- Własnej córki nie akceptować? Bezczelność! Już dłużej nie wytrzymałam z
tymi wrednotami! Przynajmniej teraz mam szansę znaleźć normalne wilki i
watahę. - mruczałam pod nosem.
Kilka dni temu opuściłam rodzinną jaskinię w poszukiwaniu innych wilków.
Byłam z siebie dumna. W końcu nie każdy wilk ma odwagę uciec! Cóż... Od
takiej rodziny każdy chyba chciałby uciec... Wolnym truchtem sunęłam
przed siebie. Rytmicznie poruszałam ogonem, a moje białe kły lśniły w
słońcu. Po kilku minutach zatrzymałam się, żeby odpocząć.
- Witam. - usłyszałam nagle głos.
Dochodził zza drzewa. Zaciekawiona wstałam i podeszłam do miejsca, z którego dochodził dźwięk.
- Ktoś ty? - spytałam.
Byłam pewna siebie i gotowa do ataku.
- Ty z WMW? - zapytał głos.
Zdziwiona zamachałam ogonem.
- WM.. Co? - wykrzyknęłam oszołomiona.
- Wataha Magicznych Wilków. - westchnął.
Ucieszyłam się. Prawdę mówiąc, to od początku szukałam jakiejś watahy.
- Wyjdź i opowiedz mi o niej. - poprosiłam grzecznie.
<Toboe?>
Uwagi: Troszeczkę krótko... Może następnym razem postaraj się o coś dłuższego? Zazwyczaj wychodzą lepiej, niż te kilkunastolinijkowe i są ciekawsze. ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz