Kiedy ujrzałam, co zrobiła Shayle poczułam szok,
szczęście i... smutek. Skoro ona odkryła już swoją moc... znaczy, że
jestem jedyna, co nie odkryła...
- N...nie wiem - odparła lekko zszokowana. Wiele wilków patrzyło na Shayle jak na ducha. Zaczęli o niej coś szeptać i rozmawiać.
-
Shayle, jak?! Cały świat nagle zrobił się szary... - powiedziałam nadal w
szoku - Shayle, to cud! - krzyknęłam, a ta popatrzyła na mnie.
- Cud? Nawet nie jestem pewna czy to ja - odparła.
- Na pewno, jestem pewna - odpowiedziałam spokojnym głosem.
- Emmm... Kirke? - spytała patrząc zza mnie. Odwróciłam się, a tam stały wilki dziwnie na nie patrzące.
- Chodźmy lepiej... - odparłam i poszłyśmy obie dalej, by nikt nam nie przeszkadzał.
*****
Czy
długo nam zajęła podróż? No nie, ale przy okazji skoczyliśmy do
szpitala. Podobno są rośliny które pomogły by mi wyleczyć moją ranę na
brzuchu.
- Em... przepraszam - rzekłam do wilka który dawał rośliny.
- Tak? - spytał.
- Czy mogę coś dostać na tą ranę? - spytałam i pokazałam mu bandaż na brzuchu, a Shayle tylko patrzyła.
- Polecam Calsse folium - odparł.
- Ile kosztuje? - spytałam.
- 3 SG - odparł.
- To jakbym mogła... - rzekłam i kupiłam zioła. Lekarz natychmiast mi je naszykował i dał po czym poszłam do Shayle.
- Możemy pójść w bardziej cichsze miejsce - odparłam i obie poszłyśmy w inną stronę.
***
Doszłyśmy do Wodospadu. Było cicho, więc nikt nam nie przeszkadzał.
- Dobra, Shayle, powoli i spokojnie wytłumacz mi co właśnie zrobiłaś? - odparłam pytająco.
-
No... pomyślałam o czymś smutnym i... tak nagle wszystko zrobiło się na
szaro - odparła, a ja starałam się nie okazywać po sobie smutku.
-
Aha... czyli... odkryłaś swój żywioł... talent... - odparłam - pod
wpływem twojego smutku wszystko robi się szare... fascynujące, nie
słyszałam o takim czymś - rzekłam, patrząc na nią zdziwionym wzrokiem.
- Słyszałam, że zaczęłaś plotkować, że moi rodzice nie żyją, bo zabił ich niedźwiedź - odparła, a ja przekrzywiłam głowę.
- Ja tak mówiłam? - spytałam, przekrzywiając nadal głowę - nie przypominam sobie bym tak mówiła - odparłam ponownie.
- Pewnie kolejna plotka... - odparła.
- Nie ważne... - powiedziałam i poczułam, jak nagle bardziej się przybiłam tym, że jako jedyna nie odkryłam mocy.
- W sumie... - odparła, a ja posmutniałam w sumieniu tak bardzo, że miałam ochotę krzyczeć jak nienawidzę swojego życia.
-
Z czasem się nauczysz nad tym panować - rzekłam - na pewno. Waderka
popatrzyła na mnie, a ja na nią. Stałyśmy tak przez dobre parę minut.
-
Widzisz jaki świat jest beznadziejny... - rzekła - wszyscy wierzymy w
coś, co może nastanie, może nie... szukamy, ale nie znajdujemy, a jak
znajdujemy to żałujemy, że znaleźliśmy, albo jest fajne, ale jeśli jest
fajne, to z jednej strony jest okropne... - powiedziała i popatrzyła w
wodę.
- W sumie masz racje... - rzekłam przybita - Jedynie co to szukamy dróg, które są zatarte... - powiedziałam i zaczęłam płakać.
- Kirke... co się stało? - spytała.
-
Świat jest beznadziejny... szukasz czegoś, czego nigdy nie znajdziesz, a
gdy ktoś ma problem jak ty, ale go szybko pomija, czujesz się sama jak
but - powiedziałam i zaczęłam mocniej płakać.
<Shayle? Brak weny co do tego opo :/>
Uwagi: Zauważyłam, że nie uznajesz przecinków w wypowiedziach... Wodospad to nazwa miejsca, więc należy ją zapisywać z wielkiej litery.
Uwagi: Zauważyłam, że nie uznajesz przecinków w wypowiedziach... Wodospad to nazwa miejsca, więc należy ją zapisywać z wielkiej litery.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz