Zacieśnianie więzi

W ramach lepszego zapoznania się ze sobą realizujemy comiesięczny projekt losowania osób, do których można napisać op. i dostać dzięki temu +3 pkt. do każdej z umiejętności (+1 pkt. do mocy).
Link do osób, które zostały wylosowane znajduje się tutaj. :)

poniedziałek, 23 maja 2016

Od Itachi’ego „Miłosne zagrywki wroga” cz. 3 (cd. Rey)

Wadera nie odezwała się ani słowem.
- Czemu siedzisz tak cicho? Czymś się przejmujesz? Coś cię trapi? – Zasypałem Rey pytaniami, na które odpowiedziała po dłuższej chwili, którą wypełniało… tylko milczenie.
- Skąd. Zamyśliłam się tylko. – Miałem przeczucie, że nie mówi mi prawdy.
- Może nie znam cię zbyt dobrze, ale nie jestem przekonany, czy jesteś co do mnie szczera. – Wilczyca prychnęła tylko, nie zabierając ostatniego słowa. Wypatrywała kogoś… no właśnie, ale kogo? Spodziewała się towarzystwa innego stworzenia? Może wilka? Wiedziałem, że i tak nie znajdę odpowiedzi na te zapytania, więc od niechcenia położyłem się na trawie i wpatrywałem w chmury. Nade mną ujrzałem… łeb wilka, który wyraźnie nie był z mojej watahy i nie miał dobrych zamiarów.
- Witaj przybyszu. Nowy? Nie? W takim razie możesz odejść. – Powiedziałem oschle i wstałem.
- Nie zadzieraj tak do góry nosa, bo jeszcze nieba dosięgniesz. – Wraz z tą uwagą nieprzyjaciel posłał mi złośliwy uśmieszek nie wróżący nic dobrego.
- Zastanówmy się… czy jesteś z wrogiej watahy? Wiedziesz z nami wojnę, nieprawdaż? W takim razie nie zamierzam przebywać w towarzystwie osób takich jak ty. Rey… szkoda, że nie powiedziałaś mi wcześniej o tym pyszałku, co go tak wyglądałaś. Załatwcie swoje sprawy, a ja już pójdę. – Basior był wyraźnie zbity z tropu, a ja wokół siebie wyczarowałem ‘Pierścień Ognia’, przez co zmieszany wilk nie mógł do mnie podejść i skwasić mi nos. Powoli oddalałem się, a z tyłu dobiegały mnie podenerwowane głosy. Byliśmy na klifie, więc wykorzystując ich nieuwagę, ukryłem się w krzakach, skąd usłyszeć mogłem urywki kłótni.
- Kerni… znowu… chcesz?! – Mimo, że głos był daleko, rozpoznałem, że należał do Rey. Najwyraźniej nie była zadowolona z odwiedzin… niejakiego Kerniego.
- Nie… prosić… nad wodospad… Rey… - Zalotnemu wilkowi najwyraźniej nie udawało się zachęcić waderę do spaceru.
- Czy nie możesz zrozumieć, że ona nie chce spotykać się z wilkami twego pokroju? – Krzyknąłem, a on z pewnością to usłyszał. Żeby nie robić mu fatygi, wyszedłem mu na spotkanie (nadal z moją barierą ochronną).
- Itachi, lepiej się w to nie mieszaj. – Powiedziała stanowczo uczestniczka zagorzałej kłótni.
- Wiem, co mam robić. Ale ulegnę twej prośbie i pójdę sobie. Coś mi się wydaje, że ten basior maczał łapy w twojej kulawej nodze. A zresztą… pójdę już. – Na koniec obdarzyłem, jak myślałem, sprawcę kulejącej nogi chłodnym spojrzeniem, które podkreślało wypowiedziane przeze mnie słowa. Z nim chyba nie do końca było w porządku. Powoli, by usłyszeć jak najwięcej, ale jednocześnie sprawiając wrażenie oddalającego się, kroczyłem do jaskini, która została mi przydzielona. Nie miałem nic konkretnego do zabicia czasu, więc oddałem się lekturze książki wypożyczonej z Biblioteki pod tytułem: „Zasady bezpieczeństwa w ludzkim mieście obowiązujące każdego wilka zdolnego do przemiany”. Może i tytuł był długi, ale książka nie liczyła zbyt wiele stron. Wczoraj ją wypożyczyłem i miałem nadzieję, że w końcu uda mi się do niej zajrzeć. Przed rozpoczęciem, przemieniłem się w człowieka, gdyż dość trudno by mi było przewracać kartki wilczymi łapami, a dłonie znacznie mi to ułatwią. Postarałem się skupić i przeczytać wstęp od autora, wilczycy o imieniu Euforia, podobno jakaś z północy, ale nie kojarzyłem ani miejsca jej pobytu, jak i jej miana. Moja dawno niestrzyżona grzywka zasłaniała mi widok opadając na oczy, więc jednym gestem ręki odgarnąłem ją na bok. Jutro muszę zgłosić się do sklepu przemysłowego, w którym obecnie pracowałem. Może wynagrodzenie nie było duże, ale z pewnością zadowalające. Niespodziewanie do jaskini wbiegła zadyszana Rey.
- Itachi… teraz… już… możesz mi… pomóc… TEN IDIOTA MNIE GONI I CHCE PÓJŚĆ ZE MNĄ NA NASZE TERENY! – Ostatkami sił wykrzyczała ostatnie słowa i położyła się na swoje posłanie z mchu. Zaraz po niej wparował Kerni. Szybko przemieniłem się w wilka i podszedłem do wroga.
- Coś ci nie pasuje? Nasze Alfy nie mają urlopu i z chęcią zaraz pokażą ci wyjście, co o tym myślisz? – Uwielbiałem mówić w ten sposób i starałem się być jak najmniej litościwy dla tego półgłówka, który nie pojmował, że upatrzył sobie waderę z wrogiej watahy.
- To sprawa pomiędzy mną, a Rey, blondynie. – Kerni najwyraźniej zobaczył, że umiem przemienić się w człowieka. – I tobie nic do tego.
- Przestańcie! – Powiedziała cicho wadera.

< Rey? Aktualnie posiadam kryzys twórczy. >

Uwagi: brak

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz