- As… Chodź… Szybko… Yuki… Ona… - wydyszał Toboe. Sierść na jego boku była sklejona przez krew.
- Co z nią? I co tobie się stało? – spytałam siląc się o spokojny ton.
- Dam sobie radę… A teraz chodź. – powiedział stanowczo. W bardziej normalnej sytuacji przewróciłabym oczami teraz jednak zacisnęłam zęby i skinęłam głową. Basior wybiegł z jaskini, a ja za nim. Był o wiele szybszy i miałam trudności z dogonieniem go.
- Gdzie ona jest? – spytałam, kiedy w końcu udało mi się z nim zrównać.
- W jakieś jaskini, kawałek drogi stąd. Razem z jakimś dziwnym „czymś”. Sama z resztą zobaczysz.
- Żyje?
- Mam nadzieję. – mruknął. Po chwili wbiegliśmy do jaskini. Yuki leżała pod ścianą, wyglądała na ledwo żywą i jakby starszą. Była na wpół łysa, a sierść, która musiała wypaść w krótkim czasie była biała jak śnieg, mimo że wadera ma z natury czarne futro. Niedaleko leżał dziwny stwór. Był ogromny, miał przynajmniej dwa metry wzrostu. Nie miał ciała, składał się jedynie z kości, które układały się w szkielet jelenia. Jeszcze nigdy nie widziałam takiego czegoś. Na chwilę stanęłam przerażona, po krótkiej chwili zdałam sobie sprawę dlaczego tu jestem. Podbiegłam do Yuki i szybko zaczęłam sprawdzać czy żyje. Kiedy okazało się, że oddycha, a serce funkcjonuje poprawnie odetchnęłam z ulgą. Rozejrzałam się po jaskini, która wydawała mi się w tej chwili miejscem tortur. Czy to możliwe, że ten potwór ją tu przytaszczył? A jeśli mowa o tym potworze…
- Niesamowite. Jeszcze nigdy czegoś takiego nie widziałem. Jak myślisz co to może być? – zapytał zafascynowany Toboe. Stał nad tym jeleniem i przyglądał się mu z wielkim zainteresowaniem.
- Nie wiem, ale lepiej się od niego odsuń. Przydałoby się zgłosić o nim Suzannie, nie uważasz? Lepiej, żeby wilki wiedziały o czymś takim na wolności. O ile to jeszcze żyje. Sam to zrobiłeś?
- Co zrobiłem? Pokonałem go? Tylko na niego skoczyłem i zaatakowałem, jak zwykłego jelenia. Kość się przesunęła, a ten tutaj zaczął leżeć jak zwykły kościotrup. – odpowiedział.
- Mam nadzieję, że nie potrafi się regenerować. Dobra, ja idę z Yuki do wilczego szpitala. Wolałabym mieć na nią oko w miejscu, w którym w razie czego będę mogła jej pomóc lekarstwami… Położysz mi ją na grzbiet? – poprosiłam. Toboe skinął głową i po chwili wadera leżała na moim grzbiecie. – To cześć. I uważaj na… to. – mruknęłam.
***
Kiedy w końcu wadera się obudziła poczułam nie lada ulgę. Była
nieprzytomna już od dawna. Zaczynałam się bać, że już się nie wybudzi.- Miałaś wiele szczęścia. – powiedziałam, kiedy do niej podeszłam. – Ten jeleń, by cię stratował gdybyś nie miała medalionu.
- Jak mnie znaleźliście? – spytała rozespana.
- Jakiś wilk, który się tam błąkał usłyszał rżenie i pobiegł z pomocą. – odpowiedziałam wymijająco. Toboe przyszedł jeszcze dzisiaj i powiedział, żebym nie mówiła, że to on jej pomógł. Nie potrafiłam stwierdzić dlaczego, ale zgodziłam się, głównie po to, by sobie poszedł i nie przeszkadzał mi w pracy. Zajmowałam się wtedy podrażnioną skórą wadery. – znalazł cię leżącą na ziemi, a obok stał jeleń, a raczej jego szkielet. – przerwałam i przypomniałam sobie dziwne stworzenie. Skąd one się tutaj wzięło? – Nie znam takiego stworzenia.
- Stworzyłam go. – wyszeptała Yuki. Spojrzałam na nią ze zdziwieniem zmieszanym z przerażeniem.
- Jak? – spytałam prosząc, żeby ton mojego głosu nie zdradzał za wiele emocji.
- Normalnie. – odpowiedziała. Zamknęłam oczy i zacisnęłam zęby. Nie to nie. Spojrzałam na samicę. Na jej pysk wkradł się pewny siebie uśmieszek. Odwróciłam się i poszłam po maść na podrażnienia skóry. Kiedy podeszłam do niej z powrotem ta wybałuszyła na mnie oczy.
- Po co to? – spytała – Czuję się dobrze, nie potrzebne mi są żadne lekarstwa. Zostaw mnie.
- To na skórę. Jeśli chcesz to możesz sama się posmarować, nie widzę przeciwwskazań. Zostaniesz jeszcze na noc na obserwację, a jutro będziesz mogła wrócić do tworzenia potworów. Mam nadzieję, że jak na razie postarasz się tworzyć takie, które nie będą próbowały cię zabić… - powiedziałam i podałam jej maść. – Przepraszam Cię, ale mogłabym coś zjeść?
Yuki skinęła głową na znak zgody. Uśmiechnęłam się lekko i wyjęłam z przytarganej tu dzisiaj rano torby wczesne truskawki. Oblizałam pysk i zaczęłam jeść.
- Chcesz jedną? – zapytałam.
- Fuj, nie. Wolę mięso. Jak możesz to jeść? – skrzywiła się.
- Co kto lubi. – mruknęłam.
***
W nocy śnił mi się ten jeleń. Gonił mnie i Yuki po terenach watahy.
Kiedy mijałyśmy Mroczny Las ten zarżał, a z lasu wyszły dziesiątki
podobnych stworów. Yuki zawyła i zmieniła się w kolejnego jelenia.
Rozejrzała się wokół, jej wzrok zatrzymał się na mnie. Uśmiechnęła się
lekko i nabiła mnie na poroże mówiąc „Lubię mięso”.
***
Obudziłam się zlana potem. Ten sen był tak absurdalny i jednocześnie tak
przerażający… Rozejrzałam się po jaskini. Byłam w wilczym szpitalu…
Sama… - Yuki? – zapytałam. Cisza. – Yuki?!
Nagle do jaskini weszła wadera.
- Gdzie ty byłaś?! – warknęłam zdenerwowana.
<Yuki?>
Uwagi: brak
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz