. W końcu czułem coś
innego niż lód. Zobaczyłem w oddali jakiegoś wilka, lecz nie wyglądał on
na przyjaźnie nastawionego. Niedaleko niego znajdowała się najwyraźniej
jakaś wataha, bo stado wilków chodziło sobie nieco dalej. Ominąłem
tamte tereny i przeszedłem dalej.
W kolejnym tygodniu natrafiłem na kilka
innych watah, do których nie chcieli mnie przyjąć. Jacyś rasiści. W
końcu spróbowałem jeszcze raz. Nawet nie wiedząc że to już teren watahy,
szedłem nadal do grupki wilków. Gdy mnie spostrzegły, to jeden z nich do
mnie podszedł.
- Ktoś ty, szczeniaku? - spytał jakiś basior.
-
Jestem Winteren i poszukuję watahy, w której chciałbym spędzić resztę
mego życia. - odpowiedziałem stanowczo, niczym dorosły wilk.
- To ile ty masz lat? - spytała zaciekawiona wilczyca, która miała prześliczny kolor futerka.
Normalnie się w niej zabujałem.
-
Ponad dwa lata. - rzekłem, patrząc jej w oczy. Ich kształt i kolor
przyciągał mnie niczym głodny wilk do pożywienia. Stałem w bezruchu
przez kilka chwil wpatrzony w nią z uśmieszkiem na pysku. Popatrzyła się
na mnie przekręcając łepek.
- Dobrze się czujesz? - odparła.
Pokiwałem
głową po czym ponownie spytałem się o dołączenie. Basior powiedział, że
mógłbym, ale najpierw muszę przejść okres próbny. Chętnie wyraziłem na
to zgodę. Wilk poszedł z tą wiadomością do Alfy, zaś ja zagadałem do
czarno-różowego wilczka.
<Monne, mogłabyś wymyśleć dalszy ciąg wydarzeń? ;P>
Uwagi: Tytuł nie był zapisany do końca prawidłowo. Wiek wilków liczy się inaczej, więc nie wiem, czy w takim wypadku postarzenie ich aż do 90 lat czy 60 było celowe (wówczas musieliby być wiecznie młodzi lub długowieczni, albo co). Liczby i cyfry w op. zapisujemy słownie. Nie "szłem", tylko "szedłem" - zapamiętaj, że w środku w formie męskiej powinno się znajdować "d", bo "szłem" to niepoprawne połączenie słów "szedłem" i "szłam". W formularzu piszesz, iż posąg był budowany przez 70 lat, kiedy tu jest mowa o 50. Dziel op. na akapity, taką ścianę tekstu zwyczajnie źle się czyta. Zbyt często używasz spójnika "lecz" (poza tym przed nim stawia się przecinek). Spróbuj znaleźć jakieś synonimy. Skąd Wii wiedział, że drzewa to drzewa, skoro nigdy ich nie widział?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz