- Przynieś mi kurczy liść z zielnika na dachu czarnej wieży, ale
uważaj, liść ten jest pilnie strzeżony przez kruki i wrony - powiedział.
Zaczęłam szukać czarnej wieży. Gdy znalazłam pierwsze lepsze schody - od
razu nadzieja powróciła. Pobiegłem na górę schodów, które OCZYWIŚCIE
musiały być kręcone. Gdy weszłam na górę zobaczyłam pustkę. Czułam
wiatr. Byłam na dachu jednej z wież. Na drugim końcu zamku była czarną
wieża. Zauważyłam czarny klucz blisko krańca
dachu. Do klucza była przyklejony kartka z napisem "czarna wieża".
Uważając na każdy krok, zbliżyłam się do krańca dachu i zabrałam w pysk
klucz. Od razu się cofnęłam i zeszłam z schodów. Zaczęłam znowu błądzić
po pokojach. Wchodziłam do pokoi, wychodziłam... Minuty mijały, aż w
końcu znalazłam czarne schody. Od razu na nie weszłam. A schody kręcone...
Gdy weszłam na górę schodów zobaczyłam czarne drzwi. Włożyłam klucz i
przekręciłam szyją tak, aby zamek się zwolnił. Drzwi
się otworzyły a ja usłyszałam trzepot skrzydeł. Moim oczom ukazało się
miliony wron i kruków. Nad
wieżą latały kruki i wrony, a na samym dachu wyrastał ogromny dąb z
czarnymi liśćmi. Podeszłam do drzewa i już chciałam urwać liść, kiedy
wielki kruk wylądował przede mną. Przyglądał się mnie bardzo uważnie.
Naglę parę wron wylądowało za mną. To nietypowe zachowanie ptaków mnie
niepokoiło. Po chwili jedna z wron dziabnęła zakrwawiony bandaż
wyrywając go. Próbowałam wydać jakiś odgłos, ale nie mogłam. Czułam
strach że te wrony mnie zeżrą. Moje oczy były rozszerzone. Naglę inna
wrona wyrwała inny bandaż. Po chwili cała gromada wron zaczęła wyrywać
bandaże. Ja stałam nieruchomo jak słup soli, jakbym nie wiedziała o
tych wronach. Skrawki bandażu latały po całej wieży. Po paru minutach
wrony odleciały zostawiając mnie. Gdy spojrzałam nie miałam ŻADNYCH ran.
Jak bym wyzdrowiała. Ale czułam dziwny ból głowy. Zauważyłam kątem oka,
że wielki kruk pochylił głowę. Odwróciłam głowę w jego stronę. W dziobie
trzymał kruczy liść z czymś na nim. Położył liść i
popatrzał na mnie. Zdezorientowana popatrzyłam na liść.
Na nim leżał srebrny medalion z piórami wron i kruka. Największe
pióro było krucze. Zbliżyłam się do liścia i lekko pochyliłam szyję
spoglądając na kruka. Stał i się przyglądał. Złapałam liść i medalion w
pysk i uniosłam głowę. Odwróciłam się i weszłam w klatkę schodową. Gdy
już zamknęłam drzwi odetchnęłam z ulgą. Przeteleportowałam się do "Sali
tronowej". Rycerz zapytał:
- Masz już to, co miałaś przynieść? - położyłam przed nim liść z medalionem
- Dzięku... a po co przyniosłaś kruczy medalion? - zdziwił się
- Wielki kruk mi go podarował... chyba... - odpowiedziałam
- Jeżeli Król kruków ci go dał, pilnuj go niczym oka w głowie,
ponieważ jeżeli coś się złego z nim stanie, kruki się zemszczą -
powiedział i podniósł swój miecz, doprowadzając mnie do tronu, na którym
był klucz. Chwyciłam "kruczy medalion" i go założyłam na szyi, a potem
podeszłam i zabrałam klucz w pysk.
- Do wiedzenia - powiedziałam (to nie było w moim stylu) i poszłam w
podskokach. Gdy byłam koło drzwi wejściowych, pełna nadziei włożyłam
klucz w zamek i przekręciłam, jednak nadzieja znikła, ponieważ klucz nie
chciał do końca zaskoczyć, co świadczyło o tym że klucz nie był do
tych drzwi. Usłyszałam nagle głos co powiedział "Jeżeli drzwi nie chcą
się otworzyć musisz odnaleźć inną drogę ucieczki". "Ale jaka droga
ucieczki?" spytałam sama w myślach. Nagle ten sam głos powiedział "Twoja
droga ucieczki nie jest zbyt łatwa, musisz przejść przez terytorium
wroga, terytorium Gallery". "O jaką Gellere mu chodziło?" rozmyślałam.
Spojrzałam na medalion, a on zaczął promieniować, po czym głos się
odezwał "Galler'a potrafi się przemieniać w wilki, które były tobie bliskie,
tym samym podstępnie psuć twoją psychikę i żywić się twoim
cierpieniem". "TEN MEDALION GADA" odskoczyłam, gdy o tym pomyślałam. "Chwila chwila.... tamta wadera
przemieniła się najpierw w moją matkę, a później w Ripple. Tamta wadera jest Galler'ą" od razu poszłam w stronę wejścia do piwnicy.
Gdy znalazłam się w pokoju z zegarem, dłuższa wskazówka była koło liczby
dziewięć, a krótsza na liczbie cztery. Weszłam do piwnicy. Nie było tu
żadnej żywej duszy. Nawet te kobiety gdzieś znikły. Czułam się samotna.
Weszłam do pokoju ze schodami. Zaczęłam z chodzić na dół. Poczułam
nieprzyjemny odór gnicia, który się nasilał za każdym schodkiem. Gdy
zeszłam na dół zobaczyłam dziwne
stworzenie.
Odwróciło
głowę w mą stronę, Poczułam na mnie jego wzrok, choć nie miało to oczu.
Zimny dreszcz przeleciał po mym grzbiecie. Dziwny skręt w brzuchu
świadczył o tym, że zaczęłam się bać. Słyszałam o tych stworzeniach -
bezlitosne, krwiożercze, dzikie, jadowite i demoniczne. Jak hieny kradną
zdobycze, zabijają śpiące wilki, męczą psychicznie, zatruwają i czekają
na śmierć i jeszcze to, że atakują
w stadach. Częsty widok na terenach mojej starej watahy. Zaczęło się
skradać w mą stronę wydając przy tym dziwne dźwięki. "Muszę się bronić"
pomyślałam "ale jak?". Byłam usztywniona przez strach. To coś nazywało
się jak roślina - Ambrozja. Nagle zwierze ruszyło do ataku.
<C.D.N... Jak polsat :'D>
Uwagi: Wypowiedzi z małych liter, pisanie wyrazów prawidłowo, a później z błędem, Spacje przed przecinkami, literówki w prostych wyrazach, np. "nię", "przyglądywał", złe końcówki, np. "oczą", błędy ortograficzne, np. "króków", "puźniej", powtórzenia, brak przecinków, wszystko walnięte w jednym akapicie - a to wszystko w op. Yuko! Dziewczyno, mam wrażenie, że ty po tej przerwie znacznie cofnęłaś się w rozwoju... ;__; Mam już dość wrażeń po Twoim poprzednim op... a tutaj kolejne, z jeszcze większą porcją byków! Tradycyjnie w akurat Twoich op. nie poprawiam powtórzeń, żebyś je po prostu zobaczyła. O czasowniku "odkluczyć" palnęłam Ci nawet wykład... a to najwyraźniej poszło na nic. Powtórzę, a może Ci się przypomni - TAKI WYRAZ NIE ISTNIEJE W PRAWIDŁOWEJ POLSZCZYŹNIE! Zauważyłam również, że źle używasz wyrazu "jak". Ostatnio w ogóle jest plaga osób, które nie potrafią z tego korzystać... Np. "chciałam wstać, jak na mnie wpadł". Powinno być "chciałam wstać, kiedy na mnie wpadł"... Tak samo jest ze zdaniem "potrafi się przemieniać w wilki, co były tobie bliskie", w którym powinno użyć zamiast "co", "które". "Zapytał się"? Znaczy zapytał siebie? Ostatnimi czasy takie formy również mnie zastanawiają, bo wiem, że nie mają większego sensu. "To coś nazywało
się jak roślina - Ambrozja." - ale że co? Kto? Ten potwór się przedstawił, a ja o niczym nie wiem? Dziwne jest jeszcze to, że medalion najpierw tłumaczył jej jak głupiej, czym są Gallery, na co ta zareagowała spowolnionym łączeniem faktów, a później Yuko sama oznajmiła, że dużo o nich wie i to był codzienny widok w jej dawnej watasze. To w końcu zna się na tym, czy nie? Ja już zgłupiałam. Następnym absurdem jest to, że nie potrafi tutaj odczytywać godzin, a podczas polowania wykonuje dość skomplikowane (jak na osobę, która matmy nigdy się nie uczyła) obliczenia.
Ponadto... gratuluję, pobiłaś rekord ilości błędów! I nie ciesz się, bo to nie wróży niczego dobrego. ;_;
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz