Chodziłem sobie tu i z powrotem. Co robiłem? Nie wiem... to po
prostu było w mojej naturze. Czasami biegałem, pałętałem się gdzie można
było. To było ogólnie moje życie. Aż wreszcie...
Jadłem sobie spokojnie zajączka, którego upolowałem tak z 3 dni
temu. Wysuszyłem ją w dobrej temperaturze i nieźle smakował. Aż wreszcie
usłyszałem szelest... Byłem wyszkolony do takiej sytuacji.
Szedłem dalej, tylko że załadowałem kuszę. Nagle kroki... Ten ktoś nie
wiedziałem, że wiem co zrobić. Odskoczyłem w bok i strzeliłem dwa
razy w tył i wlazłem za drzewo. Zaraz... co mnie boli? Popatrzyłem na
prawy bok. Rozcięcie na 2 cm.
- WYCHODŹ! - usłyszałem głos.
- Spoko - pomyślałem. Wylazłem co sprawiało masę bólu. Był tam wilk ogólnie czarny z obrożą kolczastą. Miał tylko jedną wbitą ku mojemu zdziwieniu.
- Idziemy! - krzyknął.
- A jeśli umrę to co? A nie pomyślałeś również że strzała jest zatruta? - powiedziałem lekko zirytowany. Tak naprawdę nie była, ale zawsze można powiedzieć... Ale co tam, idziemy.
- Spoko - pomyślałem. Wylazłem co sprawiało masę bólu. Był tam wilk ogólnie czarny z obrożą kolczastą. Miał tylko jedną wbitą ku mojemu zdziwieniu.
- Idziemy! - krzyknął.
- A jeśli umrę to co? A nie pomyślałeś również że strzała jest zatruta? - powiedziałem lekko zirytowany. Tak naprawdę nie była, ale zawsze można powiedzieć... Ale co tam, idziemy.
<Rafael albo Kiiyuko?>
Uwagi: wypowiedzi pisz od nowej linii.
Uwagi: wypowiedzi pisz od nowej linii.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz