Tego ranka z niewyjaśnionych przyczyn obudziłam się bardzo wcześnie.
Było na pewno przed piątą. Nieważne jak bardzo starałam się zasnąć, to
wyszło z tego wielkie zero. Biorąc pod uwagę, że poszłam, spać o
trzeciej każdy mięsień mojego ciała odmawiał mi posłuszeństwa. Czułam
ból dosłownie w każdym mięśniu. Przez te wszystkie wydarzenia nie mogę
spać.
"Albo budzę się gdzieś w środku lasu, albo budzę się tuż po zaśnięciu. Po prostu cudownie!" - Pomyślałam.
Z wielkim bólem podniosłam się na równe łapy. Powoli wyszłam przed
jaskinie. Moje mięśnie w łapach zaczęły drżeć. Postanowiłam, pójść do Wodopoju by woda ukoiła ból. Jak pomyślałam, tak zrobiłam. Wiedziałam,
jednak że z tym bólem trochę to zajmie. W pewnym momencie drogi
potknęłam się i sturlałam się jakieś trzysta metrów w dół. Syknęłam z
bólu. Jednak był jeden plus - Wodopój miałam już tylko kilka metrów przed
sobą. Powolnym krokiem skierowałam się do niego. Gdy wreszcie tam
dotarłam, ujrzałam wilka bawiącego się wodą. To musiałam, jej przyznać
miała talent. Sama nie wiem, dlaczego, ale w pewnym momencie się
odezwałam:
- Nie powiem, ładnie Ci to wyszło - Powiedziałam, po czym od razu położyłam łapę na moim pysku.
Głupia ja znowu odezwałam się w najmniej odpowiednim momencie. Wilczyca
spojrzała na mnie. Odwróciłam wzrok i kulejąc, na lewą przednią łapę
zanurzyłam się w wodzie. Nie chciało mi się nawiązywać rozmowy. Wzięłam
głęboki wdech i zanurkowałam.
"O tak! To właśnie tego potrzebowały moje mięśnie" - Pomyślałam.
Kompletnie zapomniałam, że nie mogę oddychać pod wodą i zaczęłam się
topić. W ostatniej sekundzie udało mi się dopłynąć na powierzchnię.
Zaczęłam kaszleć i pluć wodą. Co więcej, przez tę wodę zaczęła mnie
przeraźliwie boleć łapa.
- Wszystko w porządku? - Zapytała wilczyca.
- W jak najlepszym. - Powiedziałam, posyłając jej mordercze spojrzenie.
Zapadła długa i niezręczna cisza. Postanowiłam ją wykorzystać i się
ulotnić. Wyszłam z wody, otrzepałam się i kiedy już miałam, odchodzić
usłyszałam głos wilczycy.
- Zaczekaj...
- Czego chcesz - Zapytałam i spojrzałam jej w oczy moim beznamiętnym spojrzeniem.
- Twoja łapa... cieknie z niej krew
- Nie przejmuj się tym, to tylko draśnięcie.
- Ale... trzeba to opatrzyć, bo inaczej się wykr... - Przerwała zdanie, gdy zobaczyła, jak zlizałam całą krew z łapy.
- Zadowolona!? A teraz proszę nie denerwuj mnie jeszcze bardziej, bo mogę
Ci zrobić krzywdę - Powiedziałam i wytknęłam język, z którego skapnęła
kropla krwi.
(Sarah? Co będzie dalej? )
Uwagi: Powtórzenia. Nieprawidłowy zapis wypowiedzi. W WMW "Wodopój" jest nazwą konkretnego miejsca, więc powinno się ją zapisywać z wielkiej litery. Poza tym zaczęłam się teraz zastanawiać, dlaczego one taplały się w miejscu, w którym wszyscy piją... i równie dziwi mnie to, że Mizuki zaczęła się topić na głębokości 50 cm. Poza tym turlając się przez 300 m mogła się poważnie poturbować, a nawet umrzeć (wiadomo - drzewa, krzewy, kamienie itd.), a nie tylko mieć jedno zadrapanie na łapie i poza tym być w nienagannym stanie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz