Wschodnie Klify są wręcz stworzone dla mnie. Oczywiście wieczorem i
nocą, bo za dnia tabuny wilków opalają się tam. Niedorzeczne, jak można
chcieć coś takiego robić... Jak można w ogóle chcieć coś robić za dnia?
To nie jest ważne. Ważne jest to, że kiedy zapadają ciemności, świat
jest piękniejszy. Nawet mi się nie chce narzekać (chyba że w okolicy
widzę jakiegoś gościa, wtedy aż trud, żeby nie oszaleć). Przeciągam się na skale i krzeszę
iskry pazurami, to moje drugie ulubione zajęcie. Przyglądając się
gwiazdom, nieśmiało mrugających zza chmur, przeczesuję sobie grzywę, ta
jednak pozostaje tak samo nastroszona jak wcześniej. Chyba czas sobie
sprawić szczotkę - myślę, zerkając na iskrzące się pazury.
Mniej więcej tak spędziłam pół nocy, myśląc o różnych głupotach (chyba
nie myślimy non stop filozoficznie, prawda?) i kopiąc kamyki. Może taki
stan trwałby dłużej, ale słyszę cichy tupot łap na drugim końcu klifu.
Najeżam się i chowam w najbliższej dziurze w skale. Nie to, żebym się
bała, ale nie lubię spotkań z towarzystwem. Tymczasem kroki są coraz
bliższe, a ja tylko na wszelki wypadek, zagęszczam ciemność wokół
siebie. To był błąd, bo słyszę zduszone parsknięcie i słowa:
- Ty, jak ty tam miałaś na imię? Sjere? - to Kai, pierwszy wilk, jakiego
spotkałam w watasze jakiś dzień temu. Wysuwam się z kryjówki i
odpowiadam:
- Sierra, inteligencie inaczej.
Basior przywdziewa szarmancki uśmiech.
- Miło mi cię widzieć, madame. - ugina się w jakiejś parodii ukłonu.
- Watson, mamy problem - wyginam usta drwiąco w jego kierunku.
- Cooo?... - mija moment, zanim łapie o co chodzi. Padam ze śmiechu, oczywiście bez powodu.
<Kai? I weź tu ogarnij Sierrę xD>
Uwagi: Żadnych emotikon, ani tym bardziej internetowych zniczy! Wschodnie Klify piszemy z wielkiej litery. Opalać się? Zimą? Albo wczesną wiosną? Przy jednym stopniu na plusie? No kto co lubi...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz