Zacieśnianie więzi

W ramach lepszego zapoznania się ze sobą realizujemy comiesięczny projekt losowania osób, do których można napisać op. i dostać dzięki temu +3 pkt. do każdej z umiejętności (+1 pkt. do mocy).
Link do osób, które zostały wylosowane znajduje się tutaj. :)

środa, 13 kwietnia 2016

Od Yui "Sen" cz. 2 (cd. Zone)

Wieczór. Niechętnie doczłapałam się do najbliższego kamienia i ułożyłam na nim wygodnie. Wciąż byłam zła na siebie za swoją nieuwagę. Dlaczego musiałam się potknąć? Dlaczego musiałam wpaść na kogoś, mimo jej ostrzeżenia? Jakim prawem w ogóle zostałam przeklęta i przez kogo?! Gdybania niczego nie zmienią, na pewno nie teraz. Ocknęłam się w całkiem innym miejscu, niż ostatnio. Znajdowałam się w ciasnej grocie. Przynajmniej była oświetlona... Na jednej z jej ścian wisiała krzywo przymocowana półka, uginająca się pod ciężarem grubych, zakurzonych ksiąg. Skąd się tu wzięły? Nieważne, mam inne problemy. Gdzie ja jestem? Zsunęłam się ostrożnie z głazu, próbując ustać na łapach. Ta sama wadera, którą widziałam ostatnio, podbiegła i przytrzymała mnie.
- Ostrożnie, twoje ciało z początku jest ociężałe. Przyzwyczaisz się. Powinno ci zaraz przejść.
- Gdzie my jesteśmy? I skąd się tu w ogóle wzięłam? Czy za każdym razem pojawiam się w innym miejscu? Skąd wiedziałaś, gdzie mnie szukać? - Wylałam z siebie potok słów, zadając to kolejne pytania.
- Zadajesz sporo pytań. Jak każdy... - Milczała przez chwilę w zamyśleniu, które przerwałam, szturchając ją łapą.
- Nie zadałam ich bez powodu. - Spojrzałam na nią wyczekująco.
- Jesteśmy w jedynym, w miarę... bezpiecznym miejscu. Nie, nie pojawiasz się za każdym razem gdzie indziej. Przeniosłam cię. Nawet jeśli świadomością jesteś w świecie rzeczywistym, twoje ciało zostaje po części tutaj. Jest wtedy niewidoczne dla wszystkich zmor, ale wolałam nie ryzykować. Swoją drogą... Usłyszałaś moje ostrzeżenie, prawda? - Tym razem ona wlepiła we mnie wzrok.
- T-tak, ale... No wiesz... - Odchrząknęłam i odwróciłam łeb w drugą stronę. - Dotknęłam kogoś. Przez przypadek, przysięgam!
- Gratuluję. - Warknęła na mnie, a na jej pysku wymalował się zawód. - To nie są żarty! Jeśli się nie pospieszymy, możemy już nie zdążyć znaleźć tego kogoś. Te tereny nie są tak małe, jak może się wydawać. W rzeczywistości są duże. Bardzo duże. Ten wilk, którego dotknęłaś może być dosłownie wszędzie...
- No to się rozdzielimy i jej poszukamy, będzie szybciej! - Spanikowałam. Naraziłam niewinną waderę na niebezpieczeństwo. Tylko pogratulować. Och, no tak, nawet to zostało zrobione.
- Nie ma mowy. Zginiesz szybciej, niż myślisz. Jesteś zbyt słaba, żebyśmy mogły się rozdzielić. - Jakim prawem tak stwierdziła? Poradziłam sobie z jedną bestią. Dlaczego miałabym nie poradzić sobie z innymi?
- Nie jestem słaba! Dałam sobie radę z jednym z nich. - Dumnie uniosłam głowę, spoglądając na wilczycę. Ta jedynie wybuchła głośnym śmiechem.
- Jednym? Brawo! Szkoda, że był on wyjątkiem, błąkającym się samotnie. Żadna z tych istot nie oddziela się od stada, wyjątkiem są wygnańcy. Grupy zwiadowcze zazwyczaj liczą od trzech do siedmiu osobników. Nie chcesz nawet wiedzieć, co się dzieje w ich gniazdach. Jesteś tak samo uparta jak wszyscy inni! - Krzyczała na mnie wściekle. Wygłupiłam się. No tak, ona wie o tym miejscu więcej, niż ja...
- Przepraszam... - Wydukałam pod nosem.
- Nieważne. - Zamknęła oczy i wzięła głęboki oddech. - Idziemy. RAZEM. Nawet nie próbuj działać według własnych zasad. Musimy ją znaleźć, zanim dotrze do gniazda, albo coś jej się stanie... - W tym samym momencie wybiegła z kryjówki, a ja zaraz za nią.

Sprawdziłyśmy najbliższe okolice, jednak Zone nigdzie nie było. Co, jeśli już coś jej się stało? Byłoby to tylko moją winą. Miałabym na sumieniu niewinnego wilka... Odpędzając od siebie ponure myśli, rozglądałam się uważnie. Wzrok zdążył się przyzwyczaić do wszechobecnych ciemności, dostrzegając coraz więcej szczegółów. Zapuściłyśmy się w dalsze tereny. Faktycznie, przestrzeń była tu spora. Nie minęło wiele czasu, gdy towarzyszka gwałtownie się zatrzymała, przez co wpadłam na nią.
- Chyba znalazłyśmy naszą zgubę. - Wzrok miała spuszczony w dół. - Jest jeszcze nieprzytomna, dopiero zasypia.
- Na pewno? Jeśli jest ranna?
- Nie jest. Pomóż mi ją przenieść. - Obydwie podniosłyśmy nieruchome ciało Zone i skierowałyśmy się do kryjówki. Z dali dobiegały nas te okropne ryki. Po plecach przeszły mi ciarki i niepewnie spojrzałam na waderę. Obydwie miały ciemne futro, więc kamuflaż nie powinien być dla nich problemem, ale co ze mną? Nie zdziwiłabym się, gdyby się okazało, że cała aż świecę od tego jasnego koloru.
- Co teraz?!
- Nie wrzeszcz! - syknęła na mnie. - Bierz ją, zaraz do was dołączę. Pobiegnij tym tunelem - Wskazała łapą na szczelinę w skale. Nie była zbyt szeroka, ale nie powinnam mieć problemów z przedostaniem się. Posłusznie wbiegłam do wyrwy i biegłam tak szybko, na ile pozwalało mi ciało Zone, które wlokłam za sobą.
Zatrzymałam się, zmęczona szaleńczą ucieczką i odłożyłam towarzyszkę obok siebie. Ta, jak na sygnał, zerwała się na równe łapy i rozejrzała szybko.
- Gdzie ja jestem?!
- Nie żartowałam z tym snem. - Westchnęłam cicho, przeżarta poczuciem winy. Dlaczego my?
- A-ale jak to?! Co z nami teraz będzie?!
- Proszę, nie panikuj... - Łatwo mówić. Jeszcze przed chwilą reagowałam podobnie... - Słuchaj, nie mamy czasu, musimy uciekać! - Zawołałam do niej, po czym rzuciłam się w ponowny bieg. Zone bez zbędnych pytań rozłożyła skrzydła i poleciała za mną. Oczywistym jest, że mnie wyprzedziła. Nie chcąc zostawać w tyle, pozwoliłam, by ciemna chmura delikatnie uniosła mnie w górę. W mig wyprzedziłam waderę, przejmując dowodzenie. Wpadłyśmy zdyszane do kryjówki. Opowiedziałam na szybko to, co sama wiem i w milczeniu oczekiwałyśmy ostatniej kompanki. Ta wbiegła do nas z kilkoma ranami. Nie należały one do najlżejszych, ale wadera nie wydawała się tym przejmować. Po złapaniu oddechu, przybrała skwaszoną minę i spojrzała w naszą stronę.
- Która użyła magii. - To nawet nie było pytanie. Stwierdziła to tak, jakby miała magiczny radar w nosie...
- J-ja - wymamrotałam pod nosem nieco speszona. - Co w tym złego? - Wilczyca westchnęła zniecierpliwiona.
- Nie rób tego więcej. Te potwory wyczuwają magię. Takim sposobem doprowadziłaś ich wprost do kryjówki. Od następnego snu zmieniamy położenie, tu już nie jest bezpiecznie.
- Te bestie są jakieś idealne?! Potrafią latać?!
- Niektóre rodzaje. - Odparła obojętnie, chwytając w pysk jedną z tych przestarzałych ksiąg.
- A jest coś, czego NIE potrafią?! - Nie wierzę, że mogą być aż tak silne... - Wadera nie odpowiedziała, jedynie otworzyła książkę i przekartkowała ją na szybko, zatrzymując się na jednej z środkowych stron.
- Spójrzcie obydwie. Potwory, które mogłyście zobaczyć, to tylko jeden z gatunków. Jest ich dość sporo, chociaż niektóre należą do wymarłych. Te, które spotkałyśmy, to Posłańcy Demona. Mnożą się w niesamowitym tempie, nie ma szans na ich wybicie.
- Jak z nimi walczyć? - Zapytała Zone, wpatrując się w książkę.
- Dobre pytanie. Są szybkie i silne. Mają dobry wzrok. Magię wyczuwają z daleka, jednak da się je pokonać. Trzeba celować w serce, nic innego ich nie zabije. Oczywiście można ułatwić sobie robotę. Jeśli zdołasz trafić go czymkolwiek w kark, powinien być osłabiony na jakiś czas. Każdy z potworów ma takie słabe miejsce, chociaż nie u wszystkich wiadomo, gdzie ono jest. Tyle powinno wam póki co wystarczyć. Odpocznijcie sobie, niedługo powinno świtać.
- Przy okazji, jak masz na imię? - Zapytała Zone. Właśnie, nigdy się o to nie pytałam... Wadera milczała przez chwilę, po czym jednak odpowiedziała:
- Mówcie mi Xara. Idę... Po coś, zostańcie tu.
- Po coś? - Zone posłała jej podejrzliwe spojrzenie. Xara uśmiechnęła się niewinnie i wybiegła z nory. - Ta cała sytuacja mi się nie podoba...
- A komu by się podobała? Chcę już ranek... - Jak na zawołanie, w tym samym momencie obraz zaczął mi się rozmazywać. Położyłam się ostrożnie, oczekując wybudzenia.

Ziewnęłam i przeciągnęłam się leniwie. Otworzyłam oczy, na które padały promienie światła, więc je przymrużyłam. Gdy przyzwyczaiłam wzrok do jasności, rozejrzałam się. Obok mnie leżała Zone, wpatrująca się we mnie.
- Szalona noc... - Stwierdziła, chociaż nie wyglądała na zadowoloną. W sumie, kto by się cieszył z tej sytuacji...
- Nie da się ukryć. - Westchnęłam bezradnie. - Co teraz?
- Nie mam pojęcia...

<Zone?>

Uwagi: brak

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz