Przyszedłem do jaskini pod osłoną nocy. Odetchnąłem z ulgą, mimo iż
wróciłem do domu z pustymi rękoma. Powoli wkroczyłem do miejsca mojego
zamieszkania. W środku słodko spała Sora. Uśmiechnąłem się moje serce
znowu zapłoneło, a łacuchy rozłąki opadły. Cicho do niej podszedłem, tak
aby jej nie obudzić. Za nią poruszało się coś jeszcze, jakaś ruda
kulka. Zaintygowąło mnie to. Ominąłem partnerke i stanąłem nad tym
czymś. Czy to..? Na Boga! Miałem ochotę krzyknąć, ale Tsu. Mimo że
powinieneś mieć nie lada 6 lat (mam 9) momentami zachowuje się jak 3
latek. Nie wnikajmy w moją wiekowość to jest skąplikowane, aż za bardzo.
Czasem sam się w tym gupię. Zawsze chciałem mieć potomka, a tu proszę
la surprice! Ułożyłem się obok szczeniaka z bananem na pysku. Nawet
pachniał podobnie do mnie! Zadowolony i nieco zmęczony zasnąłem obok
nich.
****
Zbudziło mnie warczenie i ciągnięcie za ucho. Machnąłem tylko łapą jakby
to była tylko mucha. I mruczałem pod nosem niezrozumałe słowa typu
"Sorciu, daj mi jeszcze trochę pospać". Następnie w jaskini rozniósło
się dźwięczne szczekanie i jazgot tuż nad moim uchem. Automatycznie
zerwałem się na równe nogi. Rozejrzałem się po pomieszczeniu, Sora stoją
obok mnie zrobiła tak samo, a pod nogami szczekał nam mały rudzielec.
Uśmiechnąłem się do niego, a on tylko warczał. Naturalnie jeszcze mnie
nie znał. Sora z nie dowierzaniem patrzyła na mnie, ale po momencie
wypełniła ją euforia radości i rzuciła się na mnie. Maluch tylko patrzył
na nas z boku. Sora jak to Sora. Zaczeła mi mówić pokoleji co było jak
mnie nie było siedząc na mnie. Mój synek nadal nie ufnie mi się
przyglądał. Moja krew! Ufaj tylko sobie i najbliższej rodzinie. Sora
wszystko wytłumaczyła Toboe. Sora nazwała tak jak to ja wcześniej
chciałem, ona z reszą też na to przystła. Pamiętam tą rozmowę typu "a co
by było gdyby..." leżeliśmy wtedy na punkcie oberwacyjnym pod gołym
niebem pełnym gwiazd, a w wszystko oświetlał nam księżyc. Tyle tematów
nam wtedy uciekało z głowy, że do tej pory nie potrafię ich zliczyć.
Tobi nadal jakoś nie przekonany na mnie spoglądał. Nic dziwnego nie
byłem przy jego porodzię i to mnie najbardziej boli. Ciekawi mnie czy
będzie taki sam jak ja..
***
Staliśmy na łące wyszekująco patrząc na synka. Stał on trochę nie
pewnie. Patrząc to na nas do na obalony pień drzewa. Chyba próbował
oszacować co nam zademonstrować. Zachęciłęm go mówiąc, że jest silni jak
rodzice i silny jak on sam. Bo każdy jest na swój sposób silny. Ja
filozof. Tobi skupił się na tej kłodzie i za chwilę to co zobaczyliśmy
było nie do pojęcia. Dwa żywioły zlepiły mu się w jeden. Mało jest
takich przypadków. I mój synek jest jednym z nich.
<Toboe?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz