- Nie myśl tak i po prostu się popraw. - zachęcała.
- "Łatwiej mówić, trudniej zrobić." - powiedziałem cytując Soharę. Miała niestety, ale dużo racji. As odpowiedziała mi milczeniem, ale patrzyła na mnie uważnie tymi swoimi bystrymi ślepkami. Nie mogąc dłużej tego znieść odwróciłem wzrok w drugą stronę.
- I jeśli dalej tak pójdzie, to mogę nawet zostać wyrzucony.
- Nawet tak nie myśl! - przestraszyła się mała. Popatrzyłem na nią ponownie.
- Dlaczego?
- Bo zmieniasz się w pesymistę! A ja cię bardzo lubię!
Uśmiechnąłem się.
- Ja ciebie też i właśnie dlatego postaram się zawalczyć o lepszą opinię u Alfy.
- No i to rozumiem! Tak trzymaj! - zaśmiała się. - Poniesiesz mnie na barana?
- Jasne, wskakuj! - również się roześmiałem. Waderka sprawnie wdrapała się na mój grzbiet i już po chwili dumnie siedziała rozglądając się po najbliższej okolicy. Dalej patrol prowadziłem z As na grzbiecie, jednocześnie prowadząc z nią pogawędkę.
****Mija kilka miesięcy. Dante ma skończone 3 lata, a Astrid przeszła magiczną przemianę w dorosłego wilka. To ich pierwsze spotkanie po owym zdarzeniu.****
Była noc, a ja miałem chwilę wytchnienia od normalnych obowiązków dorosłego wilka, więc postanowiłem sobie, że pospaceruję nieco po terenach watahy. Dość dawno tego nie robiłem... a mianowicie wtedy, kiedy ostatnio widziałem się z As. Było to może... 3 tygodnie temu? Nie pamiętam nawet dokładnie kiedy, bo przecież pamięć wilka jest ulotna. Nie można pamiętać wszystkiego z dokładną datą dzienną i godziną. Ciekawe co się z nią dzieje... pewnie spędza większość swojego czasu z koleżankami na zabawach. Cóż, ja jestem kolegą i to jeszcze dorosłym, który 70% swojego czasu zużywa na pełnienie stanowiska, a pozostałe 30% na sen. Nawet nie wiem kiedy stałem się zapracowanym basiorem bez odrobiny szaleństwa, w przeciwieństwie do tego, jak tak to było jakiś czas temu. Nagle zatęskniłem za tym, co było kiedyś. Beztroska i niezależność od pracy...
Idąc tak kompletnie rozluźniony, raptownie wystraszył mnie przeszywający wrzask. Nie wiedząc skąd dobiega po prostu stanąłem w bezruchu i nasłuchiwałem. Wrzaski i jęki nie ustawały, więc powolutku zacząłem się skradać w tamtym kierunku. Obrywają się ze skóry, czy co? Serce łomotało mi jak szalone. Byłem już tak blisko, że czułem, że to już tutaj. Zatrzymałem się. Zasłonięty gęstą zasłoną z liści należących do jakiegoś krzaka mogłem spokojnie obserwować całe zdarzenie. To, co ujrzałem po prostu mnie przeraziło na dobre. Stała tam czarno-czerwona wadera wyjadająca jakiemuś innemu wilkowi wnętrzności... była cała umazana od jego krwi, a mimo to wyglądała na naprawdę zadowoloną. Oblizywała się ze smakiem. Myślałem, że zaraz zwymiotuję, ale mimo to ostatecznie się powstrzymałem. By mnie nie zauważyła, dla bezpieczeństwa nawet przestałem oddychać.
Już po chwili wadera zaczęła się zmieniać. Czerwone barwy, prócz krwi zmieniły się na błękitne, a ona sama stała mi się bardziej znajoma. Moje oczy zrobiły się ogromne jak spodki. Nie mogłem uwierzyć w to, co mam przed sobą. Ona chyba też, gdyż patrzyła z olbrzymim przerażeniem na zabitego wilka, jakby nie dowierzała temu, co właśnie zrobiła. Zebrałem się na odwagę i niepewnie wychyliłem głowę zza krzaków.
- Astrid, to ty?
- Nie wiem. - odrzekła prawie że szeptem. - Kto mówi?
- Ja. - powiedziałem wychodząc z krzaków. - Jesteś demonem?
- Ja raczej nie, ale...
- Masz go w sobie. Przed chwilą się z niego lub raczej jej zmieniłaś. Cała sytuacja była przeze mnie obserwowana. Spokojnie, on nie był z watahy. - wyjaśniłem parząc na brutalnie zamordowanego wilka. Rzeczywiście, nie widziałem w nim niczego znajomego.
- A ty jesteś...? - spytała po chwili. Zwróciłem osłupiały wzrok na nią.
- Kim ja jestem?
- Tak... wybacz... ale jakoś nie mogę cię skojarzyć... - mruknęła patrząc zawstydzona w ziemię. Miałem wrażenie, że mój świat rozpadł się na miliard drobnych kawałeczków, a ja sam wpadłem w czarną nicość. Przełknąłem ślinę i odpowiedziałem ledwo co składając zdania:
- Jestem twoim przyjacielem... a ty... nie powinnaś być szczeniakiem? Wyglądasz... inaczej...
Nie byłem już pewien tego co mówię, tego co myślę i czy aby na pewno mam przed sobą tą Astrid, z którą spędziłem tak wiele godzin...
<As? Dokończyłam 2 Twoje op. na raz. Wybacz, że tak mało piszę, ale moja wena zrobiła mały "odpływ"...>
Uwagi: postaraj się pisać nieco częściej...
Idąc tak kompletnie rozluźniony, raptownie wystraszył mnie przeszywający wrzask. Nie wiedząc skąd dobiega po prostu stanąłem w bezruchu i nasłuchiwałem. Wrzaski i jęki nie ustawały, więc powolutku zacząłem się skradać w tamtym kierunku. Obrywają się ze skóry, czy co? Serce łomotało mi jak szalone. Byłem już tak blisko, że czułem, że to już tutaj. Zatrzymałem się. Zasłonięty gęstą zasłoną z liści należących do jakiegoś krzaka mogłem spokojnie obserwować całe zdarzenie. To, co ujrzałem po prostu mnie przeraziło na dobre. Stała tam czarno-czerwona wadera wyjadająca jakiemuś innemu wilkowi wnętrzności... była cała umazana od jego krwi, a mimo to wyglądała na naprawdę zadowoloną. Oblizywała się ze smakiem. Myślałem, że zaraz zwymiotuję, ale mimo to ostatecznie się powstrzymałem. By mnie nie zauważyła, dla bezpieczeństwa nawet przestałem oddychać.
Już po chwili wadera zaczęła się zmieniać. Czerwone barwy, prócz krwi zmieniły się na błękitne, a ona sama stała mi się bardziej znajoma. Moje oczy zrobiły się ogromne jak spodki. Nie mogłem uwierzyć w to, co mam przed sobą. Ona chyba też, gdyż patrzyła z olbrzymim przerażeniem na zabitego wilka, jakby nie dowierzała temu, co właśnie zrobiła. Zebrałem się na odwagę i niepewnie wychyliłem głowę zza krzaków.
- Astrid, to ty?
- Nie wiem. - odrzekła prawie że szeptem. - Kto mówi?
- Ja. - powiedziałem wychodząc z krzaków. - Jesteś demonem?
- Ja raczej nie, ale...
- Masz go w sobie. Przed chwilą się z niego lub raczej jej zmieniłaś. Cała sytuacja była przeze mnie obserwowana. Spokojnie, on nie był z watahy. - wyjaśniłem parząc na brutalnie zamordowanego wilka. Rzeczywiście, nie widziałem w nim niczego znajomego.
- A ty jesteś...? - spytała po chwili. Zwróciłem osłupiały wzrok na nią.
- Kim ja jestem?
- Tak... wybacz... ale jakoś nie mogę cię skojarzyć... - mruknęła patrząc zawstydzona w ziemię. Miałem wrażenie, że mój świat rozpadł się na miliard drobnych kawałeczków, a ja sam wpadłem w czarną nicość. Przełknąłem ślinę i odpowiedziałem ledwo co składając zdania:
- Jestem twoim przyjacielem... a ty... nie powinnaś być szczeniakiem? Wyglądasz... inaczej...
Nie byłem już pewien tego co mówię, tego co myślę i czy aby na pewno mam przed sobą tą Astrid, z którą spędziłem tak wiele godzin...
<As? Dokończyłam 2 Twoje op. na raz. Wybacz, że tak mało piszę, ale moja wena zrobiła mały "odpływ"...>
Uwagi: postaraj się pisać nieco częściej...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz