Siedziałam w swojej jaskini i myślałam nad swoim życiem. „Najlepiej
będzie dla mnie i dla świata jeśli
umrę” pomyślałam. Uciekłam od razu od myśli samobójstwa. Nie dość, że ona
mnie ciągle męczy, to jeszcze się jej boję. Postanowiłam się odświeżyć i
wyjść na dwór. Był wieczór. „Jak ja nie cierpię wiosny” nasunęła mi się
od razu myśl. Pełna niechęci poszłam w prawą stronę. Zaciskałam swoje
kły, gdy usłyszałam jakieś stworzenie. Po kilkunastu minutach zobaczyłam
zamek. Wyglądał dziwnie, dość niecodziennie. Był wybudowany z cegieł,
które pękały pod jego
ciężarem. „W końcu coś ciekawego” pomyślałam. Zobaczyłam grupkę wilków,
co szły obok mnie. Udało mi się usłyszeć jak mówią o tym zamku. Że on
jest nawiedzony. „Jeszcze lepiej” uśmiechnęłam się lekko. Spoglądałam w
spróchniałe drzwi zrobione z dość starego drewna by móc je wyłamać
kopnięciem. Ściemniło się zupełnie, więc weszłam do zamczyska. Gdy
weszłam do środka świece same się zapaliły. „Przenocuje w tym uroczym zameczku”
pomyślałam.
Zaczęłam zwiedzać to cudowne miejsce. Zapach stęchlizny, pajęczyny,
spadające kawałki starych
cegieł i myśl, że to zamczysko może się zawalić. Normalnie cud miód.
Plątałam się po pokojach dobre parę godzin. Gdy weszłam do jednego z nich, był w nim duży zegar. Wyglądał na bardzo stary. Świadczył o tym,
że w tym zamku musiał mieszkać człowiek. Wahadło
przemieszczało się od lewej do prawej, wydając przy tym dźwięk,
tyknięcie. Długa wskazówka co sześćdziesiąt tyknięć przesuwała się co
centymetr. Była blisko liczby dwanaście. Mniejsza wskazówka nie ruszała
się w ogóle, gdy się na nią patrzało. Lecz gdy patrzało się gdzie
indziej i długo to gdy spojrzało się na nią,
znowu była kilka milimetrów dalej. Mieściła się pomiędzy liczbą
jedenaście a dwanaście. Gdy obie wskazówki były już na liczbie dwanaście,
prawie zawału dostałam. Usłyszałam dzwonienie, BARDZO i to bardzo
głośne. Gdy skończyło dzwonić poczułam w pokoju czyjąś obecność. Gdy
obie wskazówki były już na liczbie dwanaście prawie zawału dostałam.
Usłyszałam dzwonienie, BARDZO i to bardzo głośne. Gdy skończyło dzwonić
poczułam w pokoju czyjąś obecność. Najeżyłam się i zaczęłam warczeć.
Odwróciłam głowę w stronę tego kogoś, a raczej czegoś… Stała przede mną
mała
waderka. Nuciła kołysankę, trochę straszną. Choć była po innym języku,
bardzo dziwnym i skomplikowanym. Czułam, że piosenka mimo wesołego rytmu
nie jest o czymś miłym. Po
ciele przeszły dreszcze. Szczeniak był siwej sierści. Okropnie
wychudzony. Choć na miejscu jego oczu były tylko puste oczodoły z
których wypływała czarna krew, czułam jego wzrok skupiony na mnie. Jego
ogon był tylko małym wyrostkiem z odrobiną czarnej sierści na końcu. Jej
łapy były posiniaczone jakby zadała się w bójkę z niedźwiedziem. Nagle
podniosła łapę. Nie mogła zbyt wysoko jej podnieść, bo układ kostny
wilka nie pozwala na uniesienie łapy do pyska, ale zrozumiałam, że
pokazuje na mnie. Jej łapa
się trzęsła. Dopiero teraz zauważyłam jej kość wystającą z palca.
Cofnęłam się i podkuliłam ogon. Nagle coś zaczęło ciągnąć mnie w tył.
Zdezorientowana odwróciłam głowę w tył, lecz co dopiero ją lekko
skręciłam, od razu dostałam skurczu. Mimo bólu zauważyłam dłonie
wychodzące ze ścian i chwytające za mój ogon. Poczułam czyiś oddech
przede mną. Odwróciłam głowę wprost. Wadera stała centralnie przede mną.
Gdy poczułam jej smród, od razu mnie mdliło. Chwilę po tym
poczułam mocne pociągnięcie na moim grzbiecie. To jedna z tamtych rąk, a
raczej łap pociągnęła mnie za sierść. Chwile po tym poczułam mocne
uderzenie w łeb.Otworzyłam
oczy. Byłam w małym pomieszczeniu. Głowa mnie bolała, jakbym została
uderzona łomem. Poczułam mocne ciśnięcie w nadgarstkach i stawach
skokowych. Byłam przykuta łańcuchem do ściany. W pokoju były tylko
łańcuchy i jedno krzesło. Ściany pokrywała ciecz przypominającą krew,
lecz to nie była krew. Drzwi były wyłamane w pół, jeden zawias wyrwany, a
drugi ledwo co trzymał się. Usłyszałam kroki z
korytarza. Nagle drzwi się otworzyły, a przez nie weszła kobieta, bez
włosów, z brązową skórą, pozbawiona twarzy i ubrana na biało. Nie nosiła
butów. W jednej ręce trzymała laskę, a w drugiej miskę z mięsem. „HA!
Pewnie mam być pupilkiem. Niech się ****. Co najwyżej opluje ją tą
breją” pomyślałam. Położyła miskę przede mną i usiadła na krześle.
Popatrzałam na breje. Jakaś galareta i pocięte zmielone mięso jak dla
niemowląt. Spoglądała na mnie oczodołami na znak, że mam
zjeść tą breje. Powąchałam to, od razu mnie zemdliło. Odsunęłam
pyskiem tą miskę, po czym ona mnie walnęła laską. Zawarczałam. Tym razem
mnie szturchnęła. Z niechęci podniosłam łeb i powąchałam to coś.
„Jeszcze nic gorszego nie jadłam” pomyślałam, po czym ugryzłam kawałek
zmielonego mięsa. Czułam się jak bym jadła grzyby - bez smaku, w dodatku
gumowate. Galaretka była jeszcze gorsza. Smakowała jak ryba polana
zgniłym jajkiem. Ona
wyszła, od razu wyplułam to coś. Popatrzałam w środek miski. Pomiędzy
kawałkami mięsa był uwięziony w galarecie klucz. Musiałam wylizać w
galarecie dziurę,
aby złapać klucz w pysk. Popatrzałam na łańcuch. Był tam zamek od klucza,
więc włożyłam klucz do dziurki i uwolniłam łapę. Poczułam ulgę w
łapie. Tak samo zrobiłam z resztą łap. Po chwili byłam już wolna.
Podniosłam się i otrzepałam z kurzu. "Muszę się stąd wydostać" nasunęła
mi się myśl. Nie znałam niczego, nawet drogi powrotnej z tego
pomieszczenia do wyjścia. Wzdrygnęłam się. Ten zamek pewnie ma z tysiąc
pokoi. Niepewna wyszłam na korytarz. Skuliłam ogon i położyłam uszy ku
grzbietowi.
Wychyliłam się lekko zza drzwi. Moim oczom ukazał się korytarz, korytarz
pełen kości i krwi. Zaczęłam iść wzdłuż niego. Zapowiadała się niezła
zabawa. Zaczęłam szukać drogi powrotnej.
<C.D.N. Jest to op. do przygody Mroczny Zamek. 55 linijek jak kazano>
Uwagi: Wciąż masz małe problemy z przecinkami... Co wy macie z tym "z ciemnianiem"? Pisze się razem i przez "ś". "obeność", "obeność", "obeność"... czy Tobie nie działa klawisz "c"? Ilość powtórzeń jest na tyle zatrważająca, że w połowie dałam sobie spokój z poszukiwaniem synonimów. "Jakbym" piszemy razem. "Skóra" piszemy przez "ó". "Stąd" pisze się przez "s" i w dodatku razem. "Odkluczyć" to nieprawidłowa forma.
Całkiem ciekawe opowiadanie :v
OdpowiedzUsuń