Wędrowałam
po nieskończonym korytarzu. Ból głowy był nieznośny więc co chwilę
przystawałam opierając się o brudne ściany poplamione jakąś mazią. Moje
futro na lewym boku było już całe poplamione od tej mazi. Jak dalej
szłam wzdłuż korytarza to ściany rozbiły się węższe. "Niech mi nie
mówią, że idę w złą drogę" powiedziałam. Gdy popatrzałam naprzód,
podczas gdy opierałam się o ścianę, zauważyłam tamtą
kobietę. Stała w rozszerzeniu ścian. Wyglądała jakby się czaiła na kogoś,
kto stał za ścianą. Zaczęłam iść wolniej i ciszej, uważając gdzie
stawiam łapy. Gdy byłam parę metrów od niej, ona odwróciła się w moją
stronę. Pokazała abym się zatrzymała. Nie rozumiałam po jakiej ona jest
stronie. Tego zamku czy mojej. "Klucz w misce... A teraz jeszcze To..."
rozmyślałam. Nagle usłyszałam dziwny odgłos, przez który przeszły mnie
ciarki. Dopiero teraz zauważyłam, że trzymała coś
w jednej ręce. Nagle to coś rzuciła za ścianę. Warczenie, piski i wycia
dobiegały zza ściany. Odwróciła się w moją stronę i pokazała, że mam za
nią iść. "Mam za nią iść? Po co?" Pomyślałam. Stałam tak zdezorientowana
aż ona nagle walnęła mnie laską. "POŻAŁUJE" krzyknęłam w myślach.
Rzuciłam się na nią, jednak chybiłam, bo uciekła za ścianę. Zaczęłam ją
gonić. Zauważyłam, że ona prowadzi mnie do schodów. Wbiegła na schody, a
ja za nią skoczyłam na pierwszy stopień. Pobiegła na
górę schodów. Podążałam za nią. Zatrzymała się przy wyjściu z klatki
schodowej. Wbiegłam na ostatni stopień, na którym stała ona. Stała i
słuchała co się dzieje za drzwiami. Usłyszałam nucenie z dołu. Kobieta
zdesperowana popatrzała na mnie swoimi oczodołami, na których była
naciągnięta brązowa skóra. "Ufasz mi?" usłyszałam głos w mojej głowie.
"TY MÓWISZ?!" krzyknęłam w myślach. "No raczej!" ten sam głos odezwał
się w mojej głowię. "Nie wiem co chcesz
zrobić... " pomyślałam niepewnie. Wyciągnęła łańcuch z pleców i kucnęła.
"Nie ruszaj się" głos zabrzmiał wtedy, kiedy zaczęła zawiązywać moje
przednie łapy. "Co Ty robisz?!" pomyślałam. "Pomagam ci wydostać się z
zamku" odpowiedziała, wtedy kiedy skończyła zawiązywać moje przednie łapy, a zaczęła zawiązywać tylne. Usłyszałam kroki z dołu schodów. Kobieta
zaczęła zawiązywać mój pysk. Gdy skończył się jej łańcuch, zabrała mnie
na ręce. "Żeby nikt mnie nie zobaczył"
pomyślałam. "Udawaj, że zemdlałaś" głos zabrzmiał w mojej głowie.
Zamknęłam oczy i puściłam swoje ciało jak bym nie miała nad nim
kontroli. Poczułam obecność kogoś lub czegoś. Kroki się zatrzymały.
Chwila ciszy. Czułam, że kobieta rozmawia z kimś w umyśle. Nagle kroki
podeszły bliżej. Poczułam okropny smród. Nagle ktoś zaczął mnie wąchać.
Po chwili napięcia kroki odeszły. Odetchnełam z ulgą. Otworzyłam
oczy. "Czekaj..." powiedziała mi w myślach. "Musimy przejść przez pokój
pielęgniarek" powiedziała. Zrozumiałam, że mam zamknąć oczy. Kobieta
weszła do pokoju. Cisza. Czułam się jak pupilek noszony na rękach.
Dyskomfort namawiał mnie do ucieczki, ale próbowałam nie uciekać. Po
chwili kobieta położyła mnie na ziemi. Otworzyłam oczy. Korytarz.
Kobieta miała ubrudzone ręce od mazi, która była na moim barku. Kucnęła i
zaczeła rozplątywać łańcuchy. Po chwili byłam już wolna.
"Musisz dalej pójść sama" zabrzmiał znów głos w moich myślach. "Tu masz
wskazówki, jak gdzie dojść" dała mi papierek, który okazał się być mapą.
Chwyciłam go w pysk. "Dziękuje ci" pomyślałam. Ona poszła do tyłu,
żegnając się. Spojrzałam na mapę."Więc... muszę iść prosto i potem
skręcić w prawo, tam są schody do parteru. Ach... mapa samej piwnicy..."
pomyślałam. Zwinęłam mapę, zabrałam ją w pysk i zaczęłam iść prosto
przez ciemny korytarz. Według mnie nie można było go nazwać ciemnym,
ponieważ doskonale widziałam w ciemności. Gdy doszłam do końca korytarza
ujrzałam stare kręcone kamienne schody. Po paru schodkach od razu
wiedziałam, że kręcone schody nie należą do moich ulubionych. Nagle
stawało się jaśniej. Doszłam do końca drzwi. Okazało się, że koło drzwi
stała pochodnia. Wyrzuciłam mapę i spróbowałam otworzyć drzwi. Musiałam
stać na tylnich łapach by tą klamkę otworzyć. Koniec końców się udało.
Weszłam do pokoju z zegarem. Tym samym co wtedy. Krótsza
wskazówka była za liczbą jeden, a dłuższa koło trzy. "Pamiętam drogę
powrotną" pomyślałam i zaczęłam iść pokojami. Doszłam w końcu do
wyjścia. "To piekło się w końcu skończy" nasyneła mi się myśl.
Popchnęłam drzwi. Nie chciały się ruszyć. Zaczęłam je pchać jeszcze
mocniej.
- No proszę... - powiedziałam, zaciskając kły i pchając na nie z
jeszcze większą siłą. Tu nie wydawały się na spróchniałe, raczej na
solidne. Usłyszałam śmiech za sobą. Był kobiecy, tak jakby
podwójny.
- Głupia - powiedział - jakbyś nie wiedziała, że stąd nie ma ucieczki... Yuko, daj spokój - "Skąd ten ktoś zna moje imię?" pomyślałam - przecież marzyłaś o miejscu, w którym będziesz szanowana i znana - nie dość, że znała moje imię to jeszcze moje marzenie, po tym jak Ripple zmarła - popatrz mi w oczy, nie stój jak słup soli - odwróciłam się. To była moja matka.
- To niemożliwe... - powiedziałam - przecież zginęłaś, Ojciec cię zabił...
- Dostałam drugą szansę - powiedziała. Naglę zauważyłam, że jej lewa tylna łapę jest niebieska. Zrozumiałam że ten zamek chce mnie wykończyć.
<C.D.N>
Uwagi: Powtórzenia again. Nie chce mi się ich poprawiać. Czemu "oplamione"? Nie powinno być "poplamione"? "Wzdłuż" piszemy razem. "Węższe" całkowicie pokręciłaś i wyszło Ci strasznie dziwne słowo, a mianowicie "węrzszę". "Naprzód" w tym kontekście piszemy razem. Po raz kolejny przekręciłaś słowo, czyli zamiast "rozszerzeniu" napisałaś mi "rozżeszeniu"... No i nie bardzo wiem, czym jest to "rozszerzenie ścian". "Warczenie, piaski i wycia"... zaraz, jakie piaski? Zapominasz o ogonkach pod "e" w niektórych czasownikach (wzięła, kucnęła, odetchnęłam, zaczęła itd.). "Kątrola"? Doprawdy, ciekawe. "Kontrola" piszemy przez "on". Nie "tylnie łapy", tylko "tylne łapy"! Napisałaś wszystko w jednym akapicie... wygodniej się czyta, gdy jest on jakoś podzielony. "Jakby" piszemy razem. "Z tond"... ja nie wierzę... trzy błędy w wyrazie czteroliterowym... "stąd", jak już.
- Głupia - powiedział - jakbyś nie wiedziała, że stąd nie ma ucieczki... Yuko, daj spokój - "Skąd ten ktoś zna moje imię?" pomyślałam - przecież marzyłaś o miejscu, w którym będziesz szanowana i znana - nie dość, że znała moje imię to jeszcze moje marzenie, po tym jak Ripple zmarła - popatrz mi w oczy, nie stój jak słup soli - odwróciłam się. To była moja matka.
- To niemożliwe... - powiedziałam - przecież zginęłaś, Ojciec cię zabił...
- Dostałam drugą szansę - powiedziała. Naglę zauważyłam, że jej lewa tylna łapę jest niebieska. Zrozumiałam że ten zamek chce mnie wykończyć.
<C.D.N>
Uwagi: Powtórzenia again. Nie chce mi się ich poprawiać. Czemu "oplamione"? Nie powinno być "poplamione"? "Wzdłuż" piszemy razem. "Węższe" całkowicie pokręciłaś i wyszło Ci strasznie dziwne słowo, a mianowicie "węrzszę". "Naprzód" w tym kontekście piszemy razem. Po raz kolejny przekręciłaś słowo, czyli zamiast "rozszerzeniu" napisałaś mi "rozżeszeniu"... No i nie bardzo wiem, czym jest to "rozszerzenie ścian". "Warczenie, piaski i wycia"... zaraz, jakie piaski? Zapominasz o ogonkach pod "e" w niektórych czasownikach (wzięła, kucnęła, odetchnęłam, zaczęła itd.). "Kątrola"? Doprawdy, ciekawe. "Kontrola" piszemy przez "on". Nie "tylnie łapy", tylko "tylne łapy"! Napisałaś wszystko w jednym akapicie... wygodniej się czyta, gdy jest on jakoś podzielony. "Jakby" piszemy razem. "Z tond"... ja nie wierzę... trzy błędy w wyrazie czteroliterowym... "stąd", jak już.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz