Trzecie op. na wrześniowy Tematyczny Weekend!
- Urządzenie do strojenia... czego? - odpowiedziałam w osłupieniu.
- No, gitary... - mruknęła dziewczyna, unosząc instrument do góry. Dopiero po chwili zorientowałam się, o czym mówiła. Patrzyłam z zainteresowaniem na gitarę elektryczną, zupełnie jakby była niezwykle magicznym i zaskakującym przedmiotem. Co prawda wiedziałam, do czego służy i jak się nią posługiwać, ale i tak zastanowiło mnie to, jak jakieś urządzenie może stroić instrument. A może jednak? W końcu straciłam pamięć i mogłam wielu rzeczy nie wiedzieć. Może po prostu zapomniałam.
- No cóż, nie jestem człowiekiem, więc nawet nie mam pojęcia, jak się czymś takim posłużyć. - uśmiechnęłam się do niej serdecznie. - Może ktoś inny ma coś takiego? - zwróciłam się do pozostałych wilków. Ci popatrzyli na siebie, jakby namyślali się, co odpowiedzieć.
- Kiiyuko, ależ ty potrafisz zmieniać się w człowieka... - powiedziała ze spokojem stojąca za mną Astrid.
- Och, naprawdę? - uradowałam się. Chyba naprawdę wiele rzeczy musiało mnie ominąć, począwszy od tego, że niegdyś byłam tutejszą Alfą, a skończywszy właśnie na tej wiadomości.
Zastanawiające było jeszcze, kto jest obecnie Alfą. Mój zaufany przyjaciel? Może po prostu już nie miałam ochoty zajmować się nowicjuszami i wolałam imprezować? Zapewne tak właśnie było. Nie doszły do mnie słuchy, bym się z kimkolwiek hajtnęła.
- Naprawdę, naprawdę. Możesz nawet sprawdzić. - machnęła nonszalancko łapą.
- Ok! - wykrzyknęłam i po chwili zesztywniałam. Jak mogłam się o tym upewnić? Najczęstszym sposobem na uaktywnienie zaklęć było chyba zamknięcie oczu, skupienie się i wyobrażenie danego zjawiska, jakie chciało się wywołać. Zrobiłam więc tak, jak podawała większość wskazówek, które uroiłam sobie w moim wyczyszczonym umyśle. Gdy uchyliłam powieki, górowała nad głowami innych wilków, które bacznie mnie obserwowały. Wyciągnęłam przed siebie łapy... a raczej jasne i delikatne dłonie, zwieńczone smukłymi palcami. Udało się! Uniosłam najpierw jedną, później drugą nogę. Byłam zachwycona swoim nowym ciałem. Mój wzrost nie był większy, niż ten osiągalny przez ludzką formę Li Vane, ale i tak dostatecznie zadowalający, że nie robiłam sobie z tego powodu wywodów. Wilki nie spuszczały mnie z oczu nawet wtedy, gdy poprawiłam sobie niesforną grzywkę, przeczesując palcami włosy. Zaśmiałam się lekko, gdy włoski połaskotały moją skórę. Ciało wilka było mniej czułe na zmysł dotyku, dlatego nowe odczucie wydało mi się niezwykle fascynujące.
Li Vane zdawała się nie zauważać mojego radosnego zaskoczenia, bo była do reszty pochłonięta do reszty samodzielnym strojeniem gitary. Dante i Astrid również zmienili się w ludzi, gdyż przyjęli do wiadomości, że reszta przebywających tam wilków zrobiła chwilę temu to samo, ponieważ używanie rąk do wszelkich prac przygotowawczych były dużo łatwiejsze, niźli przy użyciu nieudolnych łap. Patrząc na tą dwójkę zaczęłam odnosić wrażenie, że są parą. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Chyba nie zauważyli, że ich obserwuję. Wiązali teraz balony, siedząc na jeszcze ciepłym piasku, który już niebawem miał się drastycznie ochłodzić, bo jesień była sprawcą niższych temperatur powietrza, szczególnie wieczorem i nocą. Rozmawiali między sobą, śmiejąc się co jakiś czas. Byli naprawdę uroczą parą.
Gdy stałam tak zamyślona, dopiero "obudziła mnie" Li Vane, która niespodziewanie postukała mnie palcem po ramieniu. Odwróciłam się w jej stronę.
- Coś się stało?
- Nie, tylko tak sobie pomyślałam... Skoro masz żywioł energii, to mogłabyś spróbować ruszyć wzmacniacz? - wyjaśniła nieśmiało.
- Ja mam żywioł energii? - zdziwiłam się.
- Tak... - mruknęła.
- Super!
Li Vane dalej patrzyła na mnie z oczekiwaniem. Otrząsnęłam się i odpowiedziałam:
- I jasne, mogę spróbować coś z tym zrobić.
Zbliżyłam się do drewnianej skrzyni, z jednej strony pokrytej czarną, drobną siateczką, którą Li nazywała wzmacniaczem. Przyłożyłam dłoń do jednej ze ścianek i postąpiłam w podobny sposób, co w przypadku przemiany do ludzkiej formy. Już po chwili poczułam lekkie mrowienie w żyłach, przechodzące do czubków moich palców. Gdy zaczęło się nasilać, odsunęłam dłoń, by nie uszkodzić urządzenia.
- I jak? - zapytałam, strzepując iskry sypiące z się z moich palców. Czarnowłosa dziewczyna podłączyła jakiś kabelek do jednego z wejść i zagrała akord na gitarze. Z wzmacniacza wydobył się głośny dźwięk, który na nieszczęście natychmiast skierował się w moją stronę. Zakryłam rękoma uszy. Li Vane patrzyła na mnie z przestrachem.
- Wszystko w porządku? Nie bolą cię uszy? To nie było celowe, przepraszam...
Wzięłam ręce i opuściłam je swobodnie wzdłuż ciała. Zaśmiałam się ciepło.
- Tak, jest ok. Zaraz przestanie boleć. Może już wracajmy do przygotowań? - mówiąc to odwróciłam się w kierunku innych obecnych. Miło było patrzeć, jak wszyscy się ze sobą dogadują i nie mają żadnych problemów z komunikacją. - Już niedługo słońce zajdzie, a wtedy reszta watahy zacznie się schodzić.
<Ciąg dalszy może napisać chętny, a raczej dwóch chętnych. Jedna wersja niech nosi tytuł
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz