Iść i iść tak już kilka milionów minut (z około tygodnia?) bez
zatrzymania się. Zapomnę o poprzedniej watasze, znajdę nową. Gdy tylko
wszedłem do lasu poczułem czyjąś obecność i gapiące się na mnie oczy.
Włosy na karku mi się lekko najeżyły, lecz nie zwracałem na to większej uwagi.
Lekko przyspieszyłem kroku. Nagle usłyszałem kroki. Tego już za wiele.
Gwałtownie się odwróciłem obrażając swoje zęby. Już miałem skoczyć, gdy wadera tam stojąca odezwała się:
- Uspokój się - powiedziała władczym tonem, dlatego natychmiast się uspokoiłem - Zaprowadzić cię do Alfy?
- To mi obojętne, propustiti (Chorwacki - panienka).
- Nie "propustiti", tylko Kazuma.
Szliśmy w milczeniu. Gdy doprowadziła mnie do jaskini Alf, usiadłem przed obliczem władcy tej watahy.
- Dobrodošli (Chorwacki - Witaj), Alfo. Mogę dołączyć?
- Ależ oczywiście. Jak ci na imię?
- Kalona.
- Dobrze - Alfa kiwnął głową - Jestem Rafael. Witaj w Watasze Magicznych Wilków.
Wyszedłem z jaskini. Kazuma była dokładnie obok mnie. Zaprowadziła mnie do mojej jaskini.
- Coś jeszcze chcesz wiedzieć? - zasyczała.
- Nie. Dzięki - po czym wszedłem do jaskini i zostawiłem ją samą na dworze.
<Kazuma? Zrobiłem z ciebie aniołka ^.^>
Uwagi: "kilka milionów" piszemy osobno. Bez przekleństw bym prosiła. Było ono tam zupełnie niepotrzebne. Następnym razem bardziej uwzględnij niezbyt sympatyczny charakterek Kazumy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz