Oto dziewiąta część op. od wilków spoza CK. Aby dowiedzieć się nieco więcej o
nich oraz o powodzie ich ucieczki, możecie również przeczytać serię op.
"Nowy dom?" z BK, w której to Alexander oraz Kira poznają się ze sobą i
szybko zaprzyjaźniają się, choć nie jest to widoczne na pierwszy rzut
oka.
Op. powstaje ze współpracą CK.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Odczekałem kilka minut, a kiedy byłem już absolutnie pewien, że wadery już nie ma, cicho stękając podniosłem się z ziemi. Miałem kilka otarć oraz zbolałych miejsc, na miejscu których pewnie pojawią się rozległe siniaki. Bandaże się porozdzierały i w większości spadły. W dodatku byłem brudny. A ja nienawidziłem być brudny. Wspaniale. Wprost cudownie. Kulejąc ruszyłem w kierunku wąskiego przesmyku, którego obecność wypatrzyłem, leżąc na zmieni. Yuko była dość szczupła, by nim przechodzić bez żadnego problemu, więc zapewne była to jej jaskinia. Szczególnie, że czułem wcześniej słynne zawroty spowodowane teleportacją. Udało mi się przecisnąć przez przejście. Nie obyło się bez nowych zadrapań... ale grunt, że byłem wolny.Przez chwilę tak stałem i patrzyłem na rozciągającą się przede mną zieloną dolinę porośniętą wysokimi drzewami i barwnymi połaciami łąk. Wyrwany z transu obejrzałem się nerwowo za siebie, jakby sądząc, że wadera podąża za mną, jednak nie wypatrzywszy nigdzie jej sylwetki, puściłem się biegiem, najszybciej jak tylko pozwalały mi łapy. Kilka razy potykałem się, o mało nie upadając, ale zdawałem sobie doskonale sprawę z tego, że jeśli się nie pospieszę i nie odbiję Kiry, wówczas może jej grozić niebezpieczeństwo. Źle zrobiłem, ufając tutejszym wilkom. Tylko... gdzie ja jestem? Gdzie jest szpital? Pędziłem w dół góry. Łapy mi się ślizgały. Kiedy o mało nie wpadłem na duży głaz, uświadomiłem sobie, że to wejście było większe od wszystkich innych. To MUSIAŁ być szpital.
- Kira! - krzyknąłem szeptem. Wciąż zaspana podniosła głowę i zmarszczyła brwi. Dałem jej znak głową, aby wstała i szła za mną. Nie czekając na jej reakcję, zacząłem biec dalej. Nie wolno nam czekać, bo nie wiadomo, co wymyślą. Byłem zbyt zestresowany, by zdobyć się na teleportację.
- Co się stało?! - wykrzyknęła Kira. Nie odpowiedziałem na jej pytanie. Pędem skręciłem w stronę idealnie zielonego lasu, a moja towarzyszka zapewne zrobiła to samo. Zacząłem czuć olbrzymie zmęczenie. Choć mam długie łapy, zdarza mi się szybko męczyć... Ponadto za dużo używałem czarów jak na jeden dzień.
Jakiś czas później zdałem sobie sprawę z tego, że jestem tak zmęczony, że nie jestem w stanie poruszać się dalej. Zatrzymaliśmy się na bezpiecznie wyglądającej łące. Spuściłem łeb, głośno dysząc. Myślałem, że zaraz upadnę.
- Alex... co się dzieje? Co się stało? - dopytywała przerażona Kira. Byłem zbyt zmęczony, by jej odpowiedzieć. Oglądała się cały czas zdenerwowana.
- Na Shianuraoztanadesa... Alex, mówże! - prosiła dalej.
- Nie... jesteśmy... tu... bezpieczni... - wykrztusiłem, walcząc z zawrotami głowy. Musiałem się mocniej poturbować, spadając z tego zbocza, niż początkowo mi się zdawało. Nagle Kira wydała z siebie zduszony okrzyk przerażenia i skoczyła w najbliższe krzaki, dając mi znak, abym uczynił to samo. Nie miałem jednak zbyt wiele siły i udało mi się tylko postąpić dwa kroki.
- ZABIJĘ CIĘ, TY SKU*****U!
Zwróciłem głowę w kierunku rozwścieczonej Yuko. Nie zastanawiając się wiele, zacisnąłem powieki. Usłyszałem jej dzikie warknięcie... i drugie, należące do Kiry. Kiedy otworzyłem oczy, dostrzegłem, że wadery toczyły się po trawie, gryząc się i drapiąc. Yuko w końcu od niej odskoczyła i cisnęła czymś, czego nie mogłem opisać. Wiedziałem tylko tyle, że była to ciemna, bezkształtna masa, która wybuchnęła w miejscu, gdzie jeszcze przed chwilą stała Kira. Moja przyjaciółka odpowiedziała wbiegnięciem na przeciwniczkę z dzikim wrzaskiem. Będąc w połowie drogi, jej futro zmieniło się na kruczoczarne, a oczy na gładko białe. Dookoła zaczęły unosić się różnorakie drobiny mroku. Zacząłem się powoli wycofywać. Yuko również przeszła niezrozumiałą dla mnie przemianę. Wolałem nie ryzykować, szczególnie, że moja moc była zdecydowanie słaba, a ja nie miałem żadnej wyższej formy. Choć już odzyskałem siły, ze zdumieniem patrzyłem na ich starcie, stojąc na skraju łąki. Ciężko było mi chociażby nadążyć wzrokiem za ich nadnaturalnie szybkimi i wprawnymi ruchami skierowanymi przeciwko sobie. Wszelaka zieleń dookoła zaczynała stawać się wymarła. Możliwe było, że czerpały z niej moc... W duchu przeklinałem to, czego byłem świadkiem. Jeszcze bardziej bolała wiedza, że nie było sensu nawet się wtrącać.
Ku mojemu przerażeniu, w pewnym momencie Kirze nie udało się uskoczyć przed potężną kulą many, którą cisnęła w nią członkini Watahy Magicznych Wilków. Padła bez życia. Krzyk ugrzązł w moim gardle. Strach ściskał serce. Roześmiana Yuko zbliżała się w moją stronę. Co mam robić, co mam robić, co mam robić? - powtarzałem w duchu. Nie wierzyłem w cudy. Ona zaraz mnie zabije. Rozszarpie na strzępy. W jej oczach widziałem jedynie rządzę śmierci.
Wtedy stało się coś niespodziewanego. Drzewami poruszył silny podmuch wiatru, a Yuko została poderwana ponad ziemię. Dopiero po chwili zorientowałem się, że jej ciało zostało pochwycone przez pazury dużego, latającego stworzenia, które następnie cisnęło nią gdzieś hen daleko, między drzewa. Serce biło mi jak szalone. Kiedy zwierzę z ogromnymi skrzydłami wylądowało w centrum łąki i popatrzyło na mnie, rozpoznałem bez problemu, czym było. Smukły dziób, silne ciało, orle skrzydła i długie pazury, lwi tułów i niezwykle inteligentne, ciemne oczy. Gryf. Czytałem o nich wielokrotnie w księgach znajdujących się w potężnej bibliotece w Białym Królestwie. Wciąż nie mogłem uwierzyć w to, co właśnie się stało. Ten popatrzył na mnie, po czym poderwał się do lotu.
Tyle go widziałem.
Otrząsnąwszy się z osłupienia, podbiegłem do Kiry, której wygląd już wracał do normy. Cały czas jednak była całkowicie nieprzytomna. Próbowałem ją obudzić, potrząsając jej ciałem, ale to wszystko na nic. Możliwe było, że padła z bólu i wycieńczenia. Nerwowo rozglądając się dookoła, czy Yuko nie wraca, wziąłem ją na grzbiet i postanowiłem odejść. Miałem dość siły, by wywlec ją poza tereny tej przeklętej watahy, jednak chcąc uciec nie było to takie proste. Przez jej ciężar nie mogłem biec.
Jakiś czas później usłyszałem szuranie w krzakach. Niech to. Musiała nas znaleźć lub sprowadziła resztę stada. Niedobrze. Nawet bardzo niedobrze. Przyspieszyłem kroku, czując, że Kira coraz bardziej mi ciąży. Cholera, czy ona naprawdę nie może się już obudzić? W tym momencie z krzaków wyskoczyły dwa wilki, które przedstawiły się wcześniej jako Yui oraz Astrid.
- Macie natychmiast wrócić do szpitala! - zarządziła zrozpaczona lekarka. Posłałem jej mordercze spojrzenie. Ani mi się śniło wracać do tej zatęchłej jaskini. - Jesteście nie do końca zdrowi!
Spoglądały zrozpaczone to na mnie, to na Kirę.
- Co się stało? - zapytała cicho szara wadera. Wyminąłem je, starając się w miarę możliwości jeszcze szybciej. Kiedy podążały za mną, przyspieszyłem tempa. Nie zamierzały odpuścić. Niespodziewanie wyskoczył z krzaków kolejny wilk. Ten jednak rzucił się prosto na mnie i przewrócił do rowu, który powstał tuż przy ścieżce. Wylądowałem w płytkiej wodzie, tak samo jak Kira. Oszołomiony odpychałem od siebie warczącą waderę, która kłapiąc zębami usiłowała mnie ugryźć. Parę razy nawet jej się to udało.
- Yuko! Spokój! - Wrzasnęła jedna z wader, jednak przez warczenie napastniczki nie mogłem rozróżnić, która z nich to była. - Będziemy zmuszone iść do Alfy!
- Mam to w du*ie! - ryknęła, wbijając zęby w moją szyję. Zrobiło mi się zimno. Ostatnie wspomniałem, jakie pamiętam, to Yui z wrzaskiem odrywającą ode mnie Yuko i Astrid zbiegającą do rowu na pomoc. Później zapanowała nieprzenikniona ciemność.
***
Pierwszym przebłyskiem świadomości było to, że wszystko mnie bolało i byłem okropnie zmęczony. Nawet zwykłe myślenie powodowało, że słabłem, więc zorientowanie się, że jestem przypięty do łóżka trochę mi zajęło. To pewnie było w razie kolejnej próby ucieczki. Brakowało jeszcze tylko krat w wejściu. Nieustannie dzwoniło mi w uszach, więc niewiele informacji przyjmowałem do wiadomości. Pewne było dla mnie tylko to, że panował niezły zamęt i często było wykrzykiwane imię Yuko. Najwidoczniej ma teraz nieźle przerąbane. Nic dziwnego. W Białym Królestwie już byłaby dawno skazana na ścięcie. Zastanawiało mnie to, jaki system karny mieli tutaj.Prawdę mówiąc osobiście wysłałbym ją do najbliższego kata lub na leczenie, bo dopiero leżąc tak doszedłem do wniosku, że to nie było zachowanie godne członka stada o zdrowych zmysłach. Podobnie myślały zapewne również wilki, które cały czas wypominały jej wstrętne zachowanie. Te chyba rzeczywiście miały dobre intencje. Sam już właściwie nie wiedziałem.
Zacząłem rozmyślać nad zachowaniem Yuko. Miała do tego jakieś motywacje? Niemożliwe jest, abym jej tak bardzo zawinił. Może jednak? Zacząłem obwiniać sam siebie, szukając chwil, kiedy doprowadziłem ją do szału. Może wtedy, kiedy uciekłem jej z klatki? Kiedy spadłem z urwiska? Może chciała mnie na spokojnie odprowadzić? Może by się opanowała? Może wystawiła mnie na próbę? Teraz pewnie mnie nienawidzi. Wystawiłem ją. Dałem jej znać, że mam jej dosyć. Może to przeze mnie teraz ją zabiją lub zamkną w celi? Czy kiedykolwiek zrobiłem dla kogoś coś dobrego? Nie zdoła mi nigdy wybaczyć. Zginie i wie o tym doskonale. Może zwyczajnie wprawiłem ją w furię? Moje życie nie ma sensu. Zawsze muszę wszystko rujnować. Ten świat byłby lepszy bez takiej ofiary losu, jak ja. Nie umiem nic, prócz czytania książek. Królewski syn, który jest do niczego! Wstyd! Wyrzeka się władzy! Jest za słaby na zrobienie czegokolwiek! Nikomu mu na nim nie zależy! Powinien był już dawno umrzeć!
Zacząłem wodzić wzrokiem za czymś ostrym. Czym mogę sobie przeciąć żyły? Albo lepiej - tętnicę. Szybciej wtedy pójdzie. To wszystko nie ma już sensu. Jestem przywiązany do swojego łoża jak szaleniec! Trafiłem do jakiejś dziury, w której nikt nas nie chce. Yuko tylko czyha, by nas zabić i pewnie ma swoich zwolenników. Niechże to zrobi prędko! Dłużej nie wytrzymam. Miałem ochotę krzyczeć, ale mój pysk ktoś spiął skórzanym paskiem. Musiałem próbować sam siebie gryźć lub innych. Czyżbym miał wściekliznę? Wywróciłem oczy na wierzch białkami i próbowałem się wyrwać. Miałem za mało siły. Niemożliwe. Wydostańcie mnie stąd i zabijcie! Ten ciężar życia jest zbyt przytłaczający!
<Yuki?>
Alexander posiada:
Wyposażenie: Miecz 2, Kosa Śmierci
Punkty: 478
Monety: 74
Bellos: 0
Towarzyszy mu gryf.
Kira posiada:
Wyposażenie: -
Punkty: 190Monety: 165
Bellos: 0
Ekwipunek: KSIĘGI: Eliksiry z Ziół Pospolitych, Wywary na wszelkie choroby, Historia Białego Królestwa, Zaklęcia i opanowywanie magii do perfekcji, PROWIANT: 1 kawałek wysuszonego mięsa, 3 kawałki zasolonego mięsa, 2 butelki z wodą, 250g jagód, INNE: pusty notes, gęsie pióro, zapas atramentu, scyzoryk, wszystkie monety, jakie posiadał Alexander oraz Kira
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz