Marzec 2018 r.
Nie wiem, jak długo byłam nieprzytomna. Obudziłam się raz, w jaskini
nieznanej mi wadery, potem znowu straciłam przytomność. Po ponownym
odzyskaniu przytomności próbowałam sobie przypomnieć co się stało po
moim zaiste nieudanym polowaniu. M... Minira? Miniro... Miniri...
Miniru. Nazywała się Miniru. Była strażniczką czegoś tam i znajdowałyśmy
się w watasze. W Watasze Magicznych Wilków z tego, co pamiętam. Potem
przyszedł ktoś i tu urwał mi się film. Postanowiłam wstać, jednak po
chwili się zachwiałam i upadłam. Bolało, ale to akurat nie było nic
nowego. Po jakimś czasie ktoś przyszedł - jak mniemam, był to ten „ktoś”
kto po mnie wtedy przyszedł. Astrid. Miniru prosiła, żeby ktoś ją
zawołał. Wadera poinformowała mnie o tym, gdzie jestem, ile czasu minęło
i w jakich okolicznościach tu trafiłam. Okazało się, że Miniru mnie
odnalazła podczas swojego polowania. Później trafiłam tu, czyli do
Wilczego Szpitala. Dodała również że byłam dosyć długi czas
nieprzytomna, ale już jestem zdrowa. Później poszła zawołana przez
kogoś, kto najprawdopodobniej potrzebował jej pomocy. Miałam tylko
nadzieję, że ten wilk nie został stratowany przez jelenie jak ja.
Zdecydowanie nie polecam.Wyszłam z postanowieniem odnalezienia Miniru. Była strażniczką, czego mogą strzec strażnicy? Prawdopodobnie wszystkiego, ale i tak zamierzałam ją odszukać. Chciałam jej podziękować i - co było niestety najprawdopodobniej główną przyczyną - myślałam, że po rozmowie z nią będę wiedzieć co robić dalej. Skarciłam się w duchu za moje egoistyczne zachowanie. Oczekiwałam, że mi pomoże? Już to zrobiła. Co zrobię muszę obmyślić sama i nikt mi w tym nie pomoże, ponieważ każdy ma swoje własne problemy i nie ma ochoty zajmować się cudzymi. Tylko czasem zdarza się ktoś taki jak Miniru i ci pomaga.
Szłam tak przez jakiś czas, zastanawiając się czego to ona może strzec, kiedy ją dostrzegłam.
- Cześć - zaczęła pierwsza - cieszę się, że już wyzdrowiałaś.
- Cz-cześć - nie byłam zbytnio przystosowana do powitań - Dziękuje, że mi wtedy pomogłaś. - moje dialogi były dosyć sztywne, ale wadera zdawała się nie zwracać na to uwagi.
- Nie ma sprawy! - Uśmiechnęła się. Właściwie, cały czas wydawała się uśmiechać przez jej blizny przy ustach. Postanowiłam o nie nie pytać - przynajmniej nie teraz - Co zamierzasz teraz robić?
To pytanie mnie oprzytomniło. Zastanawiałam się przez chwilę aż w końcu sama postanowiła mi coś zaproponować.
- Wiesz, jeśli nie masz dokąd wracać to prawdopodobnie możesz do nas dołączyć. - miałam wrażenie, że uśmiechnęła się szerzej.
- Prawdopodobnie?
- Musisz iść do Alfy. Nie sądzę, żeby miała coś przeciwko, ale wolę niczego nie obiecywać.
Wstawanie rano, jedzenie i spanie zrobiło się już po prostu nudne. Dni, które nie różnią się od poprzednich i które nie będą różnić się od kolejnych. I tak okazuje się, że stratowanie przez jelenie to najlepsza rzecz, która mi się kiedykolwiek przydarzyła. Nie chciałam przebywać z dala od innych. Takie życie prowadzi tylko do zapomnienia. A ja nie chciałam zostać zapomniana. Postanowiłam przyjąć propozycję.
- Więc gdzie mogę ją znaleźć? - Tym razem Miniru na pewno się uśmiechnęła.
- Zaprowadzę Cię - powiedziała i już zaczęła zmierzać w stronę gdzie spodziewała się ją zastać.
"Miniru jest prawdopodobnie najbliższym mi wilkiem. Zainteresowała się mną bardziej niż rodzina" pomyślałam. Uśmiechnęłam się - coś nowego po tylu dniach obojętności - a po moim policzku spłynęła łza. Tym razem łza szczęścia. Szybko ją wytarłam i pobiegłam za waderą.
<Miniru?>
Uwagi: "Zaiście"? Prędzej "zaiste". Nie bardzo wiem, po co są te "dziury" w tekście.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz