Wadera nie odezwała się ani słowem.
- Czemu siedzisz tak cicho? Czymś się przejmujesz? Coś cię trapi? –
Zasypałem Rey pytaniami, na które odpowiedziała po dłuższej chwili,
którą wypełniało… tylko milczenie.
- Skąd. Zamyśliłam się tylko. – Miałem przeczucie, że nie mówi mi prawdy.
- Może nie znam cię zbyt dobrze, ale nie jestem przekonany, czy jesteś
co do mnie szczera. – Wilczyca prychnęła tylko, nie zabierając
ostatniego słowa. Wypatrywała kogoś… no właśnie, ale kogo? Spodziewała
się towarzystwa innego stworzenia? Może wilka? Wiedziałem, że i tak nie
znajdę odpowiedzi na te zapytania, więc od niechcenia położyłem się na
trawie i wpatrywałem w chmury. Nade mną ujrzałem… łeb wilka, który
wyraźnie nie był z mojej watahy i nie miał dobrych zamiarów.
- Witaj przybyszu. Nowy? Nie? W takim razie możesz odejść. – Powiedziałem oschle i wstałem.
- Nie zadzieraj tak do góry nosa, bo jeszcze nieba dosięgniesz. – Wraz z
tą uwagą nieprzyjaciel posłał mi złośliwy uśmieszek nie wróżący nic
dobrego.
- Zastanówmy się… czy jesteś z wrogiej watahy? Wiedziesz z nami wojnę,
nieprawdaż? W takim razie nie zamierzam przebywać w towarzystwie osób
takich jak ty. Rey… szkoda, że nie powiedziałaś mi wcześniej o tym
pyszałku, co go tak wyglądałaś. Załatwcie swoje sprawy, a ja już pójdę. –
Basior był wyraźnie zbity z tropu, a ja wokół siebie wyczarowałem
‘Pierścień Ognia’, przez co zmieszany wilk nie mógł do mnie podejść i
skwasić mi nos. Powoli oddalałem się, a z tyłu dobiegały mnie
podenerwowane głosy. Byliśmy na klifie, więc wykorzystując ich nieuwagę,
ukryłem się w krzakach, skąd usłyszeć mogłem urywki kłótni.
- Kerni… znowu… chcesz?! – Mimo, że głos był daleko, rozpoznałem, że
należał do Rey. Najwyraźniej nie była zadowolona z odwiedzin… niejakiego
Kerniego.
- Nie… prosić… nad wodospad… Rey… - Zalotnemu wilkowi najwyraźniej nie udawało się zachęcić waderę do spaceru.
- Czy nie możesz zrozumieć, że ona nie chce spotykać się z wilkami twego
pokroju? – Krzyknąłem, a on z pewnością to usłyszał. Żeby nie robić mu
fatygi, wyszedłem mu na spotkanie (nadal z moją barierą ochronną).
- Itachi, lepiej się w to nie mieszaj. – Powiedziała stanowczo uczestniczka zagorzałej kłótni.
- Wiem, co mam robić. Ale ulegnę twej prośbie i pójdę sobie. Coś mi się
wydaje, że ten basior maczał łapy w twojej kulawej nodze. A zresztą…
pójdę już. – Na koniec obdarzyłem, jak myślałem, sprawcę kulejącej nogi
chłodnym spojrzeniem, które podkreślało wypowiedziane przeze mnie słowa.
Z nim chyba nie do końca było w porządku. Powoli, by usłyszeć jak
najwięcej, ale jednocześnie sprawiając wrażenie oddalającego się,
kroczyłem do jaskini, która została mi przydzielona. Nie miałem nic
konkretnego do zabicia czasu, więc oddałem się lekturze książki
wypożyczonej z Biblioteki pod tytułem: „Zasady bezpieczeństwa w ludzkim
mieście obowiązujące każdego wilka zdolnego do przemiany”. Może i tytuł
był długi, ale książka nie liczyła zbyt wiele stron. Wczoraj ją
wypożyczyłem i miałem nadzieję, że w końcu uda mi się do niej zajrzeć.
Przed rozpoczęciem, przemieniłem się w człowieka, gdyż dość
trudno by mi było przewracać kartki wilczymi łapami, a dłonie znacznie
mi to ułatwią. Postarałem się skupić i przeczytać wstęp od autora,
wilczycy o imieniu Euforia, podobno jakaś z północy, ale nie kojarzyłem
ani miejsca jej pobytu, jak i jej miana. Moja dawno niestrzyżona grzywka
zasłaniała mi widok opadając na oczy, więc jednym gestem ręki
odgarnąłem ją na bok. Jutro muszę zgłosić się do sklepu przemysłowego, w
którym obecnie pracowałem. Może wynagrodzenie nie było duże, ale z
pewnością zadowalające. Niespodziewanie do jaskini wbiegła zadyszana
Rey.
- Itachi… teraz… już… możesz mi… pomóc… TEN IDIOTA MNIE GONI I CHCE
PÓJŚĆ ZE MNĄ NA NASZE TERENY! – Ostatkami sił wykrzyczała ostatnie słowa
i położyła się na swoje posłanie z mchu. Zaraz po niej wparował Kerni.
Szybko przemieniłem się w wilka i podszedłem do wroga.
- Coś ci nie pasuje? Nasze Alfy nie mają urlopu i z chęcią zaraz pokażą
ci wyjście, co o tym myślisz? – Uwielbiałem mówić w ten sposób i
starałem się być jak najmniej litościwy dla tego półgłówka, który nie
pojmował, że upatrzył sobie waderę z wrogiej watahy.
- To sprawa pomiędzy mną, a Rey, blondynie. – Kerni najwyraźniej
zobaczył, że umiem przemienić się w człowieka. – I tobie nic do tego.
- Przestańcie! – Powiedziała cicho wadera.
< Rey? Aktualnie posiadam kryzys twórczy. >
Uwagi: brak
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz